sobota, 21 grudnia 2013

Prośba!

Witam!
Nie wiem czy ktoś tutaj jeszcze zagląda, ale mam ogromną prośbę! Biorę udział w konkursie na Facebook'u.
Moglibyście polubić to zdjęcie?
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=623928571001059&set=a.623927594334490.1073741855.390374427689809&type=1&theater
Będę ogromnie wdzięczna! 

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 14 cz. 2

Zbyszek
 

Już jakieś dwa dni próbuję dodzwonić się do Klaudii, ale cały czas włącza się sekretarka. To sobie na grzebałem. Igła cały czas próbuje ode mnie wyciągnąć dlaczego się pokłóciliśmy, ale skutecznie zbywam go krótkimi odpowiedziami. Wracam właśnie z treningu. Jutro ostatni mecz w Polsce, przed wyjazdem do Sofii, a ja na treningu w ogóle sobie nie radziłem. Posyłałem piłki w aut, zagrywki w siatkę i dużo nie brakowało, a z jutrzejszym meczem mógł bym się pożegnać, bo po blokowaniu krzywo ustawiłem stopę. Po godzinie tej męczarni trener powiedział, że moja dzisiejsza obecność nic nie da i kazał mi iść do domu, żebym zregenerował siły na jutro. Wchodzę do domu, rzucam torbę treningową w kąt i idę do lodówki po chłodnego Red Bull'a. Siadam na kanapie, otwieram schłodzony napój i wypijam cały na raz. Tego mi brakowało, ale to i tak nie zapełni tej jakiejś pustki. Wyrzucam pustą już puszkę do kosza i idę pod prysznic. Długi i gorący. Bez celu krzątam się po domu i w końcu kładę się spać. Przewracam się z boku na bok, ale nie mogę zasnąć. Po jakiś dwóch godzinach Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.


Krzysiek

Zbychu chodzi ostatnio cały czas przybity. Gdy pytam, o co się pokłócił z Klaudią, zbywa mnie krótkimi odpowiedziami. Jeżeli jutro będzie tak grał, jak dziś na treningu, to na pewno nie wejdzie na boisko w wyjściowej szóstce.Z szatni też uciekł jak poparzony, a to pewnie dlatego, żeby uniknąć tych wszystkich pytań. Z zamyśleń wyrwał mnie Kurek.
- Krzychu, bo Cię okradną. - Szturchnął mnie w ramię.
- Co ?
- Gówno. 1:0. - Zaśmiał się.
-Zamiast żartować to byś mi pomógł coś zrobić z Zibim. Ostatnio chodził taki przybity, gdy przyłapał Aśkę na kradzieży biżuterii u swoich rodziców i się rozstali.
- Dorosły jest, poradzi sobie.
- Wiem !
- Co wiesz ? - Zmarszczył brwi.
- Dawaj mi numer Magdy. - Prawie wykrzyczałem.
- Po co Ci jej numer ? - Spojrzał na mnie badawczo.
- Nie bój się. Nie chcę Ci jej poderwać. - Zaśmiałem się. - Mam do niej sprawę.
- Moment. - Wyciągnął swojego smatrfona i podał mi dziewięcio cyfrowy numer.
- Czas wcielić w życie plan pogodzenia tych dwóch głupków. - Zaśmiałem się. W pośpiechu pozbierałem swoje rzeczy i schowałem je do torby, a po chwili byłem już w drodze do wyjścia.
- Co Ty znowu kombinujesz ? - Momentalnie koło mnie zjawił się Bartek.
- Ja ? Niiiic. - Machnąłem ręką.
- Jak dziecko. -Zaśmiał się. Wyszliśmy z hali, w pośpiechu wpadłem do mojego auta i wybrałem numer Leny. Odebrała po kilku sygnałach.
- W końcu. Tu Krzysiek Ignaczak. Mam sprawę do Ciebie.
- Cześć Krzysiu. Mi też miło Ciebie słyszeć. - Odpowiedziała sarkastycznie.
- Ojj przepraszam. Witam wielmożną panią Magdę. Czy mogłaby pani poświęcić chwilę swojego cennego czasu dla tak prostej osoby, jaką jestem ja ? - Wyrecytowałem na jednym wdechu.
- Masz farta. Za pół godziny wychodzę na jakąś dobrą kawę z Klaudią, bo od dwóch dni siedzi w domu i nigdzie się nie rusza. Oczywiście jest uparta i nie da sobie pomóc, więc zostaje mi tylko wyciągnąć ją z domu.
- Podobnie jest ze Zbyszkiem i właśnie dlatego chciałem się z Tobą spotkać, a tak swoją drogą to polecam tą kawiarnie przy rynku. Bardzo miła obsługa i przyjemna atmosfera.
- Ok, to możemy się tam spotkać za 10 minut ?
- Jasne. To pa.
- Pa. - Rozłączyłem się, zapiąłem pas, bo bezpieczeństwo przede wszystkim, i odpaliłem auto. Oczywiście korki. Pełno korków. Dobrze, że  mieszkam w Rzeszowie od dłuższego czasu i znam już miasto bardzo dobrze, bo szybko je ominąłem, przejeżdżając bocznymi uliczkami.
Wszedłem do lokalu i rozejrzałem się dookoła. W rogu zobaczyłem, siedzącą przy małym stoliku, Magdę. Podszedłem i zająłem miejsce na przeciwko.
- Hej, mamy mało czasu, jeśli chcemy pogadać bez Duśki, więc o co 'kaman' ? - zaczęła rozmowę dziewczyna.
- Jutro gramy bardzo ważny mecz, Zbyszek jest załamany i nie potrafi trafić w piłkę. Z tego co wywnioskowałem po naszej rozmowie telefonicznej, z Klaudią też nie jest najlepiej, ale obydwoje są tak uparci, że nikt pierwszy nie wyciągnie ręki. Mam dla Was bilety na jutrzejszy mecz i nie wiem jak to zrobisz, ale musisz ją tam przyciągnąć.. - Wyciągnąłem dwa bilety z portfela i położyłem na stoliku.
- Ok, ale bilety możesz zabrać. Klaudia dostała od wujka VIP na całą Ligę Światową w Polsce. - Pogadaliśmy jeszcze chwilę, już zaczynałem się zbierać, kiedy do knajpki weszła Swędrowska. Nieco się zdziwiła, gdy mnie zobaczyła. Wykręciłem się tym, że akurat przechodziłem i zobaczyłem Magdę siedzącą samą, więc dotrzymałem jej towarzystwa. Pożegnałem się z nimi i ruszyłem w stronę samochodu.

Magda

Siedzimy w tej kawiarence od półgodziny i , chyba jak nigdy, żadna z nas nie kwapi się do rozmowy. Klaudia jest cały czas jakaś nieobecna, a ja układam sobie w głowie plan na jutrzejszy dzień. 

- Dosyć tego. Od kiedy pokłóciłaś się ze Zbyszkiem, nie da się z Tobą normalnie porozmawiać. Nie mogę już patrzeć jak się tak męczysz, więc jutro o 14 jestem u jestem u Ciebie i zabieram Cię na mega, odjechaną niespodziankę. I nie słyszę żadnej odmowy. - Powiedziałam stanowczo. W odpowiedzi usłyszałam tylko ciche i obojętne ' spoko'. Posiedziałyśmy jeszcze moment i ruszyłyśmy, każda w swoją stronę. Jutro czeka mnie bardzo pracowity dzień. A niby to Klaudia jest ta sprytniejsza...


__________________________
Druga część rozdziału 14 specjalnie dla Was ;D
Chyba najdłuższy rozdział jak do tej pory, ale jakiś taki nijaki.
;)

Stworzyłam zakładkę INFORMOWANI. Wchodźcie i zostawiajcie swoje adresy e-mail, GG czy inne tego typu rzeczy. ;)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ, PROOSZĘ ;D

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 14 cz.1

- Klaudia? No Ciebie bym się tu nie spodziewał.
- Cześć Zbysiu, też miło  Cię widzieć. - Odpowiedziałam sarkastycznie - A Ty nie na treningu ? 
- Skończył się jakieś półgodziny temu. 
- No świetnie. To mnie Krzysiek wychujał. - Zaśmiałam się.
- Co zrobił? - Zibi powtórzył moją czynność i także się zaśmiał.
- No wystawił, nooo. 
- Masz zarąbiste teksty. 
- Lata praktyki.- wypięłam dumnie pierś i ruszyłam do ogrodu, co uczynił też Zbysław. Ojeesssuuu, skąd mi się to wzięło? Albo zaczynam wariować, albo.. dobra, nie zaczynam wariować. Przecież Krzysiek tak mówi. Swoją drogą to bardzo pozytywny koleś. Umie dogadać się z każdym, na każdy temat. Nie zależnie od wieku czy jeg..
-Klaudia, słuchasz mnie w ogóle ? - Siatkarz pomachał mi dłonią przed oczami i wyrwał z rozmyśleń.
- Soreczki, zamyśliłam się. 
- Dało się zauważyć. Seba prawie wysypał Ci na kolana wiaderko piasku, a Domi ucięła sobie drzemkę na trawie. - Wyszczerzył się.
-Matko, Iwona mnie zabiję jak się rozchoruję. - Podbiegłam do małej Ignaczak, wzięłam ją na ręce i zaniosłam do domu, gdzie położyłam ją na kanapie i przykryłam kocem. Usiadłam obok i zaczęłam się jej przyglądać. Wygląda słodko jak śpi. 
- Śliczna, nie ? - Siatkarz usiadł za mną i objął mnie ramieniem. Przytaknęłam, kiwając głową, i wzięłam do ręki butelkę wody, którą przyniosłam wcześniej z kuchnii. Odkręciłam i zaczęłam pić.
- Kiedyś też takie będziemy mieć. - Uśmiechnął się siatkarz. Cała woda, którą miałam akurat w ustach, wylądowała na podłodze. 
- Że co proosze ?! Czy ty sobie czasem zbyt dużo nie wyobrażasz ?! - Zdenerwował mnie kurde. Co on sobie myślał?! - My nawet nie jesteśmy parą, a Ty już nam przyszłość układasz ? 
- Klaudia, nie denerwuj się. - Próbował mnie przytulić.
- Co nie denerwuj się! Przesadziłeś Zbychu. - Krzyknęłam tak głośno, że Sebastian przybiegł do domu. Dobrze, że Dominika ma twardy sen. Już miał coś powiedzieć, ale przerwał mu trzask drzwi. 
- Cześć młodzieży. O czym tak zawzięcie dyskutujecie ? - Rozłożył się na fotelu.
- Już o niczym. - Uśmiechnęłam się słodko i szybko ruszyłam w stronę wyjścia. Kiedy zakładałam buty z salonu było słychać szepty.
- Stary, co się stało.
- Patrzysz na największego idiotę w kadrze.
Reszty nie słuchałam tylko wyszłam z domu trzaskając drzwiami. 
________________________________________________

Jesteeem, wróciłam  :D
Od czego tu zacząć ? 
1. Dziękuję za ponad 11 000 tysięcy wyświetleń. Jesteście wspaniali <3 

2. Apropo Chorwacji. 7 miejsce na bodajże 11, więc nie jest źle :-) Ale Polska i tak zdominowała wszystkich, bo dziewczyny z  Salos Staniątki ( miejscowość około 30 km od Krakowa) zdobyły złoto. :D Jak to się mówi 'biało czerwone to barwy nie  zwyciężone' :D Zapewne to dobra jakość z polskiej Biedronki :D 

3. Czy ktoś się może wybiera na Aleje Gwiazd Siatkówki do Milicza ?  Ja chociaż raz mam  w miarę blisko. Oczywiście, jeżeli 90 km można nazwać blisko. ;D Bileciki już na mnie czekają, gdyż mój kochany tatuś będąc w pobliżu w pracy 'podskoczył' i zarezerwował. No, ale czego się nie robi dla ukochanej i jedynej córeczki :D Czasem opłaca się mieć czterech, dużo starszych braci :D 



Mykam spać, a Wam zostawiam pierwszą część rozdziału 14 ;) 
Pozdrowioka ;* ;)

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział trzynasty

- Dzięki ci o wybawco. - zaśmiałam się.
- Do usług. - posłał mi uśmiech nr 5 i usiadł obok.
- Poradziłabym sobie sama, ale okej.
- Właśnie widziałem jak sobie radziłaś.- oburzył się.
- Oj tam.. w złym momencie spojrzałeś.
- Dobra młoda, przestań cwaniaczyć. Jakieś plany masz na teraz ?
- Się stary odezwał. - prychnęłam.
- A ta znowu się czepia.. to masz czy nie?
- Powiedzmy, że mam, a cooo ?
- Boooo maaam sprawę..
- Kurde Krzysiek mów o co Ci chodzi, a nie mi tu kręcisz.
- Bo miałem zostać z dziećmi, ale zapomniałem, że mamy dzisiaj dodatkowy trening ii.. - podrapał się nerwowo po karku.
- Ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz ? - zaśmiałam się.
-Nie płacą mi za to. - odgryzł się.
- Dobra, o której i gdzie. - westchnęłam, bo dobrze wiedziałam o co mu chodzi.
- Czytasz mi w myślach. Najlepiej już. - wyszczerzył się.
- Chyba kpisz..
- Mówię poważnie jak zawsze.
- A co z tego będę miała ?
- Satysfakcje z pomocy biednemu i niezorganizowanemu Krzysiowi. - zrobił minę kota ze Shreka.
- To zrobimy tak. Podrzucisz mnie do domu, przebiorę buty i możemy jechać do Ciebie.
- Tak jest o pani. - zaśmiałam się na te słowa i po chwili siedziałam już w samochodzie Ignaczaka. Jak zwykle korki. Mogłam iść z buta, znaczy jechać.. z buta ? Mniejsza. W każdym bądź razie było by szybciej. Włączyłam radio. Słysząc piosenkę zaczęłam nucić pod nosem. W sumie sama nie wiem skąd znam tekst.

,,Za każdą chwilę z tobą oddałbym to co najdroższe maleńka
Od zawsze jesteś pragnieniem mym,ja będę cię nosił na rękach"

Krzysiek słysząc mój śpiew zaczął mnie parodiować.

,, Za każdą chwile z Bartmanem oddałabym to co najdroższe... maleńki?"

-Po pierwsze to spadówa, bo się zaraz rozmyślę co do pilnowania twoich pociech, a po drugie to chyba Ci coś z tekstem nie poszło. - zaśmiałam się.
Bez spinyyy. 
- Dobra dobra. Daleko jeszcze ? 
- Właściwiee... - zaparkował pod domem. - Właściwie to już jesteśmy. 
- W końcuuu . - westchnęłam wysiadając z auta.
- Przepraszam bardzo to nie moja wina, że na mieście były korki.
- Oh realy ? Myślałam, że specjalnie zatrudniłeś tych wszystkich kierowców, żeby na każdych światłach w mieście było ich pełno. - przybiłam sobie face palma.
- Śmieszne.. - bąknął. Weszliśmy na podwórek gdy nagle naskoczył na mnie bernardyn, z taką siłą, że po chwili leżałam na trawie, i zaczął mnie lizać. Oczywiście kochany Igła zamiast mi pomóc to dławił się śmiechem. 
- Możesz ściągnąć ze mnie to bydle ? 
- Barry sta..starczy.. - wydukał przez śmiech. - uciekaj już.
- W sumie bardzo fajny pies.
- Mówisz ? Barry chodź pani się chce z tobą pobawić. - zagwizdał.
- Nie nie proszę ! - schowałam się za jego plecami.
- No przecież mówiłaś, że fajny.
- Tak, ale wole uniknąć kolejnej konfrontacji trawa-twarz.
Ze śmiechem weszliśmy do domu Ignaczaków. 
- Krzysiek wreszcie. Miałeś być jakieś pół godziny temu. Jak się nie spóźnię to będzie jakiś cud chyba. 
- Jestem już jestem. Się okazało, że mamy trening dzisiaj jeszcze jeden, ale Klaudia zaoferowała mi, że zajmie się Sebą i Dominiką więc spokojnie możesz jechać.
- Ty to zawsze musisz nakręcić. - pokiwała karcąco głową. - Hej Iwona jestem. - posłała mi serdeczny uśmiech. - Klaudia. - uścisnęłam jej dłoń i również się uśmiechnęłam. - To ja lecę. Krzysiu pokaż Klaudii dom, dzieci są w salonie i oglądają bajki. - cmoknęła libero w policzek i wyszła.
- Dzieciaki! Patrzcie kogo wam przywiozłem.- krzyknął Igła ciągnąc mnie za sobą w stronę kanapy. - to jest Klaudia. Zostanie z wami, bo ja muszę jechać na trening.
- To ta od wujka Zbyszka ? - spytał Seba nie odrywając wzroku od telewizora, a moja mina mniej więcej wyglądała tak ';oo'. Czy to już kurde wiedzą wszyscy ?
- Tak to ta. - zaśmiał się Krzysiu, widząc moje zdezorientowanie.
- Dobra weź się już zbieraj, bo z Twoim szczęściem to nie zdążysz na ten trening i trener się wkurzy.
- Proszę Cię. Nasz trener jest tak spokojny jak.. w sumie nie wiem jak co. Nie pamiętam kiedy ostatnio zdarzyło mu się krzyknąć.
- Jak się spóźnisz to będzie miał okazję. - zaśmiałam się. - jedź, my sobie poradzimy, nie dzieciaki ? - pokiwali twierdząco głową.
- Tylko mam nadzieję, że jak wrócę to dom będzie stał w całości na tym samym miejscu co teraz.
- Tato nie bój żaby. Nie wypił Red Bull'a to nie odleci. - uspokajał go Sebastian. Swoją drogą to siedzę tu od 10 minut, a już mam wrażenie, że młody ma charakter Krzyśka, a jeżeli on już ma takie wejścia to co będzie dalej? 
Przez następne dwie godziny bawiliśmy się chyba we wszystkie możliwe zabawy. Zaczynając od chowanego, a kończąc na ciuciubabce. Nie mieliśmy już co robić w domu więc poszliśmy do ogrodu pobawić się w piaskownicy.
- Klaudia, przyniesies mi picie ? - spytała Domi siedząc już bez butów w piasku.
- Okej, ale nigdzie mi się stąd nie ruszajcie. - wstałam, otrzepałam spodenki i ruszyłam do domu. Poszperałam w lodówce i znalazłam soczki w małych kartonikach, zapewne właśnie dla dzieciaków.
Już wychodziłam na taras kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Szybkim krokiem wróciłam do mieszkania i otworzyłam drzwi.
- Klaudia ? No Ciebie bym się tu nie spodziewał.


środa, 10 kwietnia 2013

Soooreeczkii !!

Witaam witam ;) Mała informacja. W tym tygodniu nie pojawi się żaden rozdział, ponieważ w weekend mam 3-dniowe igrzyska organizowane przez mój klub i niestety do domu wracać będę przez najbliższe dni późnymi wieczorami ze względu na pomoc w przygotowaniach, no , a w weekend oczywiście z powodu gry. ;) Mam nadzieję, że wytrzymacie ? ;D
A tak btw. na jakiej pozycji gracie lub na jakiej chciałybyście grać ? ;)
Pozdrawiam ;)

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział dwunasty

W rekordowym tempie znalazłam się pod blokiem Magdy. Nie było czasu czekać na windę, więc szybko wbiegłam na górę. Zobaczyłam przyjaciółkę siedzącą na schodach, całą spanikowaną.
- Ej mała, co jest ? - usiadłam obok i pogładziłam ją po plecach.
- Zgubiłam klucze od domu jak poszłam na zakupy, a w środku jest Hanka. Już widzę co mi zrobią rodzice jak się dowiedzą, że zostawiłam ją samą w domu. Taka stara, a taka głupia. Standardowa gadka, ale mają rację.- powiedziała szybko, ledwo co ją zrozumiałam.
- I ty dlatego wydzwaniasz do mnie o 7 rano ? - spytałam z politowaniem i spotkałam się z wściekłym wzrokiem Leny.
- Duśkaaaa... czy-ty-sobie-ze-mnie-żar-tu-jesz ? - prawie przesylabowała.
- Patrz i się ucz. - podeszłam do drzwi i ściągnęłam z włosów wsuwkę. Wsunęłam ją do zamka i pokręciłam parę razy. Nadusiłam na klamkę i drzwi się otworzyły. 
- Jak ty to zrobiłaś? Skąd ty to umiesz ? - wydukała.
- Jeszcze mieszkając w Krakowie mnie tego nauczyli. Wiesz, obracając się w starszym towarzystwie nie mogłam być gorsza i nie umieć takich prostych rzeczy. 
Na same wspomnienie naszej krakowskiej 'paczki' uśmiech wdzierał mi się na twarz. Miło tak czasem powspominać. Chociaż nie wszystkie sprawy są miłe.
Pozbierałyśmy wszystkie siatki ze schodów i weszłyśmy do środka. Z przyzwyczajenia trzasnęłam drzwiami, co w tym momencie nie było najlepszym rozwiązaniem. Do salonu od razu przyczłapała mała dziewczynka, ciągnąc za sobą wielką maskotkę. Dużo nie brakowało, żeby miś był większy od niej.
- Nawet nie dacie cłowiekowi pospać. - usiadła na kanapie i usadziła pluszaka obok siebie.
- Magda ja nie wiem po kim ona ma te geny, ale jest niesamowita.- w odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech. - Młoda skąd ty znasz takie słowa w ogóle ? - usiadłam na fotelu, a nogi opadłam o szklaną ławę stojącą na przeciwko.
- Ja mam imię. - burknęła zaplatając ręce na klatce piersiowej. 
- Strzelamy fochy ? - pokiwała twierdząco głową.
- No to zobaczymy. - szybki ruchem wstałam z fotela i znalazłam się na kanapie. Zaczęłam ją łaskotać. Śmiała się ' w niebogłosy' jak to się mówi. Po kilku minutach dałam jej spokój, bo zagroziła, że zaraz 'popuści' czego oczywiście nikt nie chciał. W tym czasie Magda przygotowała śniadanie dla małej. Wygoniłam ją do pokoju, żeby ubrała się, a sama poczłapałam do kuchni. Jest ósma rano, a ja na nogach. NOWOŚĆ. Ale mniejsza..
- Jak tam relacje mama- tata-Klaudia ? - zaczęłam rozmowę przyjaciółka. 
- Szczerze mówiąc to nie miałam okazji poruszać ani z jednym, ani z drugim tego tematu. Zresztą tata nawet nie wie, że słyszałam wtedy jego rozmowę, a mama.. Mama miała to przemyśleć, ale nie mam zielonego pojęcia co z tego wyszło, ale nie drążmy tematu. Nie chcę mieć zrypanego humoru od samego rana.
- Ołkeej ołkej. - uśmiechnęła się. Nawet nie zauważyłam, że Hania zdążyła już zjeść śniadanie.
- Jak jesteś najedzona już to ubieraj buty, bierz plecak i kierunek szkoła. - podeszła do niej Lena i pstryknęła jej palce w nos. Mała jak na skrzydłach pobiegła do przedpokoju i założyła buty. Zaprowadziłyśmy ją co przedszkola. W sumie nie miałam nic konkretnego do roboty, dlatego też poszłam z nimi. Wróciłam do domu, przebrałam się w coś wygodniejszego i ruszyłam do parku. Naszła mnie ochota na rolki. Tak. Rolki. Niby nie lubię sportu. Znaczy przynajmniej do niedawna, gdyż wydaję mi się, że dzięki niejakiemu brunetowi z zielonymi oczami udało mi się odrzucić ten wstręt. Wiem, może wydawać się to dziwne, że znamy się jakieś 2 tygodnie, a ja już mu się wyżalam i chodzę z nim na halę, do czego przez ostatnie lata nikomu nie udało się mnie nakłonić, ale on już tak na mnie działa. Sama się sobie dziwie. Ale wracając.. Jeździłam po parku jakieś dwie godziny. Zmęczyłam się trochę więc usiadłam na ławce. 
- Taka ładna dziewczyna, a sama siedzi ? - spytał blondyn dosiadając się do mnie. Wyglądał na typowego skejta. 
- Daruj sobie to słodzenie.
- Oo jaka niedostępna. - zaśmiał się i położył rękę na oparciu za moimi plecami.
- Czy ja według ciebie wyglądam na taką, która na ciebie leci ? - prychnęłam i zrzuciłam jego łapę z oparcia.
- Proszę cię.. na mnie leci każda. Masz ochotę na coś więcej ? - położył rękę na moim kolanie. 
- Czy ty się człowieku dobrze czujesz ? Wiesz coo.. na sąsiedniej ulicy jest bardzo dobra poradnia psychiatryczna.. może skorzystasz ? - odpowiedziałam spokojnie i znów strąciłam jego dłoń. Wiedziałam, że szybko sobie nie odpuści. 
- Przepraszam bardzo, ale czy nie widzisz, że pani nie ma najmniejszej ochoty z tobą rozmawiać ? - podszedł do nas znany mi osobnik. Przywitał się ze mną buziakiem w policzek, co mnie jednak zdziwiło, a nawet bardzo zdziwiło, po czym zwrócił się do kolesia.- Zrozumiałeś czy mam ci to wytłumaczyć inaczej ? - uśmiechnął się miło.
- Jasne.. już mnie nie ma. - zniknął w mgnieniu oka.
- Dzięki ci o wybawco. - zaśmiałam się.
______________________________________________________________
Siemson ;D 
Sora za porę, ale odsypiałam imprezę. ;D 
Początkowo ten rozdział miał wyglądać całkiem inaczej, ale postanowiłam, że zostawię sobie tą sprawę na następne rozdziały ;p Błyskotliwa ja ^^ :D No i wyszedł taki krótki i o niczym.
Także miłego czytania.

Komentuuujcie proooszę, bo się chyba załamie. ;c tyle wyświetleń, a komentarzy parę. ;c 

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział jedenasty


-Wszystko zaczęło się od mojego brata…
- Ty masz brata ? – spytał  nieco zdziwiony.
- Miałam.. Mieszkałam kiedyś w Krakowie. Kamil trenował siatkówkę. Był dobry, nawet bardzo dobry, ale jedno głupie zaspanie na trening wszystko zniszczyło. – zacisnęłam dłonie w pięści i walnęłam podłogę. – Dzień wcześniej był na imprezie, bo oblewali sukcesy, a że rodziców nie było akurat w domu to wziął mnie ze sobą. Wróciliśmy nad ranem. Mówiłam mu, żeby zadzwonił do trenera i wziął wolne, ale on się uparł, że pojedzie, bo nie dostanie się do wyjściowej szóstki na najbliższy mecz. Położyliśmy się spać na piętnaście minut, a spaliśmy dwie godziny. Jak się obudziliśmy okazało się, że Kamil powinien od 10 minut być na hali. Wziął tylko torbę treningową, kluczyki i wybiegł z domu jak poparzony. Zostałam sama więc rozsiadłam się na kanapie i włączyłam TV. Tak mnie wciągnęło, nawet nie spostrzegłam, że od około dwóch godzin Kamil powinien być w domu.
Zlałam to, bo w końcu był dorosły i sam za siebie odpowiadał. Przeskakiwałam z kanału na kanał i jedna rzecz przyciągnęła moją uwagę, a mianowicie Polsat News. Mówili o śmiertelnym wypadku 19-letniego chłopaka, jadącego czarnym Audi A4. Reszty nie słyszałam, bo wybuchnęłam  płaczem i w pośpiechu pobiegłam w miejsce zdarzenia. Moje przeczucia się sprawdziły. No, ale oczywiście musiało by być święto, jeżeli powiedzieli by coś 13-letniej dziewczynie. Jak się okazało rodzice byli już powiadomieni o wypadku. Nie mogłam uwierzyć w to, że mój brat nie żyję. Przez około 3 miesiące chodziłam tam, gdzie musiałam czyli do szkoły i nigdzie więcej. Całymi dniami przesiadywałam w domu. Nawet dziewczyny z mojego klubu tenisa nie były w stanie mnie stamtąd wyciągnąć. Kiedy w końcu pogodziłam się z jego śmiercią zaczęłam z powrotem chodzić na treningi. To mnie nawet uspokajało, mogłam się wyżyć. Gdy w końcu wróciłam do formy, a tu powtórka z rozrywki, tyle, że teraz w moim wykonaniu.- zacięłam się. Otarłam łzy z policzków i kontynuowałam. – Ja i moje głupie szczęście prawię wpadliśmy pod tramwaj, kiedy byłam na joggingu. Sama nie wiem jak ja to zrobiłam. Od tamtego czasu zerwałam ze sportem na zawsze. To jakieś fatum. Dwoje rodzeństwa dobrze radzących sobie w sporcie, gdy zaczyna osiągać sukcesy, spotyka śmierć. Znaczy prawie śmierć, bo ja jakoś uszłam z życiem. Wtedy przeprowadziliśmy się do Rzeszowa, bo rodzice nie chcieli, żebym musiała przechodzić przez to jeszcze raz i tu poznałam Magdę. W sumie wie o tym zdarzeniu moja rodzina, Magda i znajomi z Krakowa. Dziewczyny, które zaczynały grę w tym samym czasie co ja, teraz są znane na całym świecie, a ja siedzę w Rzeszowie i nic poza tym nie robię.- skończyłam swój monolog  i odetchnęłam. Zrobiło mi się lepiej na sercu, że zna całą prawdę i nie będę musiała kolejny raz mu tego mówić. Zibi siedział w bezruchu obok mnie, a z jego twarzy nie dało się nic wyczytać. Po chwili ciszy przybliżył się do mnie i objął ramieniem.
-Najważniejsze, że tobie nic nie jest i jesteś tutaj teraz ze mną. – pocałował mnie w czoło i posłał szczery uśmiech. Siedzieliśmy chwilę w ciszy.
- Kto ostatni przy drzwiach stawia lody. – krzyknęłam i poderwałam się z podłogi. Co jak co, ale biegam to ja nawet szybko. No, ale jak tu wygrać ze sportowcem ? Niemożliwe. Gdy byłam jakieś 20 metrów od drzwi Zbychu mnie wyprzedził, ale błyskotliwa ja wpadłam na genialny pomysł.
- Aaałłł moja kostkaa. – krzyknęłam upadając na parkiet. Coś ostatnio dużo krzyczę… Ale mniejsza. Siatkarz się przestraszył i podbiegł do mnie.
- Co ci się stało ?! Daj, pokaż to. Masakra. Po co ja się z tobą w ogóle ścigałem. Ale ze mnie idiota. – zaczął panikować.
- Podaj mi rękę, bo sama nie wstanę. – złapałam jego dłoń i zanim zdążył zrobić jakikolwiek ruch, pociągnęłam go tak, że teraz on leżał na ziemi. Zaśmiałam się głośno i dobiegłam do 'mety'. W świetnych humorach wróciliśmy do swoich domów, oczywiście wcześniej zatrzymaliśmy się w kawiarni, by kupić obiecany deser. Wzięłam szybki prysznic, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam .  Obudziły mnie jak zwykle promienie słoneczne. Szlak! Znowu nie zasłoniłam okna.
Nawet nie zauważyłam, że rozładował mi się wczoraj telefon. Podłączyłam komórkę pod ładowarkę i od razu sprawdziłam nieodebrane połączenia. Jedno od mamy to standardowo. Zdziwiło mnie coś innego. 15 połączeń od Leny. Nie powiem, trochę się przestraszyłam. Wybrałam numer i oddzwoniłam. Odebrała po pierwszym sygnale, a jak na nią to bardzo szybko.
- W końcu ile można do ciebie dzwonić!? Szybko przyjeżdżaj do mnie.. Natychmiast ! Boże rodzice mnie zabiją…
______________________________________________________
CZYTA TO KTOŚ WGL ? ;D

Głupia Netia. Grrrr.... Dwa dni bez internetu ;c Także sorry za brak rozdziału. ;)
Najważniejsze, że już jest ;D 
Jak tam po świętach ? 
U mnie + 3 kg do wagi wyczuwam. ;c ale tak to jest jak ma się 4 braci, w dodatku starszych. Zjadą się wszyscy z rodzinami i jak tu masz człowieku się nie nawpierdalać ? xdddd :D 
+ chyba se otworze domowe przedszkole :D:D 
Dobra nie zanudzam już. Miłego czytania ;)
Pozdrawiam ;* ;)