czwartek, 28 marca 2013

Rozdział dziesiąty

- O cześć Zbyszek..
- Dzień dobry. - uścisnęli sobie dłonie, a ja stałam jak zamurowana. 
- Tato skąd ty znasz Zbyszka ? 
- Aaa to dłuższa historia. - machnął dłonią. - Kiedyś na trasie, jak jeszcze busem jeździłem w zeszłym roku, zepsuło mi się auto i zadzwoniłem do Tomka, żeby mi kogoś podesłał. Padło na Zibiego. - wytłumaczył.
- I nic mi nie powiedziałeś ? - moje oczy wyglądały jak pięciozłotówki.
- I tak wtedy nie wiedziałaś kto to. - krzyknął z kuchni.
- No nie gadaj.. - teraz to oczy siatkarza wychodziły z orbit.
- No chyba nie myślałeś, że każda osoba w kraju wie kim jesteś? - zaśmiałam się.
- Szczerze mówiąc to miałem taką nadzieję. - udał zasmuconego.
- Nie wszyscy interesują się sportem. - poklepałam go po policzku i ruszyłam w kierunku kuchni, by po chwili wrócić z dwoma szklankami soku.
- Zaraz.. zaaaaraaaaz. Ja już trochę nie ogarniam. Nie lubisz sportu.., a na mecze chodzisz ? - był wyraźnie zaskoczony.
- Taki wyjątek. - uśmiechnęłam się.
- Dla mnie ?
- Pff.. chciałbyś. - prychnęłam. - Lena koniecznie chciała iść. Wiesz, ona to taki 'fan number one'. Ma pełno autografów sportowców, plakatów i kiedyś... - przypominając sobie tą sytuację wybuchnęłam śmiechem. - spała ze zdjęciem pod poduszką.. - wydukałam przez śmiech.
- Kogo ? - dopytywał.
- Zgaduj. - opanowałam się trochę.
- Młaaaa ?
- Dobrze, że za marzenia nie karają. - mruknęłam za co dostałam kuksańca. - Okej noo, żartowałam. Gramy dalej czy się poddajesz ?
- A jaka będzie nagroda ?
- To powiedzmy, że możesz wybrać ją sam. - na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek.
- Bartek.
- Co Bratek?
- No na zdjęciu.
- Eeejjj skąd wiedziałeś ? - zmrużyłam oczy.
- Połączyłem fakty. - wyszczerzył się. - No to teraz nagroda. - nadstawił policzek i wskazał palcem. - tutaj poproszę. - przysunęłam się bliżej i chciałam musnąć jego policzek. Szlak ! Znowu dałam się nabrać, bo ten w ostatniej chwili się obrócił. Powtórka z rozrywki ? Może. Tylko, że teraz jakoś nie protestowałam.
- Klau... o sory. Nie będę przeszkadzać. - tata z mega wielkim bananem przyklejony  do twarzy wycofał się z pokoju. Popatrzyliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
- A tak wracając do tematu.. to ruszaj dupsko i jedziesz ze mną na halę. Jeżeli nie lubisz sportu to trzeba to zmienić.
- Może mam do tego powody. - mruknęłam pod nosem i wyraźnie posmutniałam. Na samą myśl o przeszłości oczy mi się szklą.
- Hej mała co jest? - spytał gładząc mnie po policzku.
- Mała to jest twoja pała. Ja jestem niska. - zaśmiałam się. - nie chcę teraz o tym rozmawiać, ale na halę możemy pojechać... tylko się przebiorę. - dodałam jeszcze na końcu i pobiegłam na górę. Wyciągnęłam z szafy pierwsze-lepsze dresy, bokserkę, bejsbolówkę i w mgnieniu oka zmieniłam moje odzienie. Po paru minutach siedzieliśmy już w Zbyszkowym audi.  Korki, korki i tu was zaskoczę... KORKI.
- W końcu.. ile czasu można jechać 16 kilometrów ? - westchnęłam wysiadając na parking.
- A co miałem po chodnikach jechać ? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Weszliśmy do hali, Zbyszek poszedł do szatni przebrać się, a ja usiadłam na plastikowym krzesełku i zmieniłam buty.
- Pokaż na co cię stać.. - nucił pod nosem siatkarz ciągnąc za sobą wózek pełen piłek. Wzięłam jedną i zaczęłam odbijać o ziemie.
- No to teraz mistrzunio pokaże ci jak się gra. - wypiął dumnie pierś. Stanęliśmy na przeciwko siebie, po obu stronach siatki. Szło mi całkiem dobrze jak na tak długą przerwę od sportu. Nawet parę razy udało mi się zaatakować.
- Czy ty kiedyś grałaś w siatkówkę ? - spytał Zibi siadając koło mnie na parkiecie.
- Nie. - odparłam krótko.
- Nie ma co, wyczerpująca odpowiedź. Świetnie ci szło. Dlaczego nie trenujesz żadnego sportu ?
- To długa historia. - znów ta przeszłość.
- Powiesz mi o co chodzi ? Zawsze gdy poruszam ten temat robisz się mega smutna. - odgarnął mi kosmyk włosów, który niespodziewanie spadł mi na twarz, za ucho.
Westchnęłam głęboko.
- Wszystko zaczęło się od mojego brata..


__________________________________
Jeżeli jesteś, zostaw komentarz. Prooszę :-)  

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział dziewiąty

Z mojego błogiego snu wyrwała mnie Magda. Coś ostatnio często to robiła. Zaczynam się jej bać.
- Duśka możesz mi powiedzieć co u mnie na kanapie robi Bartek ? - powoli zaczęłam przetwarzać co do mnie mówi, bo z rana niezbyt szybko zaczynam kojarzyć. Otworzyłam jedno oko i na widok jej miny ledwo pohamowałam wybuch śmiechu. Oj biedna Lencia najwyraźniej wczoraj za dużo wypiła. Postanowiłam się z nią trochę podroczyć.
- Myślę, że śpi. - powiedziałam  z powagą w głosie.
- Och serio ? - spojrzała na mnie jak na idiotkę. - skąd on się tu wziął? Znaczy.. to pamiętam, ale dlaczego nocuje u mnie jakoś niezbyt.
- Wiesz po takiej nocy to nie chciał ci przeszkadzać i położył się na kanapie.
- A..ale czy my coś.. tego ? - na jej twarzy pojawiło się przerażenie.
- No nie mów, że nie pamiętasz ? - o taaak. Uwielbiam ją wkręcać, ale to kara. Mnie się tak wcześnie rano nie budzi.
- O matko... - ukryła twarz w dłoniach. - ostatnie co pamiętam to jak się całowaliśmy. -  Dłużej nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem.
- Żartowałam. - wydukałam przez śmiech. - Nie chciałaś go wypuścić więc zamknęłaś mu drzwi przed nosem i schowałaś klucze.
- Zabiję.. normalnie uduszę jak psa. - rzuciła się na mnie robiąc ' kanapkę' .
- Złaaaaaaź ze mnieeee.
- Hmmm.. zastanowię się - zaczęła oglądać swoje paznokcie.
- Bo powiem Bartkowi, że w wieku 14 lat trzymałaś jego zdjęcie pod poduszką i każdego dnia przed snem sobie z nim rozmawiałaś . - momentalnie sturlała się z moich pleców.
- Nie zrobisz tego.. - zmrużyła oczy. - dobra w co ja wierzę.. wiem, że to zrobisz. - zaśmiała się.
- Nie dacie człowiekowi pospać ? - do pokoju wparował Kurek.
- O Bartusiu, a wiesz, że - nie dokończyłam, bo zdążyła zasłonić mi usta.
- Nie słuchaj jej ona bredzi.- krzyknęła jak odrywałam jej rękę od twarzy.
-  Jesteście niemożliwe. - uśmiechnął się.
- Dobra noo. Już się zamknę, ale ty robisz śniadanie. - wskazałam palcem na przyjaciółkę.
- Ołkeeej. A odezwij się słowem to nie jesz. - krzyknęła wychodząc z pokoju.
- O to ja ci pomogę. - Kurek także zniknął za drzwiami pokoju. Podniosłam się do pozycji siedzącej i wzięłam do ręki telefon. 12;31. Wyszperałam w szafie Len ciuchy i zamknęłam się w łazience. Wzięłam długi prysznic, ubrałam się, a włosy związałam w wysokiego kucyka. Dumna z siebie wyszłam po 15 minutach i ruszyłam w stronę kuchni. Żyłam ze świadomością, że moje śniadanko już czeka, ale zastałam nieco inny widok. Tak, tak, dobrze myślicie. Magda siedziała na blacie i obejmowała rękoma szyję Bartka.
- Ojej przepraszam, że przerywam tak romantyczną scenę , niczym z jakiegoś filmu, ale mój żołądek niezwłocznie potrzebuje pokarmu. - uśmiechnęłam się krzywo. Wyjęłam z lodówki kabanosy, bułkę z chlebaka i udałam się do salonu.
- Zabiję... - syknęła cicho przyjaciółka.
- Słyszałam. - wydarłam się, co Bartek skomentował tylko śmiechem.
- Kiedy jedziemy po Hanie ? - spytała Lena siadając obok mnie i zabierając mi jednego kabanosika.
- Masz darmowego neta w telefonie ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, nie odrywając wzroku od telewizora.
- No mam, a po co ci ? - podała mi swojego smartfona.
- Bo nie chce mi się iść po twojego laptopa, a chce sprawdzić o której mamy autobus lub tramwaj. - odparłam wpisując adres w przeglądarkę.
- A po co wam autobus ? Macie mnie. - Kurek ukazał rząd swoich białych ząbków.
- A patrz.. zapomniałam, że mamy prywatnego szofera. - pacnęłam się w czoło. - To ruszać dupska i jedziemy. - w mgnieniu oka znaleźliśmy się w samochodzie siatkarza.
- To gdzie jedziemy ? - spytał ruszając.
- Kwiatowa 16.
- Ej a tam nie mieszka Swędrowski ?
- No, ależ ty błyskotliwy. To mój wujek, geniuszu.
- W sumie to samo nazwisko. - uśmiechnął się nie odrywając wzroku od drogi.
- Braaaawoo. - zaklaskałam mu nad uchem.
Po około 10 minutach jazdy znaleźliśmy się pod chatą stryjka. Jak to miałam w zwyczaju weszłam bez pukania. Antek jak tylko zobaczył Bartka rzucił mu się na szyję. Widać, że bardzo go lubi.
- Wujek chodź się ze mną pobawić autem, bo dziewcyny cały czas bawią się tylko jakimiś babskimi rzeczami. - złapał siatkarza za rękę i zniknęli za drzwiami pokoju malucha.
- O cześć dziewczyny. - z kuchni wyłonił się stryjek. - napijecie się czegoś ?
- To ja soku poproszę. - rozsiadłam się na kanapie.
- No chyba nie myślałaś, że ci go przyniosę ? - spytał siadając koło mnie. Nie ma co, żarty się mu trzymały.
- Ach jakoś mi się nagle odechciało pić. - westchnęłam i sięgnęłam do kieszeni, bo poczułam wibrację, co oznaczało nową wiadomość. Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Zbyszek.
Hej piękna masz dziś chwilę ? ;) 

Maybe.. :-)  zależy o co chodzi.

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

Miły wypad na lody ? :-) 

Ołkeeej. Gdzie i o której ? 

Wpadnę po ciebie tak za godzinkę ok ? 

Czekam. :-) 

- Jak tam Zbychu ? - wypalił nagle wujek.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Proszę cię. Przede mną nic się nie ukryję. Poza tym trąbią o was na każdym portalu plotkarskim. Swoją drogą Klaudia Bartman.. nieźle brzmi. - po wypowiedzeniu ostatnich słów dostał kuksańca w ramię. Mimo różnicy wieku nieźle się dogadywaliśmy. 
- Dobra spadamy. Mam sprawę do załatwienia. 
- A czy ta sprawa ma prawie dwa metry, ciemne włosy i gra w reprezentacji ? - spytała Magda ukazując rząd swoich białych zębów.
- Zbieraj lepiej swoją ferajnę. - wystawiłam w jej stronę język. Bez słowa ruszyła na górę.Chyba ją trochę przytkało. Po chwili stała z Hanią już na dole. Wyrwałyśmy Bartka z zabawy, który był jak w transie. Brakowało mu tego pewnie. Bo niby każdy ma w sobie trochę dziecka, prawda ? Odwieźli mnie do domu. Rodzice w pracy, niema co liczyć na obiad więc szybko przebrałam się w trochę cieplejsze ciuchy, bo na dworze zrobiło się nieco chłodniej. Makijażu nie robiłam. Jakoś nie lubię się tapetować. Wyznaję piękno naturalne. Ewentualnie tusz czy eyeliner. Gotowa usiadłam na kanapie ze szklanką pomarańczowego soku w ręce i włączyłam tv. Trudne sprawy to jest to co tygryski lubią najbardziej. A szczególnie z Dariuszem w roli głównej. Zapatrzona w serial nawet nie zauważyłam jak ktoś wszedł do domu.
- Buu ! - wydarł się, a ja aż podskoczyłam.
- Bartman idioto ! - zaśmiałam się.- chcesz, żebym zawału dostała ? Czy może chciałeś być tak romantyczny jak on ? - pokazałam palcem na ekran.
- O masz ci los.. nie wziąłem szampana. - pacnął się w czoło.
- A ja nie mam wanny. - zrobiłam 'smutną' minkę. - Z naszych lodów chyba też nici . - spojrzałam w stronę okna. Rozpadało się. - To może zostańmy tutaj ? - zaproponowałam.
-W sumie czemu niee . - uśmiechnął się uroczo. Uroczo ? Boże co się ze mną dzieję ?
- Wiesz co ci powiem ? Zgłodniałam.
- To usiądź sobie wygodnie, a mistrzunio kuchni Zbysio przygotuje coś specjalnego.
- wypiął dumnie pierś i popędził do kuchni.
- Tylko mi domu nie spal. - krzyknęłam i ponownie rozłożyłam się wygodnie na sofie. Skakałam po kanałach. Nic ciekawego, zresztą jak zawsze w wakacje. Podniosłam moje cztery litery i powędrowałam do kuchni. Nie powiem, pachniało nieziemsko.
- Co tam pichcisz ? - zagadnęłam siadając na parapecie.
- Naleśniki z bananem i nutellą. Mam nadzieję, że lubisz..
- Uwielbiam. - uśmiechnęłam się szeroko. Na samą myśl o tym daniu moje ślinianki się uruchomiły.
- Gdzie są talerze ? - spytał rozglądając się po szafkach.
- Do góry, pierwsza od lewej, ale ja zaniosę. Nie będę cię tak wykorzystywać. - wyciągnęłam dwa talerze, sztućce i zaniosłam na stół. Po chwili dołączył do mnie Zibi z stertą naleśników. Życzyliśmy sobie nawzajem smacznego i zaczęliśmy spożywać posiłek.
- Fuuuuj, ale niedobreee. - skrzywiłam się, a siatkarz się zasmucił. - Dobra żartowałam. Pyszne jest.
- Takie małe, a takie wredne. - zaśmiał się pod nosem biorąc kolejny kęs do buzi.
- No nie teraz to ja się obrażam. - zaplotłam ręce na klatce piersiowej i zrobiłam minę typu ' foch forever ' .
- Jesteś tego pewna ? - pokiwałam twierdząco głową. Wstał od stołu i podszedł do mnie. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a ten złapał mnie w talii i przerzucił sobie przez ramie. Oczywiście nie reagował na moje protesty. Zaniósł mnie do salonu i posadził na sofie.
- W końcu. Jeszcze trochę i nabawiła bym się lęku wysokości. - odetchnęłam z ulgą.
- Nadal masz na mnie focha ? - spytał spoglądając na mnie oczami kota ze Shreka.
- Nieeech pomyślę.. - zrobiłam minę myśliela. - jeszcze większego. - odwróciłam głowę w stronę okna. Nie długo dane mi było nacieszyć się spokojem, bo mądry pan Bartman zaczął mnie łaskotać. Normalnie dostałam dzikiej furii. Tarzałam się po całej kanapie jak głupia i śmiałam w niebo głosy. Zapewne dręczył by mnie dłużej gdyby ktoś nie przerwał nam naszej 'zabawy'.
- O cześć Zbyszek..

_______________________
Wiiiitam i na wstępie przepraszam, że nie dodałam rozdziału w weekend, tak jak obiecałam. Miał pojawić się wczoraj, ale od rana pracowałam jako wolontariusz okolicznej fundacji, a po powrocie do domu rozłożyła mnie gorączka. Nawet meczu bym prawie nie obejrzała do końca, bo dwa razy prawie zasnęłam, ale mamusia mnie rozbudzała. Trochę krótki i praktycznie o niczym. Bez ładu i składu, ale tak to jest jak piszę się go z gorączką.
Resovia w finaleeee, łiiii *.* nadal w to uwierzyć jakoś nie mogę. ;) a wy zadowoleni czy nie ? :-)
Pozdrawiam :-)


Jeżeli już tu jesteś, zostaw komentarz. Prooosze :-) 

środa, 20 marca 2013

UWAGA !!!

CHCIAŁAM WAM OZNAJMIĆ, ŻE NABRAŁAM JUŻ TROCHĘ WPRAWY W PISANIU ROZDZIAŁÓW ;) DLATEGO POJAWIAĆ BĘDĄ SIĘ ONE W ŚRODY I WEEKENDY ;) CO DO WEEKEND'ÓW TO NIE JEST POWIEDZIANE, ŻE BĘDZIE TO TYLKO JEDEN ROZDZIAŁ ;) 
ENJOY ;D

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział ósmy

Tomek ruszył w stronę chłopaków, aby się przywitać. Popatrzyłam na Magdę, a ona najwyraźniej była w siódmym niebie. No cóż nie codziennie wbija się na imprezę ze swoimi idolami. Przynajmniej ona będzie się dobrze bawić.
- Ooo Klaudiaa . Czeeść. - lekko już wstawiony, jak pamiętam z meczu, Ignaczak podleciał do nas i zaczął nas witać.
- Znamy się ? - spytałam ze zdziwieniem, co przerodziło się w szeroki uśmiech.
- no proszę cię, Bartman tyle o tobie nawijał, że nie da się ciebie zapomnieć. - wyszczerzył się. - Krzysiek jestem.
- Klaudia, ale to już wiesz. - również ukazałam rząd swoich zębów i uścisnęłam wyciągniętą w moją stronę dłoń.- a to jest Magda, moja przyjaciółka. - Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i ruszyliśmy w stronę balangowiczów. Krzysiek przedstawił nas reszcie towarzystwa, gdyż Tomek nawet nie raczył ruszyć swoich zacnych czterech liter. Usiadłyśmy koło Bartka Kurka, a na przeciwko nas siedział Marcin Możdżonek z dziewczyną. Przesiedzieliśmy tak jakieś pół godziny żartując czy opowiadając dziwne historie ze swojego życia. Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń.
- Zatańczymy ? - spytał gdy spojrzałam w jego stronę.
- O proszę cię. Twoja blondi cię wystawiła ? - parsknęłam śmiechem.
- Jaka blondi.. a chodzi  ci o Aśke ?
- A skąd ja mam niby wiedzieć jak ona się nazywa ?
- Aśka. Rozstaliśmy się niedawno.
- No jakoś nie wyglądaliście na dwoje obojętnych sobie ludzi kiedy mizialiście się w ogrodzie.
- To nie tak.. Byłem z nią pogadać, żeby w końcu dała mi spokój. Ona zrobiła mi awanturę, a gdy cię zobaczyła przykleiła się do mnie. Pobiegłem za tobą, ale nigdzie cię nie znalazłem. Zresztą sama słyszałaś naszą kłótnie. No raczej gdybyśmy byli razem nie wyzywalibyśmy się od najgorszych, nie ? - wywrócił oczami- uwierz mi proszę. - nie wiedziałam co mam w tym momencie odpowiedzieć. Te słowa mnie totalnie zamurowały.
- Wierze ci. - po dłuższym zastanowieniu powiedziałam prawie niesłyszalnie, ale tak, żeby Zbyszek usłyszał.
- Uuuuf.. nawet nie wiesz jak mi ulżyło. - chyba pierwszy raz tego wieczoru ukazał rząd swoich białych zębów.
- Szczerze ? To mi teeż. - odparłam z równie wielkim bananem na twarzy.
- No to teraz możemy zatańczyć? - kiwnęłam tylko głową na zgodę i po chwili byliśmy na parkiecie. Przetańczyliśmy razem parę kawałków. Mogę to śmiało stwierdzić, Zibi jest świetnym tancerzem. Wróciliśmy do stolika i o dziwo nie zastałam tam Magdy. Spojrzałam na zegarek .Dochodziła północ. Zaczęłam rozglądać się po klubie, ale po Magdzie ani śladu. Wróciłam do stolika cała spanikowana.
- Chłopaki szybko ruszać dupska i pomóc mi szukać Leny.
- Ale Klauduś spokojnie. To już duża dziewczynka, nic się jej nie stanie. - rzucił tylko Krzysiek polewając kolejna kolejkę tego polskiego specjału o nazwie wódka.
- O dziękuje, wiedziałam, że mogę na was liczyć. A w ogóle trener wie o imprezie ?
- Trenera nie ma. - ocknął się przysypiający już lekko Nowakowski. - wyjechał na parę dni do domu. Sprawy rodzinne. - wyszczerzył się, na co ja wywróciłam oczami.
- Ja ci pomogę. Oni nie są w stanie . - Zibi stanął za mną i szepnął mi do ucha. No tak. Tańcząc ze mną ominął pare kolejek i trzymał się najlepiej ze wszystkich.
- To może weź idź na górę poszukaj, a ja sprawdzę na zewnątrz. - pokiwał twierdząco głową i zniknął na klatce schodowej. Podeszłam do drzwi wyjściowych, uchylając je lekko. To, co zobaczyłam za nimi wmurowało mnie w ziemie.
- Do góry jej nie ma. - zbiegający po schodach siatkarz próbował przekrzyczeć muzykę. Obróciłam się w jego stronę i pomachałam dłonią dając mu znak, żeby przybliżył się do mnie. Jego reakcja na widok za drzwiami była podobna do mojej. Na schodach przed wyjściem siedziała moja przyjaciółka w bluzie niejakiego Kurka, który zresztą siedział obok.


Tymczasem Magda

- O zobacz spadająca gwiazda. - Bartek wskazał ręką na niebo.
- Pomyśl życzenie. - uniosłam kąciki ust do góry i opierając się na łokciach odruchowo zamknęłam oczy.
- Właśnie to zrobiłem. Ale teraz zależy czy pomożesz mi je spełnić.
- Jeżeli jestem w stanie. - zaśmiałam się cicho, nadal nie otwierając oczu. Po tych słowach nie usłyszałam odpowiedzi. Po chwili poczułam na swoim policzku jego oddech. Otworzyłam oczy i ujrzałam ten jego uśmiech. Szczery, przepełniony ciepłem. Odwzajemniłam go także unosząc kąciki ust w górę. Poczułam jego słodkie wargi na swoich. Nie protestowałam. Oddałam się chwili. W końcu się od siebie oderwaliśmy.
- Rozumiem, że to było to życzenie ? - zapytałam, a uśmiech wciąż nie schodził mi z twarzy.
- A jak myślisz ?
-Mylę, że tak . - popatrzyłam w jego oczy i znów zatopiliśmy się w pocałunku. Przerwało nam chrząknięcie kogoś za nami i ciche śmiechy. Momentalnie się od siebie odskoczyliśmy.

Wracając do Klaudii

Widząc jak się całują nie mogłam sobie odpuścić. Wiem wiem, w tym momencie powinno paść ciche ' chodźmy, nie przeszkadzajmy im ' , ale musiałabym nie być sobą, żeby nie przeszkodzić gołąbeczkom. Odchrząknęłam cicho. Odskoczyli od siebie jak poparzeni. Popatrzyliśmy na siebie ze Zbyszkiem i wybuchnęliśmy śmiechem. Gdyby wzrok mógł zabijać, z pewnością zginęłabym na miejscu, a sprawcą mej śmierci byłaby Magda. Bartek skwitował to tylko śmiechem. Wróciliśmy całą czwórką do środka, gdzie reszta ekipy ledwo trzymała się na nogach.
- Dobra ferajna, zbierać się. Ja dzwonie po taksówki i wracamy. - Zbyszek widząc zaistniałą sytuację wyciągnął telefon z kieszeni i zamówił 3 taksówki. Odnalazłam w tym tłumie Tomka i spytałam czy wraca z nami. Wybełkotał, że kumpel zaraz po niego wpadnie i żebyśmy się nim nie przejmowały.
- Dobra Len spadamy, nie ?
- Z kim wracacie ? - momentalnie koło nas znalazł się Kurek.
- Same. Do domu Len mamy nawet nie kilometr. - uśmiechnęłam się w stronę siatkarza.
- Nie ma mowy. Jeszcze się wam coś stanie o tej porze. Czekajcie wezmę od Pita kluczyki i was odwiozę. - w mgnieniu oka zniknął z mojego pola widzenia. W końcu mogłam zagadać do Magdy.
- No jak tam pani Kurek. - wyszczerzyłam się jak głupi do sera.
- Dawno twarz kapcia nie widziała ? - po jej minie nie dało się stwierdzić czy mówi to na serio czy 'dla jaj', ale po dłuższym czasie próbowania utrzymania powagi wybuchnęła śmiechem, co również zrobiłam ja.
- Dobra możemy jechać. - po chwili nieobecności dołączył do nas Bartek.
- Ok. Tylko czekaj pożegnam się ze Zibim.
- To czekamy w aucie. - krzyknął za mną Bartek i ruszyli w stronę drzwi.
- Zibi dasz sobie radę z tą bandą ? - spytałam, trochę mało ogarniającego w tym hałasie, Bartmana.
- Jasnee.. to nie pierwszy raz . - zaśmiał się.
- Ej nie rób z nas pijaków. - nawet nie wiem skąd obok nas znalazł się Krzysiu. No tak. Po dzisiejszym wieczorze mogę śmiało stwierdzić, że jego jest wszędzie pełno. Współczuje jego żonie. - Ja sportowiec jestem. Ja nie piję. - wypiął dumnie pierś przy czym lekko się zachwiał.
- Dobrze dobrze Igiełko, my wiemy, ale lepiej już usiądź, bo to może źle się skończyć.- Zbyszek trzymając siatkarza za ramię wskazał na krzesło. Ten tylko coś zamruczał pod nosem i spełnił prośbę kolegi.
- To ja spadam pa - wspięłam się na palce i pocałowałam siatkarza w policzek.
- No ty chyba nie masz zamiaru wracać teraz sama do domu? - popatrzył na mnie jak na idiotkę.
- A nawet jeśli to co ?
- To nigdzie cię nie puszczam. Przecież może ci się coś stać.
- Martwisz się o mnie ? - nie powiem, trochę się zdziwiłam.
- A nie można ? - zaśmiał się.
- Można moożna. Nie, nie wracam sama. Bartek nas odwiezie do domu Leny.
- Ołkeej. Ale wieesz.. jakoś byłbym spokojniejszy gdybym miał pewność, że dotarłaś do domu cała i zdrowa. Jakiś telefon czy cooooś.. - na jego twarzy pojawił się szarmancki uśmieszek.
- To tak się teraz wyrywa dziewczyny ? - zaplotłam ręce na klatce piersiowej.
- A co nie podoba ci się ?
- Wiesz jakoś za mało romantyczności w tym było. - udałam smutną.
- Och ma Klaudioo ukochana czy dasz mi swój numer, abym mógł dziś spokojnie zasnąć, wiedząc, że twojemu życiu nie zagraża niebezpieczeństwo ?
- Może daaam.. zaraz ukocha.. że co ?- moje oczy wyglądały w tym momencie jak pięciozłotówki.
- Wiesz.. czytałem ostatnio, że jesteśmy parą. Jakoś trzeba sobie okazywać tą wielką miłość, nieprawdaż ?
- Dobra dobra nie filozofuj, tylko daj telefon.  - zaśmiałam się słysząc tą jego jakże czułą wypowiedź. Podał mi swojego samsunga. Szybko wpisałam dziewięć cyfr i oddałam telefon właścicielowi. Pożegnałam się jeszcze raz i szybkim krokiem wyszłam z klubu. Równie szybko znalazłam się w samochodzie Kurka, a że noc równa się brak korków to po około 10 minutach byliśmy pod blokiem mojej przyjaciółki. Podziękowałam za transport i wyszłam z samochodu. Wpisałam kod, który znała na pamięć i weszłam na klatkę schodową. Rzadko korzystałam z windy, ale dzisiaj miałam takiego lenia, że nie dotarłabym o własnych siłach na górę. Wjechałam na piętro, na którym znajdowało się mieszkanie Leny, wyciągnęłam klucz spod wycieraczki i weszłam do środka. Wygrzebałam z szafy Magdy jakąś większą bluzkę, krótkie, materiałowe spodenki i wparowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zmyłam resztki makijażu, ubrałam moją dzisiejszą 'piżamkę' i jak nowo narodzona wyszłam z pomieszczenia. Widok jaki zastałam w salonie nieco mnie zdziwił. Nie wiem co robił o prawie pierwszej w nocy w mieszkaniu Leny Bartek, ale byłam zbyt zmęczona, żeby się nad tym zastanawiać.
- To ja spadam spać zakochańce. Tylko grzecznie mi tu. Dobranoc.- także życzyli mi dobrych snów. Weszłam do mojej dzisiejszej sypialni, ułożyłam się wygodnie na łóżku i wysyłając uprzednio sms'a Zibiemu, że jestem cała i zdrowa, odpłynęłam w krainę Morfeusza.
_______________________
Witam witam wiiitam ;D Taki supraaaj dla was ;)
Ogarnęłam w końcu tą godzinę ;) Trzeba było wejść w układ ;D MONDRA JA :D
Jeśli już tu jesteś, zostaw komentarz ;) Jakoś się cieplej na sercu robi, wiedząc, że ktoś to czyta ;) 
Pozdrawiam ;* ;)

piątek, 15 marca 2013

Rozdział siódmy

Dumne z siebie ruszyłyśmy w stronę przedszkola. Wiem wiem.. dziwnie to zabrzmiało, ale cóż. Dla uściślenia  dodam, że po Hanie. Po około półgodzinnym maratonie znalazłyśmy się pod budynkiem. Lena weszła do środka, a ja zostałam na dworze, gdyż błysnęłam moją inteligencją i stwierdziłam, że nie jestem tam potrzebna. Usiadłam na schodach i czekałam, aż dziewczyny raczą wyjść. Rozejrzałam się dookoła i mój wzrok przykuł piękny różany ogród. Podniosłam swoje szanowne cztery litery i ruszyłam w jego stronę. Muszę przyznać, widok zachwycający. Podeszłam do krzaczka i zaciągnęłam się zapachem czerwonej róży. Kątem oka zobaczyłam, że niedaleko mnie kłóci się jakaś para. Kłoci.. tak to najlepsze określenie. Ich wydzieranie się z pewnością było słychać w promieniu 5 km. Spojrzałam w ich kierunku i prawie zeszłam na zawał, gdy zobaczyłam kto to. Tak, dobrze myślicie. Nasz 'kochany' pan Bartman kłócił się z jakąś blondi. Gdy zauważyła, że na nich spoglądam szyderczo się uśmiechnęła i przykleiła się do jego ust. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, ale szybko ją otarłam i po prostu wybiegłam z ogrodu. Przed budynkiem czekała już na mnie Lena z Hanią.
- Duśka co się stało ? - spytała widząc wkur.. WKURZONĄ mnie.
- On tam był. Lizał się z jakąś blondi... - syknęłam przez zęby, odruchowo zaciskając dłoń w pięść.
- Kurna jaki on ?! Czy ty myślisz, że ja jasnowidz jestem ? - oburzyła się przyjaciółka i wskazała na ławkę. Usiadłam, a jej młodsza siositrzyczka wskoczyła mi na kolana.
- Zbyszek... - powiedziałam ściszając głos.
- Przecież ty go nawet nie lubisz.. - spojrzała na mnie znacząco, a ja wbiłam wzrok w ziemie. W sumie miała rację. Nie wiem co się ze mną działo. Coś się we mnie ruszyło po ostatnim spotkaniu.
- Uuu Klaudiaaa nam się zakooochaaaałaaaaa. - wyszczerzyła się.
- Głuupek . - dodałam z równie wielkim bananem po czym wstałam z ławki. - dobra laski ogar. Spadamy stąd.
- Kto ostatni na chodniku ten ciapa. - krzyknęła Hania i pognała w stronę uliczki. Jak to zawsze bywa musiała być pierwsza więc dałyśmy jej fory i ostateczne miano 'ciapy' otrzymała Magda. Cóż, nie wiem jak ona to przeżyje. To musi być na prawdę straszne. W dobrych humorach dotarłyśmy do domu dziewczyn i rozsiadłyśmy się w salonie, żeby pooglądać tv. Włączyłyśmy pierwszy-lepszy film i z zapartym tchem śledziłyśmy poczynania gangu. Nie no dobra, taki 'dżołk'. Włączyłyśmy Hani bajki, a same zajęłyśmy się opalaniem na przesuperowym balkonie.
- O patrz kogo to na dole nosi. - zaśmiała się Len wychylając głowę za barierkę. Przysunęłam się trochę bliżej poręczy i ujrzałam Tomka, kumpla z mojego roku. To chyba jeden z nielicznych trzymający się z dziewczynami.
- No siema lovelasie . - krzyknęłam spoglądając w dół. Długo nie mógł zaczaić kto go woła, co było bardzo dziwne, bo ona zawsze wszystko ogarniał. Co wakacje robią z ludźmi. - do góry matole.
- Aaa wiedziałem, że gdzieś was słyszę. - zaśmiał się robiąc nad oczami ' daszek' , aby zasłonić promienie słoneczne. - a wy to już nie macie co robić ?
- My w tym momencie wykonujemy bardzo ważną pracę o nazwie opierdaling. - wyszczerzyłam się w jego stronę - czekaj weź wejdź do góry albo my zejdziemy do ciebie. Nie będziemy drzeć się jak idioci.
- Chyba trochę za późno. Dobra to wybieram tą pierwszą wersję, bo mam do was sprawę. - dodał jeszcze na koniec i zniknął z mojego pola widzenia.
- Dalej otwierajcieee.
- Magiczne słowo? - zaśmiała się Lena przykładając do ucha słuchawkę domofonu.
- Rusz dupe. - no tak ta kulturka.
- Ej ej zaraz cię w ogóle nie wpuszczę.
- Też cię lubiee. - po chwili siedzieliśmy już całą czwórką w kuchni zajadając się toffiefee przyniesionym przez naszego kochanego kolegę.
- Dobra jak się tak nudzicie to zabieram was na imprezę.
- Taa.. jasne. Ciekawe co z Hanką zrobię . - no tak ta wieczna optymistka.
- Dobra to podrzucimy ją do Zuzki i Antka. Przynajmniej się pobawią, bo dawno się nie widzieli.
- Wooow Klaudia od pewnego czasu zaczęła mieć dobre pomysły . - oczywiście, bo nie ma to jak naśmiewać się z niczego winnej Klaudii.
- No to fooch i nigdzie nie ide. O ! - popatrzyli na mnie jak na debila. - i co łyso wam ? - wystawiłam w ich stronę język.
- Jeju no soooryy , ale i tak wiem, że imprezy byś nie przepuściła. - wyszczerzył się stojący już w drzwiach Tomek.
- Kurde wasza wiedza na mój temat mnie przeraża.
- To wpadnę po was o 19. Pasuje?
- Chyba nie mamy innej opcji - dodałam z równie wielkim bananem na twarzy co on. Magda zamknęła za nim drzwi i wróciłyśmy do salonu. Jeden szybki telefon do wujka i sprawa załatwiona.
- Dobra młoda ubieraj buty zawieziemy Cię do Antka i Zuzi.
- Ale fajnie, a mogę zostać na nooooc ? Prosze prosze prooooszee.
- Nawet byłoby wskazane, ale ani mru mru rodzicom jak wrócą z urlopu, ok ? - mała pokiwała tylko twierdząco głową i pobiegła do przedpokoju założyć sandałki, a Lena w tym czasie spakowała jej najpotrzebniejsze rzeczy i po chwili stałyśmy już na przystanku autobusowym. W ślimaczym tempie znaleźliśmy się w domciu Swędrowskich.
- Dobra to lecimy do mnie. Ogarnę się trochę, potem do ciebie i baaawimyy się . - wyszczerzyłam się jak głupi do sera i spojrzałam na rozkład autobusowy.
- Ruszaj cztery litery jeśli chcesz zdążyć. Następny autobus na klonową mamy o 18 więc nie mam zamiaru czekać godzinę. - bez większych problemów dotarłyśmy do mojego domu. Szybki prysznic, make-up, sukienka i możemy lecieć. Zadowolona z siebie po półgodziny siedziałam na Cieślakowej kanapie, a Magda latała w te i z powrotem w poszukiwaniu różnych rzeczy.
- Boże ile można się szykować.. za 10 minut ma tu być Tomek.
- Już jest 19 ? - popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Z księżyca spadłaś ? - spytałam nie odrywając wzroku od TV.
- Nie z marsa - o tak te riposty. W całym mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Spanikowana przyjaciółka kazała mi otworzyć, więc tak też zrobiłam.
- Gotowe ? - spytał ledwo przekraczający próg Tomek.
- Spytaj jej. - wskazałam na malującą w pośpiechu usta i w tym samym czasie zakładającą szpilki Magdę.
- Dobra po co pytałem. - zaśmiał się siadając na kanapie.
- Pięć minut masz. - krzyknęłam tej zawsze na czas przygotowanej dziewczynie i zajęłam miejsce obok chłopaka.
- A właściwie gdzie ta impreza? - spytałam przeskakując z kanału na kanał.
- Mam kumpla..
- O serio ? Masz kumpla.. nie wiedziałam - czujecie tą ironie?
- Mogłabyś mi nie przerywać ? Dziękuje.
- Spoko loko. - zaśmiałam się.
- A więc mam kumpla, który ma brata, który pracuje w Podpromiu jako ochroniarz i został zaproszony i mógł wziąć znajomych . - zaczął tłumaczyć.
- I mamy ten zaszczyt ?
- Tak  - wyszczerzył się jak głupi do sera. No w sumie głupi to by się zgadzało :P
- Dobra możemy jechać. - do salonu wkroczyła dumna z siebie Magda.
- W końcu - westchnęłam i skierowała  się w stronę wyjścia co uczynił także Tomek.
- W sumie to tak patrząc na was mogę stwierdzić, że wyrwiecie dzisiaj każdego faceta.
- O ile będzie kogo tam wyrywać. - skwitowała Len.
- Uwierz mi, że będzie. - dodał chłopak otwierając drzwi od swojego Audi. Zapakowaliśmy się do auta i po około 20 minutach drogi znaleźliśmy się pod klubem. No nie powiem zapowiadało się całkiem fajnie. Weszliśmy do środka, wcześniej pokazując swoje dowody panu ochroniarzowi. Rozejrzałam się po sali.
-To jest ta impreza ? - spytałam ze zdziwieniem w głosie. Tomek tylko pokiwał twierdząco głową i ruszył w kierunku już trochę dobrze mi znanych twarzy, aby się przywitać. A zapowiadało się tak fajnie.
____________________________________________
Godzina 21;53 15.03.2013r. :-)

No siema misiaaczkii ;D Zostawiam wam nowy rozdział. Taki trochę o niczym ale mam już ułożony w głowie następny więc myślę, że jakoś przebolejecie to co tam wyżej powstało :-) w sumie był już prawie gotowy wczoraj, ale byłam po turnieju i po prostu padałam na twarz. Także wrzucam go dopiero teraz ;) Jutro wybywam na mecz Lecha :D Więc rozdział na pewno się nie pojawi. MOŻE podkreślam MOŻE pojawi się w niedziele :-) ale nie chce nic obiecać ;)
Pozdrawiam :-)  ;*
PS. Jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, piszcie w komentarzach :-) ewentualnie możecie zostawiać numery gg ;p
PS.2 Nie patrzcie na godzinę dodania pod postem, ponieważ jest ona zła ;) Nie mam pojęcia dlaczego zawsze jest ta sama ;/ obojętnie cz dodam rozdział z telefonu, tabletu czy komputera. Więc teraz zawsze po dodaniu rozdziału będę pisała o której godzinie został dodany :)

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział szósty

Rankiem obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do mojego pokoju przez okno. Oczywiście ja jak to ja zapomniałam wieczorem spuścić żaluzje. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. 9:14. Naciągnęłam kołdrę na głowę i ponownie chciałam pogrążyć się we śnie lecz oczywiście ktoś musiał mi to przerwać.
Do pokoju wparowała Lena.
- No siemaaano mała. - usiadła na obrotowym krześle przy biurku i zaczęła się okręcać.
- Próbuję spaaaaać. - mruknęłam nie wynurzając się spod kołdry.
- Wstawaaaj śpiochu. - podjechała do mnie i jednym szybkim ruchem porwała mi kołdrę.
- Powaliło cię ? - westchnęłam i okryłam się prześcieradłem. Tym oto sprytnym sposobem zrobiłam jej na złość. A coo tam. Lubię ją denerwować. Takie moje hobby.
- Wstajesz czy mam ci pomóc ? 
- Oświeć mnie.- usłyszałam tylko dźwięk zamykanych drzwi i po chwili znów otwieranych. 
- Klaudia otwórz oczka. - obróciłam się na plecy i spojrzałam w sufit, a po chwili poczułam na twarzy zimną wodę. Magda stała.. nie nie. Ona wręcz turlała się koło łóżka ze śmiechu gdy zobaczyła jak szybko wyparowałam z niego.
- Dobrze się czujesz ? W domu wszyscy zdrowi ? - spytałam z sarkazmem w głosie i zgromiłam ją wzrokiem. Myślałam, że mnie tam zaraz sczyści. Stałam na środku pokoju w piżamie i do tego cała mokra, a ten głupek leżał 2 metry dalej i nie mógł przerwać swojego śmiechu.
- No wiesz ostatnio coś mnie kaszelek brał, ale trzymam się idealnie.
- Chyba ten kaszelek przeszedł ci na mózg w ogóle jak ty się tu dostałaś ? Przecież nikogo nie ma poza mną w domu. - stwierdziłam wyciągając puchaty, biały ręcznik z szafy i otulając się nim. 
- Myślisz, że przychodzę tu pierwszy raz i nadal nie wiem gdzie chowasz klucz w razie 'W' ? - ostatnie słowo , jeżeli można nazwać to słowem, ujęła w tak zwane 'króliczki'. 
- A no tak.. po co ja w ogóle pytam. - pacnęłam się w czoło, a po chwili zaczęłam je rozmasowywać, bo zrobiłam to trochę za mocno. No tak inteligencją nie grzeszę gdy jestem zaspana. Wyciągnęłam ciuchy i powędrowałam w stronę łazienki, aby je na siebie założyć. Zrobiłam też delikatny makijaż i po paru minutach wróciłam do przyjaciółki, robiąc jeszcze po drodze stos kanapek. Odstawiłam go na mały stolik stojący w rogu mego zacnego pokoju i biorąc jedną do ręki rzuciłam się na łóżko. 
- No to opowiadaj.  - zatarła ręce i podjechała bliżej łóżka na tym moim fotelu. Wiedziałam, że nie wytrzyma zbyt długo bez newsów.
- Aaa nic ciekawego.. wiesz trochę mnie dzisiaj muli, zgłodniałam , pocałowałam Bartmana, ładną pogodę dzisiaj mamy, nieprawdaż ? - mówiłam na jednym tchu. 
- No ciepło i w ogóle.. Zaraz że co ?! Co zrobiłaś ?!
- Noo.. zgłodniałam.. - udawałam zdezorientowana, a Magda spojrzała na mnie wzrokiem typu ' are you fucking kidding me ? ' .
- Głupiaa... Ale z drugiej strony musiało być fajnie, że piszą o was w największej plotkarskiej gazecie.. - wyciągnęła ją z torby i rzuciła w moją stronę. Przeczytałam temat na okładce i aż zakrztusiłam się kanapką, którą właśnie kończyłam przeżuwać. 'ZBIGNIEW BARTMAN I JEGO NOWA WYBRANKA. ZDJĘCIA Z RANDKI Z SIATKARZEM WYGRANEJ PRZEZ NASTOLATKĘ Z RZESZOWA.'
- No ale żeby mi się nie pochwalić - udawała obrażoną, a po chwili ukazała rząd swoich białych ząbków na których po chwili poczuła smak mojej poduszki.
- Weź sobie odpuść.. Jakoś nie obchodzą mnie te plotki.
- No w sumie racja. Nic się nie stało. Znienawidziło cię tylko milion fanek Bartmana. Co taam . - znów się zaśmiała. - pogadasz z nim o tym ?
- Nie.
- Nie pogadasz ze swoim menem ?
- Jeszcze raz i dostaniesz.- mruknęłam pod nosem.
- Dobra dobra. - podniosła ręce w geście poddania.
- Nie mam jak z nim o tym pogadać. Nie mam z nim kontaktu.
- Nie masz kontaktu ze swoim faceteeeem ? - zakryła usta ręką, że niby jest zdziwiona.
- Ej pokaż mi swoją dłoń.. coś tu masz chyba.. - podała mi rękę i po chwili leżała obok mnie, a ja ją łaskotałam.
- Zemsta jest słoodkaaa.
- Doobraa już nie będeeeee.. no sorryy - krzyczała przez śmiech.- Klaudiaaaaaa kurdeee.
- Ostatni raz ? - spytałam nie zaprzestając gilgania.
- Noooo, ale prooooszeeee staaaarczyyy.- Puściłam ją, a ta wstała i podeszła do drzwi. - ..dziewczyno Bartmana.- po tych słowach wybiegła z pokoju, a ja tuż za nią. Ganiałyśmy po całym domu jak pięcioletnie dzieci. W końcu zmęczona usiadłam na kanapie, a Magda na fotelu. W bezpiecznej odległości ode mnie.
- Ja cię kiedyś zabije. - zaśmiałam się spoglądając w jej stronę.
- Też cię kocham Duśka. - wyszczerzyła się w moją stronę i 'wysłała' mi buziaczka.
- Idziemy do parku ? - spytałam wychodząc na balkon.
- W sumie to możemy iść, ciepło jest.
- To ruszaj dupsko i lecimy. - ani się nie obejrzałam, a Lena stała już na dworze i mnie pospieszała. Jak to ona. Zamknęłam drzwi na klucz wcześniej zabierając telefon i po chwili szłyśmy już w stronę parku. Usiadłyśmy na ławce i jak miałyśmy w zwyczaju gadałyśmy o bzdurach i śmiałyśmy się z dziwnych zachowań przechodniów. Po około 15 minutach znudzone postanowiłyśmy skoczyć na lody, a że w pobliżu nie ma lodziarni pozostał tylko Mc Donalds. Usiadłyśmy przy jednym ze stolików zajadając się Mc flurry. To jest to co tygryski lubią najbardziej. Delektując się deserem wsłuchałam się w rozmowę dwóch nastolatek siedzących za mną.
- ej to jest ta laska Bartmana.
- nie no co ty.. taka młoda ?
- Pewnie leci na forsę.
- a pewnie na boku ma następnych. - popatrzyłam na Magdę, a ona od razu zrozumiała o co mi chodzi. Wstałyśmy i podeszłyśmy do ich stolika.
- Brak lepszych tematów widzę. Nie macie własnego życia ? - spytałam z niemałą złością.
- Ale o co chodzi ? - chciały udać, że nie wiedzą o co mi chodzi.
- Czy ja według was wyglądam na idiotkę ? Polecam na przyszłość plotkować ciszej. I dla waszej wiadomości nie jestem 'laską' Bartmana, ale to już nie wasza sprawa.
- Radziła bym się nauczyć szeptać niż czytać całymi dniami plotkarskie pisemka. - wtrąciła Len.
- A ja radziłabym się nauczyć kłamać. Od razu widać, że blefujesz mówiąc, że nic cię z nim nie łączy. Na kasę lecisz? - parsknęła śmiechem. Jak to się mówi raz kozie śmierć. Wzięłam do ręki stojącą na ich stoliku cole i wylałam jej na głowę.
- Może to ostudzi trochę twój zapał. - rzuciłam w ich stronę i przybijając z przyjaciółką głośną piątkę ruszyłyśmy w stronę wyjścia, a cała sala wybuchła śmiechem. Oczywiście małolata puściła buraka i bocznymi drzwiami opuściła lokal.
- Klaudia- mistrz ciętej riposty. - wydarli się jeszcze chłopacy z mojego roku siedzący w rogu restauracji, jeżeli można to miejsce tak nazwać, a ja zaśmiałam się tylko pod nosem.
______________________________________________________________
 Jak zwykle na wstępie przepraszam za dłuuuugą nieobecność. Ale za to od jutra zaczynam rekolekcje i rozdział powinien powstać koło środy :-)
Aaaaajaaaajaaaj Soviaaa. Smutnoo, że przegrali.. Ale walczyli do końca ;> Jak Skra w poniedziałek :-)  Cieszę się, że Resovia wygrała i jest w grze dalej, lecz mimo wszystko szkoda mi Skrzatów.
Pytanko na dziś :-)  Które drużyny widzicie w finale?
Pozdrawiam. ;* ;)

niedziela, 3 marca 2013

Rozdział piąty

- Co ty tu robisz ? - spytałam z niemałym zdziwieniem.
- Przyszedłem na randkę z pewną piękną dziewczyną . O zaraz to ty - pokazał rząd swoich białych zębów.
- O ile się nie mylę wybrałam kogoś innego .
- Niestety ten ktoś miał do załatwienia jakąś bardzo ważną sprawę.
- Taa.. przed 20 w piątek ? - spojrzałam podejrzliwie.
- Ojj no doobraa. Trochę mu  w tym pomogłem - uśmiechnął się szarmancko. Bez zastanowienia obróciłam się na pięcie, co było trudne w moich 12 cm szpilkach i wyszłam z restauracji. Co on sobie w ogóle myślał przychodząc zamiast, jak mu tam było.. BARTKA ? Że rzucę mu się na szyję, po paru drinkach wskoczę mu do łóżka w hotelowym pokoju ? Niedoczekanie.. Wieczór zrobił się dość chłodny więc usiadłam na murku obok restauracji, wyciągnęłam telefon i chciałam zamówić taxi, gdy poczułam, że ktoś położył rękę na moim ramieniu.
- Klaudia czekaj.. przepraszam. Nie chciałem Cię urazić.. Jestem wielkim idiotą - schował na chwilę twarz w dłoniach .
- Co ja słyszę ? Wielki pan Bartman przyznaję, że jest idiotą ? Przez grzeczność nie zaprzeczę - udawałam zdziwioną, choć w ogóle nie byłam. Ameryki nie odkrył.
- Chodź wrócimy do środka. Jeżeli teraz wyjdziesz, to jutro w każdej gazecie będą artykuły typu ' Bartman łamie serca nastolatką ' i nasze zdjęcia. - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
- No tak, bo reputacja najważniejsza. - dodałam z ironią w głosie. - szczerze ? to nie mam najmniejszej ochoty tam z tobą wracać.
- Choodź, bo użyję siły - znów ukazał rząd swoich białych zębów.
- Najpierw trzeba ją mieć. - prychnęłam z równie wielkim uśmiechem.
- Wątpisz ? - ani się nie obejrzałam, a już wisiałam głową w dół, przewieszona przez bark siatkarza.
- Bartman natychmiast odstaw mnie na ziemie, bo będę krzyczeć - mówiłam przez śmiech, bo ten dodatkowo zaczął mnie łaskotać.
- Nadal wątpisz w moją nadludzką siłę ? - spytał wchodząc do budynku.
- Tak - znowu wybuchłam śmiechem przez moje meega łaskotki. - Dobra, dobra poddaje się. Masz siłę. W końcu trzeba mieć jej dużo, żeby unieść coś tak ciężkiego jak ja.
- Jak ty ? Dziewczyno ! Sama skóra i kości .
- Ciekawe, w którym miejscu. - dodałam i znów czułam grunt pod nogami, gdyż postawił mnie na ziemi.
- Mam wymieniać? - zaśmiał się i odsunął mi krzesło.
- W sumie jak nie gwiazdorzysz to jesteś całkiem spoko. - wyszczerzyłam się w stronę siadającego na przeciwko mnie Zbyszka.
- Czy ja kiedykolwiek gwiazdorze ? - chciał udawać obrażonego lecz średnio mu to wychodziło.
- Niee coś ty. Co Ci przyszło do głowy ?
- Mocna jesteś - zaśmiał się ponownie.
- Uczę się od najlepszych.
Po chwili podszedł do nas kelner i podał menu.
- To co bierzemy ? - spytał patrząc w kartę dań siatkarz. - sponsorzy płacą - zatarł ręce.
- To bierzemy najdroższe rzeczy. - powtórzyłam jego czynność i także zaczęłam się śmiać. Złożyliśmy zamówienia i czekaliśmy na nasze jedzenie. W między czasie rozmawialiśmy na różne tematy. Pochłonęliśmy wszystko w rekordowym tempie i stwierdziliśmy, że nie ma sensu dłużej tam siedzieć. Wyszliśmy z restauracji, wcześniej dziękując za przepyszne jedzenie i ruszyliśmy w stronę mojego domu, gdyż Zibi uparł się, że mnie odprowadzi, bo jeszcze mi się coś stanie.
- To teraz możesz mi powiedzieć dlaczego przyszedłeś Ty, a nie Kurek? - zapytałam kiedy staliśmy już przy moim housie.
- To taka moja mała tajemnica - ukazał rząd swoich białych zębów, co zresztą robił bardzo często, za co dostał ode mnie kuksańca w ramie. - Ałaa.. - złapał się za ramie udając obrażonego.
- Gadaaj.
- Zmuś mnie..
- Ołkeeeej.. - zaczęłam Go łaskotać.
- Eeej mała dobraa - śmiał się jak głupi.
- Za małą nie odpuszczę. - krzyknęłam i znów zaczęłam to,  co chciałam przed chwilą skończyć.
- Przegięłaś - złapał mnie w pasie, przerzucił przez ramie i obracał się wokół własnej osi.
- Jeżeli nie chcesz mieć moje kolacji na swoich plecach to lepiej mnie odstaw.- Chyba podziało, bo po chwili stałam tam gdzie wcześniej.
- To doczekam się odpowiedzi ?
- Może bym ci powiedzaaaał. Ale coś za coś - uśmiechnął się szarmancko i nadstawił policzek.
- Najpierw odpowiedź potem zapłata. - wyszczerzyłam się, klepiąc dłonią jego policzek.
- No dooobraaa. Po prostu cholernie chciałem Cię zobaczyć. Taka wystarczy ?
- No moooże  może.
- Klaudia no !
- Okej okej wystarczy - zaśmiałam się i stanęłam na palcach by dać mu buziaka. Gdy zbliżyłam swoją twarz do jego policzka i chciałam go musnąć, Zibi odwrócił głowę i wyszło na to, że dostał całusa w usta. Szybko się od niego oderwałam i zrobiłam krok w tył.
 - Bartman ! Co to miało być ?! - wrzasnęłam tak głośno, że zapewne całe osiedle słyszało.
- Zapłata - uśmiechnął się.
- Inaczej miała wyglądać - popatrzyłam na niego z poważną miną.
- Oooooj taaaaam..
- Dobra dobra.
- No coo.
- A już cię zaczynałam lubić.
- O proszę jakie postępy. - Czując, że zaczynam się rumienić rzuciłam tylko krótkie 'muszę iść' i ruszyłam w stronę drzwi.
- Klaudia czekaj. - siatkarz dogonił mnie- przepraszam. Nie chciałem, żeby tak to wyszło.
- Nie no nic się nie stało - co ja gadam ?! Stało się. Pocałowałam człowieka, którego ledwo znałam i do którego w ogóle nic nie czułam. Przynajmniej do teraz.

_________________________________________________________

Wróciłaaaaam z małym suprajsem :D
Trochę krótki, ale za to następny postaram dodać jak najszybciej. :-)
KOCHANI DZIĘKUJĘ ZA PONAD 1000 WYŚWIETLEŃ ;oo :D w tak krótkim czasie ? Zadziwiacie mnie ;p
Jutro starcie najlepszych *_* :D Kogo obstawiacie ?
Pozdrawiam ;)