- Duśka możesz mi powiedzieć co u mnie na kanapie robi Bartek ? - powoli zaczęłam przetwarzać co do mnie mówi, bo z rana niezbyt szybko zaczynam kojarzyć. Otworzyłam jedno oko i na widok jej miny ledwo pohamowałam wybuch śmiechu. Oj biedna Lencia najwyraźniej wczoraj za dużo wypiła. Postanowiłam się z nią trochę podroczyć.
- Myślę, że śpi. - powiedziałam z powagą w głosie.
- Och serio ? - spojrzała na mnie jak na idiotkę. - skąd on się tu wziął? Znaczy.. to pamiętam, ale dlaczego nocuje u mnie jakoś niezbyt.
- Wiesz po takiej nocy to nie chciał ci przeszkadzać i położył się na kanapie.
- A..ale czy my coś.. tego ? - na jej twarzy pojawiło się przerażenie.
- No nie mów, że nie pamiętasz ? - o taaak. Uwielbiam ją wkręcać, ale to kara. Mnie się tak wcześnie rano nie budzi.
- O matko... - ukryła twarz w dłoniach. - ostatnie co pamiętam to jak się całowaliśmy. - Dłużej nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem.
- Żartowałam. - wydukałam przez śmiech. - Nie chciałaś go wypuścić więc zamknęłaś mu drzwi przed nosem i schowałaś klucze.
- Zabiję.. normalnie uduszę jak psa. - rzuciła się na mnie robiąc ' kanapkę' .
- Złaaaaaaź ze mnieeee.
- Hmmm.. zastanowię się - zaczęła oglądać swoje paznokcie.
- Bo powiem Bartkowi, że w wieku 14 lat trzymałaś jego zdjęcie pod poduszką i każdego dnia przed snem sobie z nim rozmawiałaś . - momentalnie sturlała się z moich pleców.
- Nie zrobisz tego.. - zmrużyła oczy. - dobra w co ja wierzę.. wiem, że to zrobisz. - zaśmiała się.
- Nie dacie człowiekowi pospać ? - do pokoju wparował Kurek.
- O Bartusiu, a wiesz, że - nie dokończyłam, bo zdążyła zasłonić mi usta.
- Nie słuchaj jej ona bredzi.- krzyknęła jak odrywałam jej rękę od twarzy.
- Jesteście niemożliwe. - uśmiechnął się.
- Dobra noo. Już się zamknę, ale ty robisz śniadanie. - wskazałam palcem na przyjaciółkę.
- Ołkeeej. A odezwij się słowem to nie jesz. - krzyknęła wychodząc z pokoju.
- O to ja ci pomogę. - Kurek także zniknął za drzwiami pokoju. Podniosłam się do pozycji siedzącej i wzięłam do ręki telefon. 12;31. Wyszperałam w szafie Len ciuchy i zamknęłam się w łazience. Wzięłam długi prysznic, ubrałam się, a włosy związałam w wysokiego kucyka. Dumna z siebie wyszłam po 15 minutach i ruszyłam w stronę kuchni. Żyłam ze świadomością, że moje śniadanko już czeka, ale zastałam nieco inny widok. Tak, tak, dobrze myślicie. Magda siedziała na blacie i obejmowała rękoma szyję Bartka.
- Ojej przepraszam, że przerywam tak romantyczną scenę , niczym z jakiegoś filmu, ale mój żołądek niezwłocznie potrzebuje pokarmu. - uśmiechnęłam się krzywo. Wyjęłam z lodówki kabanosy, bułkę z chlebaka i udałam się do salonu.
- Zabiję... - syknęła cicho przyjaciółka.
- Słyszałam. - wydarłam się, co Bartek skomentował tylko śmiechem.
- Kiedy jedziemy po Hanie ? - spytała Lena siadając obok mnie i zabierając mi jednego kabanosika.
- Masz darmowego neta w telefonie ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, nie odrywając wzroku od telewizora.
- No mam, a po co ci ? - podała mi swojego smartfona.
- Bo nie chce mi się iść po twojego laptopa, a chce sprawdzić o której mamy autobus lub tramwaj. - odparłam wpisując adres w przeglądarkę.
- A po co wam autobus ? Macie mnie. - Kurek ukazał rząd swoich białych ząbków.
- A patrz.. zapomniałam, że mamy prywatnego szofera. - pacnęłam się w czoło. - To ruszać dupska i jedziemy. - w mgnieniu oka znaleźliśmy się w samochodzie siatkarza.
- To gdzie jedziemy ? - spytał ruszając.
- Kwiatowa 16.
- Ej a tam nie mieszka Swędrowski ?
- No, ależ ty błyskotliwy. To mój wujek, geniuszu.
- W sumie to samo nazwisko. - uśmiechnął się nie odrywając wzroku od drogi.
- Braaaawoo. - zaklaskałam mu nad uchem.
Po około 10 minutach jazdy znaleźliśmy się pod chatą stryjka. Jak to miałam w zwyczaju weszłam bez pukania. Antek jak tylko zobaczył Bartka rzucił mu się na szyję. Widać, że bardzo go lubi.
- Wujek chodź się ze mną pobawić autem, bo dziewcyny cały czas bawią się tylko jakimiś babskimi rzeczami. - złapał siatkarza za rękę i zniknęli za drzwiami pokoju malucha.
- O cześć dziewczyny. - z kuchni wyłonił się stryjek. - napijecie się czegoś ?
- To ja soku poproszę. - rozsiadłam się na kanapie.
- No chyba nie myślałaś, że ci go przyniosę ? - spytał siadając koło mnie. Nie ma co, żarty się mu trzymały.
- Ach jakoś mi się nagle odechciało pić. - westchnęłam i sięgnęłam do kieszeni, bo poczułam wibrację, co oznaczało nową wiadomość. Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Zbyszek.
Hej piękna masz dziś chwilę ? ;)
Maybe.. :-) zależy o co chodzi.
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
Miły wypad na lody ? :-)
Ołkeeej. Gdzie i o której ?
Wpadnę po ciebie tak za godzinkę ok ?
Czekam. :-)
- Jak tam Zbychu ? - wypalił nagle wujek.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Proszę cię. Przede mną nic się nie ukryję. Poza tym trąbią o was na każdym portalu plotkarskim. Swoją drogą Klaudia Bartman.. nieźle brzmi. - po wypowiedzeniu ostatnich słów dostał kuksańca w ramię. Mimo różnicy wieku nieźle się dogadywaliśmy.
- Dobra spadamy. Mam sprawę do załatwienia.
- A czy ta sprawa ma prawie dwa metry, ciemne włosy i gra w reprezentacji ? - spytała Magda ukazując rząd swoich białych zębów.
- Zbieraj lepiej swoją ferajnę. - wystawiłam w jej stronę język. Bez słowa ruszyła na górę.Chyba ją trochę przytkało. Po chwili stała z Hanią już na dole. Wyrwałyśmy Bartka z zabawy, który był jak w transie. Brakowało mu tego pewnie. Bo niby każdy ma w sobie trochę dziecka, prawda ? Odwieźli mnie do domu. Rodzice w pracy, niema co liczyć na obiad więc szybko przebrałam się w trochę cieplejsze ciuchy, bo na dworze zrobiło się nieco chłodniej. Makijażu nie robiłam. Jakoś nie lubię się tapetować. Wyznaję piękno naturalne. Ewentualnie tusz czy eyeliner. Gotowa usiadłam na kanapie ze szklanką pomarańczowego soku w ręce i włączyłam tv. Trudne sprawy to jest to co tygryski lubią najbardziej. A szczególnie z Dariuszem w roli głównej. Zapatrzona w serial nawet nie zauważyłam jak ktoś wszedł do domu.
- Buu ! - wydarł się, a ja aż podskoczyłam.
- Bartman idioto ! - zaśmiałam się.- chcesz, żebym zawału dostała ? Czy może chciałeś być tak romantyczny jak on ? - pokazałam palcem na ekran.
- O masz ci los.. nie wziąłem szampana. - pacnął się w czoło.
- A ja nie mam wanny. - zrobiłam 'smutną' minkę. - Z naszych lodów chyba też nici . - spojrzałam w stronę okna. Rozpadało się. - To może zostańmy tutaj ? - zaproponowałam.
-W sumie czemu niee . - uśmiechnął się uroczo. Uroczo ? Boże co się ze mną dzieję ?
- Wiesz co ci powiem ? Zgłodniałam.
- To usiądź sobie wygodnie, a mistrzunio kuchni Zbysio przygotuje coś specjalnego.
- wypiął dumnie pierś i popędził do kuchni.
- Tylko mi domu nie spal. - krzyknęłam i ponownie rozłożyłam się wygodnie na sofie. Skakałam po kanałach. Nic ciekawego, zresztą jak zawsze w wakacje. Podniosłam moje cztery litery i powędrowałam do kuchni. Nie powiem, pachniało nieziemsko.
- Co tam pichcisz ? - zagadnęłam siadając na parapecie.
- Naleśniki z bananem i nutellą. Mam nadzieję, że lubisz..
- Uwielbiam. - uśmiechnęłam się szeroko. Na samą myśl o tym daniu moje ślinianki się uruchomiły.
- Gdzie są talerze ? - spytał rozglądając się po szafkach.
- Do góry, pierwsza od lewej, ale ja zaniosę. Nie będę cię tak wykorzystywać. - wyciągnęłam dwa talerze, sztućce i zaniosłam na stół. Po chwili dołączył do mnie Zibi z stertą naleśników. Życzyliśmy sobie nawzajem smacznego i zaczęliśmy spożywać posiłek.
- Fuuuuj, ale niedobreee. - skrzywiłam się, a siatkarz się zasmucił. - Dobra żartowałam. Pyszne jest.
- Takie małe, a takie wredne. - zaśmiał się pod nosem biorąc kolejny kęs do buzi.
- No nie teraz to ja się obrażam. - zaplotłam ręce na klatce piersiowej i zrobiłam minę typu ' foch forever ' .
- Jesteś tego pewna ? - pokiwałam twierdząco głową. Wstał od stołu i podszedł do mnie. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a ten złapał mnie w talii i przerzucił sobie przez ramie. Oczywiście nie reagował na moje protesty. Zaniósł mnie do salonu i posadził na sofie.
- W końcu. Jeszcze trochę i nabawiła bym się lęku wysokości. - odetchnęłam z ulgą.
- Nadal masz na mnie focha ? - spytał spoglądając na mnie oczami kota ze Shreka.
- Nieeech pomyślę.. - zrobiłam minę myśliela. - jeszcze większego. - odwróciłam głowę w stronę okna. Nie długo dane mi było nacieszyć się spokojem, bo mądry pan Bartman zaczął mnie łaskotać. Normalnie dostałam dzikiej furii. Tarzałam się po całej kanapie jak głupia i śmiałam w niebo głosy. Zapewne dręczył by mnie dłużej gdyby ktoś nie przerwał nam naszej 'zabawy'.
- O cześć Zbyszek..
_______________________
Wiiiitam i na wstępie przepraszam, że nie dodałam rozdziału w weekend, tak jak obiecałam. Miał pojawić się wczoraj, ale od rana pracowałam jako wolontariusz okolicznej fundacji, a po powrocie do domu rozłożyła mnie gorączka. Nawet meczu bym prawie nie obejrzała do końca, bo dwa razy prawie zasnęłam, ale mamusia mnie rozbudzała. Trochę krótki i praktycznie o niczym. Bez ładu i składu, ale tak to jest jak piszę się go z gorączką.
Resovia w finaleeee, łiiii *.* nadal w to uwierzyć jakoś nie mogę. ;) a wy zadowoleni czy nie ? :-)
Pozdrawiam :-)
Jeżeli już tu jesteś, zostaw komentarz. Prooosze :-)
- Zbieraj lepiej swoją ferajnę. - wystawiłam w jej stronę język. Bez słowa ruszyła na górę.Chyba ją trochę przytkało. Po chwili stała z Hanią już na dole. Wyrwałyśmy Bartka z zabawy, który był jak w transie. Brakowało mu tego pewnie. Bo niby każdy ma w sobie trochę dziecka, prawda ? Odwieźli mnie do domu. Rodzice w pracy, niema co liczyć na obiad więc szybko przebrałam się w trochę cieplejsze ciuchy, bo na dworze zrobiło się nieco chłodniej. Makijażu nie robiłam. Jakoś nie lubię się tapetować. Wyznaję piękno naturalne. Ewentualnie tusz czy eyeliner. Gotowa usiadłam na kanapie ze szklanką pomarańczowego soku w ręce i włączyłam tv. Trudne sprawy to jest to co tygryski lubią najbardziej. A szczególnie z Dariuszem w roli głównej. Zapatrzona w serial nawet nie zauważyłam jak ktoś wszedł do domu.
- Buu ! - wydarł się, a ja aż podskoczyłam.
- Bartman idioto ! - zaśmiałam się.- chcesz, żebym zawału dostała ? Czy może chciałeś być tak romantyczny jak on ? - pokazałam palcem na ekran.
- O masz ci los.. nie wziąłem szampana. - pacnął się w czoło.
- A ja nie mam wanny. - zrobiłam 'smutną' minkę. - Z naszych lodów chyba też nici . - spojrzałam w stronę okna. Rozpadało się. - To może zostańmy tutaj ? - zaproponowałam.
-W sumie czemu niee . - uśmiechnął się uroczo. Uroczo ? Boże co się ze mną dzieję ?
- Wiesz co ci powiem ? Zgłodniałam.
- To usiądź sobie wygodnie, a mistrzunio kuchni Zbysio przygotuje coś specjalnego.
- wypiął dumnie pierś i popędził do kuchni.
- Tylko mi domu nie spal. - krzyknęłam i ponownie rozłożyłam się wygodnie na sofie. Skakałam po kanałach. Nic ciekawego, zresztą jak zawsze w wakacje. Podniosłam moje cztery litery i powędrowałam do kuchni. Nie powiem, pachniało nieziemsko.
- Co tam pichcisz ? - zagadnęłam siadając na parapecie.
- Naleśniki z bananem i nutellą. Mam nadzieję, że lubisz..
- Uwielbiam. - uśmiechnęłam się szeroko. Na samą myśl o tym daniu moje ślinianki się uruchomiły.
- Gdzie są talerze ? - spytał rozglądając się po szafkach.
- Do góry, pierwsza od lewej, ale ja zaniosę. Nie będę cię tak wykorzystywać. - wyciągnęłam dwa talerze, sztućce i zaniosłam na stół. Po chwili dołączył do mnie Zibi z stertą naleśników. Życzyliśmy sobie nawzajem smacznego i zaczęliśmy spożywać posiłek.
- Fuuuuj, ale niedobreee. - skrzywiłam się, a siatkarz się zasmucił. - Dobra żartowałam. Pyszne jest.
- Takie małe, a takie wredne. - zaśmiał się pod nosem biorąc kolejny kęs do buzi.
- No nie teraz to ja się obrażam. - zaplotłam ręce na klatce piersiowej i zrobiłam minę typu ' foch forever ' .
- Jesteś tego pewna ? - pokiwałam twierdząco głową. Wstał od stołu i podszedł do mnie. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a ten złapał mnie w talii i przerzucił sobie przez ramie. Oczywiście nie reagował na moje protesty. Zaniósł mnie do salonu i posadził na sofie.
- W końcu. Jeszcze trochę i nabawiła bym się lęku wysokości. - odetchnęłam z ulgą.
- Nadal masz na mnie focha ? - spytał spoglądając na mnie oczami kota ze Shreka.
- Nieeech pomyślę.. - zrobiłam minę myśliela. - jeszcze większego. - odwróciłam głowę w stronę okna. Nie długo dane mi było nacieszyć się spokojem, bo mądry pan Bartman zaczął mnie łaskotać. Normalnie dostałam dzikiej furii. Tarzałam się po całej kanapie jak głupia i śmiałam w niebo głosy. Zapewne dręczył by mnie dłużej gdyby ktoś nie przerwał nam naszej 'zabawy'.
- O cześć Zbyszek..
_______________________
Wiiiitam i na wstępie przepraszam, że nie dodałam rozdziału w weekend, tak jak obiecałam. Miał pojawić się wczoraj, ale od rana pracowałam jako wolontariusz okolicznej fundacji, a po powrocie do domu rozłożyła mnie gorączka. Nawet meczu bym prawie nie obejrzała do końca, bo dwa razy prawie zasnęłam, ale mamusia mnie rozbudzała. Trochę krótki i praktycznie o niczym. Bez ładu i składu, ale tak to jest jak piszę się go z gorączką.
Resovia w finaleeee, łiiii *.* nadal w to uwierzyć jakoś nie mogę. ;) a wy zadowoleni czy nie ? :-)
Pozdrawiam :-)
Jeżeli już tu jesteś, zostaw komentarz. Prooosze :-)
Kurdee zaraz Ty dostaniesz kusianca w ramie za to nie pisanie! :p. Tam serio to zdrowiej :) a rozdzial meeeeeega jak zawszd <3 i tak jestem meeeega szczesliwa ale nwm czy mone serce wytrzyma jeszcze takie mecze ;)
OdpowiedzUsuńOJ no i jak zwykle w takim momencie... no nieeee ale końcówka fajna ^^ ciekawy na czym by się to skończyło :D
OdpowiedzUsuńCo ci się nie podoba?;> Dobry rozdział, łącznik z następnymi:)
OdpowiedzUsuńWyzdrowiałaś już?;> Mam nadzieję :)
Pozdrawiam:)
http://szukajacszczescia-lookingforhappiness.blogspot.com/2013/03/12.html - Pozdrawiam :)