sobota, 21 grudnia 2013

Prośba!

Witam!
Nie wiem czy ktoś tutaj jeszcze zagląda, ale mam ogromną prośbę! Biorę udział w konkursie na Facebook'u.
Moglibyście polubić to zdjęcie?
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=623928571001059&set=a.623927594334490.1073741855.390374427689809&type=1&theater
Będę ogromnie wdzięczna! 

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 14 cz. 2

Zbyszek
 

Już jakieś dwa dni próbuję dodzwonić się do Klaudii, ale cały czas włącza się sekretarka. To sobie na grzebałem. Igła cały czas próbuje ode mnie wyciągnąć dlaczego się pokłóciliśmy, ale skutecznie zbywam go krótkimi odpowiedziami. Wracam właśnie z treningu. Jutro ostatni mecz w Polsce, przed wyjazdem do Sofii, a ja na treningu w ogóle sobie nie radziłem. Posyłałem piłki w aut, zagrywki w siatkę i dużo nie brakowało, a z jutrzejszym meczem mógł bym się pożegnać, bo po blokowaniu krzywo ustawiłem stopę. Po godzinie tej męczarni trener powiedział, że moja dzisiejsza obecność nic nie da i kazał mi iść do domu, żebym zregenerował siły na jutro. Wchodzę do domu, rzucam torbę treningową w kąt i idę do lodówki po chłodnego Red Bull'a. Siadam na kanapie, otwieram schłodzony napój i wypijam cały na raz. Tego mi brakowało, ale to i tak nie zapełni tej jakiejś pustki. Wyrzucam pustą już puszkę do kosza i idę pod prysznic. Długi i gorący. Bez celu krzątam się po domu i w końcu kładę się spać. Przewracam się z boku na bok, ale nie mogę zasnąć. Po jakiś dwóch godzinach Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.


Krzysiek

Zbychu chodzi ostatnio cały czas przybity. Gdy pytam, o co się pokłócił z Klaudią, zbywa mnie krótkimi odpowiedziami. Jeżeli jutro będzie tak grał, jak dziś na treningu, to na pewno nie wejdzie na boisko w wyjściowej szóstce.Z szatni też uciekł jak poparzony, a to pewnie dlatego, żeby uniknąć tych wszystkich pytań. Z zamyśleń wyrwał mnie Kurek.
- Krzychu, bo Cię okradną. - Szturchnął mnie w ramię.
- Co ?
- Gówno. 1:0. - Zaśmiał się.
-Zamiast żartować to byś mi pomógł coś zrobić z Zibim. Ostatnio chodził taki przybity, gdy przyłapał Aśkę na kradzieży biżuterii u swoich rodziców i się rozstali.
- Dorosły jest, poradzi sobie.
- Wiem !
- Co wiesz ? - Zmarszczył brwi.
- Dawaj mi numer Magdy. - Prawie wykrzyczałem.
- Po co Ci jej numer ? - Spojrzał na mnie badawczo.
- Nie bój się. Nie chcę Ci jej poderwać. - Zaśmiałem się. - Mam do niej sprawę.
- Moment. - Wyciągnął swojego smatrfona i podał mi dziewięcio cyfrowy numer.
- Czas wcielić w życie plan pogodzenia tych dwóch głupków. - Zaśmiałem się. W pośpiechu pozbierałem swoje rzeczy i schowałem je do torby, a po chwili byłem już w drodze do wyjścia.
- Co Ty znowu kombinujesz ? - Momentalnie koło mnie zjawił się Bartek.
- Ja ? Niiiic. - Machnąłem ręką.
- Jak dziecko. -Zaśmiał się. Wyszliśmy z hali, w pośpiechu wpadłem do mojego auta i wybrałem numer Leny. Odebrała po kilku sygnałach.
- W końcu. Tu Krzysiek Ignaczak. Mam sprawę do Ciebie.
- Cześć Krzysiu. Mi też miło Ciebie słyszeć. - Odpowiedziała sarkastycznie.
- Ojj przepraszam. Witam wielmożną panią Magdę. Czy mogłaby pani poświęcić chwilę swojego cennego czasu dla tak prostej osoby, jaką jestem ja ? - Wyrecytowałem na jednym wdechu.
- Masz farta. Za pół godziny wychodzę na jakąś dobrą kawę z Klaudią, bo od dwóch dni siedzi w domu i nigdzie się nie rusza. Oczywiście jest uparta i nie da sobie pomóc, więc zostaje mi tylko wyciągnąć ją z domu.
- Podobnie jest ze Zbyszkiem i właśnie dlatego chciałem się z Tobą spotkać, a tak swoją drogą to polecam tą kawiarnie przy rynku. Bardzo miła obsługa i przyjemna atmosfera.
- Ok, to możemy się tam spotkać za 10 minut ?
- Jasne. To pa.
- Pa. - Rozłączyłem się, zapiąłem pas, bo bezpieczeństwo przede wszystkim, i odpaliłem auto. Oczywiście korki. Pełno korków. Dobrze, że  mieszkam w Rzeszowie od dłuższego czasu i znam już miasto bardzo dobrze, bo szybko je ominąłem, przejeżdżając bocznymi uliczkami.
Wszedłem do lokalu i rozejrzałem się dookoła. W rogu zobaczyłem, siedzącą przy małym stoliku, Magdę. Podszedłem i zająłem miejsce na przeciwko.
- Hej, mamy mało czasu, jeśli chcemy pogadać bez Duśki, więc o co 'kaman' ? - zaczęła rozmowę dziewczyna.
- Jutro gramy bardzo ważny mecz, Zbyszek jest załamany i nie potrafi trafić w piłkę. Z tego co wywnioskowałem po naszej rozmowie telefonicznej, z Klaudią też nie jest najlepiej, ale obydwoje są tak uparci, że nikt pierwszy nie wyciągnie ręki. Mam dla Was bilety na jutrzejszy mecz i nie wiem jak to zrobisz, ale musisz ją tam przyciągnąć.. - Wyciągnąłem dwa bilety z portfela i położyłem na stoliku.
- Ok, ale bilety możesz zabrać. Klaudia dostała od wujka VIP na całą Ligę Światową w Polsce. - Pogadaliśmy jeszcze chwilę, już zaczynałem się zbierać, kiedy do knajpki weszła Swędrowska. Nieco się zdziwiła, gdy mnie zobaczyła. Wykręciłem się tym, że akurat przechodziłem i zobaczyłem Magdę siedzącą samą, więc dotrzymałem jej towarzystwa. Pożegnałem się z nimi i ruszyłem w stronę samochodu.

Magda

Siedzimy w tej kawiarence od półgodziny i , chyba jak nigdy, żadna z nas nie kwapi się do rozmowy. Klaudia jest cały czas jakaś nieobecna, a ja układam sobie w głowie plan na jutrzejszy dzień. 

- Dosyć tego. Od kiedy pokłóciłaś się ze Zbyszkiem, nie da się z Tobą normalnie porozmawiać. Nie mogę już patrzeć jak się tak męczysz, więc jutro o 14 jestem u jestem u Ciebie i zabieram Cię na mega, odjechaną niespodziankę. I nie słyszę żadnej odmowy. - Powiedziałam stanowczo. W odpowiedzi usłyszałam tylko ciche i obojętne ' spoko'. Posiedziałyśmy jeszcze moment i ruszyłyśmy, każda w swoją stronę. Jutro czeka mnie bardzo pracowity dzień. A niby to Klaudia jest ta sprytniejsza...


__________________________
Druga część rozdziału 14 specjalnie dla Was ;D
Chyba najdłuższy rozdział jak do tej pory, ale jakiś taki nijaki.
;)

Stworzyłam zakładkę INFORMOWANI. Wchodźcie i zostawiajcie swoje adresy e-mail, GG czy inne tego typu rzeczy. ;)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ, PROOSZĘ ;D

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 14 cz.1

- Klaudia? No Ciebie bym się tu nie spodziewał.
- Cześć Zbysiu, też miło  Cię widzieć. - Odpowiedziałam sarkastycznie - A Ty nie na treningu ? 
- Skończył się jakieś półgodziny temu. 
- No świetnie. To mnie Krzysiek wychujał. - Zaśmiałam się.
- Co zrobił? - Zibi powtórzył moją czynność i także się zaśmiał.
- No wystawił, nooo. 
- Masz zarąbiste teksty. 
- Lata praktyki.- wypięłam dumnie pierś i ruszyłam do ogrodu, co uczynił też Zbysław. Ojeesssuuu, skąd mi się to wzięło? Albo zaczynam wariować, albo.. dobra, nie zaczynam wariować. Przecież Krzysiek tak mówi. Swoją drogą to bardzo pozytywny koleś. Umie dogadać się z każdym, na każdy temat. Nie zależnie od wieku czy jeg..
-Klaudia, słuchasz mnie w ogóle ? - Siatkarz pomachał mi dłonią przed oczami i wyrwał z rozmyśleń.
- Soreczki, zamyśliłam się. 
- Dało się zauważyć. Seba prawie wysypał Ci na kolana wiaderko piasku, a Domi ucięła sobie drzemkę na trawie. - Wyszczerzył się.
-Matko, Iwona mnie zabiję jak się rozchoruję. - Podbiegłam do małej Ignaczak, wzięłam ją na ręce i zaniosłam do domu, gdzie położyłam ją na kanapie i przykryłam kocem. Usiadłam obok i zaczęłam się jej przyglądać. Wygląda słodko jak śpi. 
- Śliczna, nie ? - Siatkarz usiadł za mną i objął mnie ramieniem. Przytaknęłam, kiwając głową, i wzięłam do ręki butelkę wody, którą przyniosłam wcześniej z kuchnii. Odkręciłam i zaczęłam pić.
- Kiedyś też takie będziemy mieć. - Uśmiechnął się siatkarz. Cała woda, którą miałam akurat w ustach, wylądowała na podłodze. 
- Że co proosze ?! Czy ty sobie czasem zbyt dużo nie wyobrażasz ?! - Zdenerwował mnie kurde. Co on sobie myślał?! - My nawet nie jesteśmy parą, a Ty już nam przyszłość układasz ? 
- Klaudia, nie denerwuj się. - Próbował mnie przytulić.
- Co nie denerwuj się! Przesadziłeś Zbychu. - Krzyknęłam tak głośno, że Sebastian przybiegł do domu. Dobrze, że Dominika ma twardy sen. Już miał coś powiedzieć, ale przerwał mu trzask drzwi. 
- Cześć młodzieży. O czym tak zawzięcie dyskutujecie ? - Rozłożył się na fotelu.
- Już o niczym. - Uśmiechnęłam się słodko i szybko ruszyłam w stronę wyjścia. Kiedy zakładałam buty z salonu było słychać szepty.
- Stary, co się stało.
- Patrzysz na największego idiotę w kadrze.
Reszty nie słuchałam tylko wyszłam z domu trzaskając drzwiami. 
________________________________________________

Jesteeem, wróciłam  :D
Od czego tu zacząć ? 
1. Dziękuję za ponad 11 000 tysięcy wyświetleń. Jesteście wspaniali <3 

2. Apropo Chorwacji. 7 miejsce na bodajże 11, więc nie jest źle :-) Ale Polska i tak zdominowała wszystkich, bo dziewczyny z  Salos Staniątki ( miejscowość około 30 km od Krakowa) zdobyły złoto. :D Jak to się mówi 'biało czerwone to barwy nie  zwyciężone' :D Zapewne to dobra jakość z polskiej Biedronki :D 

3. Czy ktoś się może wybiera na Aleje Gwiazd Siatkówki do Milicza ?  Ja chociaż raz mam  w miarę blisko. Oczywiście, jeżeli 90 km można nazwać blisko. ;D Bileciki już na mnie czekają, gdyż mój kochany tatuś będąc w pobliżu w pracy 'podskoczył' i zarezerwował. No, ale czego się nie robi dla ukochanej i jedynej córeczki :D Czasem opłaca się mieć czterech, dużo starszych braci :D 



Mykam spać, a Wam zostawiam pierwszą część rozdziału 14 ;) 
Pozdrowioka ;* ;)

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział trzynasty

- Dzięki ci o wybawco. - zaśmiałam się.
- Do usług. - posłał mi uśmiech nr 5 i usiadł obok.
- Poradziłabym sobie sama, ale okej.
- Właśnie widziałem jak sobie radziłaś.- oburzył się.
- Oj tam.. w złym momencie spojrzałeś.
- Dobra młoda, przestań cwaniaczyć. Jakieś plany masz na teraz ?
- Się stary odezwał. - prychnęłam.
- A ta znowu się czepia.. to masz czy nie?
- Powiedzmy, że mam, a cooo ?
- Boooo maaam sprawę..
- Kurde Krzysiek mów o co Ci chodzi, a nie mi tu kręcisz.
- Bo miałem zostać z dziećmi, ale zapomniałem, że mamy dzisiaj dodatkowy trening ii.. - podrapał się nerwowo po karku.
- Ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz ? - zaśmiałam się.
-Nie płacą mi za to. - odgryzł się.
- Dobra, o której i gdzie. - westchnęłam, bo dobrze wiedziałam o co mu chodzi.
- Czytasz mi w myślach. Najlepiej już. - wyszczerzył się.
- Chyba kpisz..
- Mówię poważnie jak zawsze.
- A co z tego będę miała ?
- Satysfakcje z pomocy biednemu i niezorganizowanemu Krzysiowi. - zrobił minę kota ze Shreka.
- To zrobimy tak. Podrzucisz mnie do domu, przebiorę buty i możemy jechać do Ciebie.
- Tak jest o pani. - zaśmiałam się na te słowa i po chwili siedziałam już w samochodzie Ignaczaka. Jak zwykle korki. Mogłam iść z buta, znaczy jechać.. z buta ? Mniejsza. W każdym bądź razie było by szybciej. Włączyłam radio. Słysząc piosenkę zaczęłam nucić pod nosem. W sumie sama nie wiem skąd znam tekst.

,,Za każdą chwilę z tobą oddałbym to co najdroższe maleńka
Od zawsze jesteś pragnieniem mym,ja będę cię nosił na rękach"

Krzysiek słysząc mój śpiew zaczął mnie parodiować.

,, Za każdą chwile z Bartmanem oddałabym to co najdroższe... maleńki?"

-Po pierwsze to spadówa, bo się zaraz rozmyślę co do pilnowania twoich pociech, a po drugie to chyba Ci coś z tekstem nie poszło. - zaśmiałam się.
Bez spinyyy. 
- Dobra dobra. Daleko jeszcze ? 
- Właściwiee... - zaparkował pod domem. - Właściwie to już jesteśmy. 
- W końcuuu . - westchnęłam wysiadając z auta.
- Przepraszam bardzo to nie moja wina, że na mieście były korki.
- Oh realy ? Myślałam, że specjalnie zatrudniłeś tych wszystkich kierowców, żeby na każdych światłach w mieście było ich pełno. - przybiłam sobie face palma.
- Śmieszne.. - bąknął. Weszliśmy na podwórek gdy nagle naskoczył na mnie bernardyn, z taką siłą, że po chwili leżałam na trawie, i zaczął mnie lizać. Oczywiście kochany Igła zamiast mi pomóc to dławił się śmiechem. 
- Możesz ściągnąć ze mnie to bydle ? 
- Barry sta..starczy.. - wydukał przez śmiech. - uciekaj już.
- W sumie bardzo fajny pies.
- Mówisz ? Barry chodź pani się chce z tobą pobawić. - zagwizdał.
- Nie nie proszę ! - schowałam się za jego plecami.
- No przecież mówiłaś, że fajny.
- Tak, ale wole uniknąć kolejnej konfrontacji trawa-twarz.
Ze śmiechem weszliśmy do domu Ignaczaków. 
- Krzysiek wreszcie. Miałeś być jakieś pół godziny temu. Jak się nie spóźnię to będzie jakiś cud chyba. 
- Jestem już jestem. Się okazało, że mamy trening dzisiaj jeszcze jeden, ale Klaudia zaoferowała mi, że zajmie się Sebą i Dominiką więc spokojnie możesz jechać.
- Ty to zawsze musisz nakręcić. - pokiwała karcąco głową. - Hej Iwona jestem. - posłała mi serdeczny uśmiech. - Klaudia. - uścisnęłam jej dłoń i również się uśmiechnęłam. - To ja lecę. Krzysiu pokaż Klaudii dom, dzieci są w salonie i oglądają bajki. - cmoknęła libero w policzek i wyszła.
- Dzieciaki! Patrzcie kogo wam przywiozłem.- krzyknął Igła ciągnąc mnie za sobą w stronę kanapy. - to jest Klaudia. Zostanie z wami, bo ja muszę jechać na trening.
- To ta od wujka Zbyszka ? - spytał Seba nie odrywając wzroku od telewizora, a moja mina mniej więcej wyglądała tak ';oo'. Czy to już kurde wiedzą wszyscy ?
- Tak to ta. - zaśmiał się Krzysiu, widząc moje zdezorientowanie.
- Dobra weź się już zbieraj, bo z Twoim szczęściem to nie zdążysz na ten trening i trener się wkurzy.
- Proszę Cię. Nasz trener jest tak spokojny jak.. w sumie nie wiem jak co. Nie pamiętam kiedy ostatnio zdarzyło mu się krzyknąć.
- Jak się spóźnisz to będzie miał okazję. - zaśmiałam się. - jedź, my sobie poradzimy, nie dzieciaki ? - pokiwali twierdząco głową.
- Tylko mam nadzieję, że jak wrócę to dom będzie stał w całości na tym samym miejscu co teraz.
- Tato nie bój żaby. Nie wypił Red Bull'a to nie odleci. - uspokajał go Sebastian. Swoją drogą to siedzę tu od 10 minut, a już mam wrażenie, że młody ma charakter Krzyśka, a jeżeli on już ma takie wejścia to co będzie dalej? 
Przez następne dwie godziny bawiliśmy się chyba we wszystkie możliwe zabawy. Zaczynając od chowanego, a kończąc na ciuciubabce. Nie mieliśmy już co robić w domu więc poszliśmy do ogrodu pobawić się w piaskownicy.
- Klaudia, przyniesies mi picie ? - spytała Domi siedząc już bez butów w piasku.
- Okej, ale nigdzie mi się stąd nie ruszajcie. - wstałam, otrzepałam spodenki i ruszyłam do domu. Poszperałam w lodówce i znalazłam soczki w małych kartonikach, zapewne właśnie dla dzieciaków.
Już wychodziłam na taras kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Szybkim krokiem wróciłam do mieszkania i otworzyłam drzwi.
- Klaudia ? No Ciebie bym się tu nie spodziewał.


środa, 10 kwietnia 2013

Soooreeczkii !!

Witaam witam ;) Mała informacja. W tym tygodniu nie pojawi się żaden rozdział, ponieważ w weekend mam 3-dniowe igrzyska organizowane przez mój klub i niestety do domu wracać będę przez najbliższe dni późnymi wieczorami ze względu na pomoc w przygotowaniach, no , a w weekend oczywiście z powodu gry. ;) Mam nadzieję, że wytrzymacie ? ;D
A tak btw. na jakiej pozycji gracie lub na jakiej chciałybyście grać ? ;)
Pozdrawiam ;)

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział dwunasty

W rekordowym tempie znalazłam się pod blokiem Magdy. Nie było czasu czekać na windę, więc szybko wbiegłam na górę. Zobaczyłam przyjaciółkę siedzącą na schodach, całą spanikowaną.
- Ej mała, co jest ? - usiadłam obok i pogładziłam ją po plecach.
- Zgubiłam klucze od domu jak poszłam na zakupy, a w środku jest Hanka. Już widzę co mi zrobią rodzice jak się dowiedzą, że zostawiłam ją samą w domu. Taka stara, a taka głupia. Standardowa gadka, ale mają rację.- powiedziała szybko, ledwo co ją zrozumiałam.
- I ty dlatego wydzwaniasz do mnie o 7 rano ? - spytałam z politowaniem i spotkałam się z wściekłym wzrokiem Leny.
- Duśkaaaa... czy-ty-sobie-ze-mnie-żar-tu-jesz ? - prawie przesylabowała.
- Patrz i się ucz. - podeszłam do drzwi i ściągnęłam z włosów wsuwkę. Wsunęłam ją do zamka i pokręciłam parę razy. Nadusiłam na klamkę i drzwi się otworzyły. 
- Jak ty to zrobiłaś? Skąd ty to umiesz ? - wydukała.
- Jeszcze mieszkając w Krakowie mnie tego nauczyli. Wiesz, obracając się w starszym towarzystwie nie mogłam być gorsza i nie umieć takich prostych rzeczy. 
Na same wspomnienie naszej krakowskiej 'paczki' uśmiech wdzierał mi się na twarz. Miło tak czasem powspominać. Chociaż nie wszystkie sprawy są miłe.
Pozbierałyśmy wszystkie siatki ze schodów i weszłyśmy do środka. Z przyzwyczajenia trzasnęłam drzwiami, co w tym momencie nie było najlepszym rozwiązaniem. Do salonu od razu przyczłapała mała dziewczynka, ciągnąc za sobą wielką maskotkę. Dużo nie brakowało, żeby miś był większy od niej.
- Nawet nie dacie cłowiekowi pospać. - usiadła na kanapie i usadziła pluszaka obok siebie.
- Magda ja nie wiem po kim ona ma te geny, ale jest niesamowita.- w odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech. - Młoda skąd ty znasz takie słowa w ogóle ? - usiadłam na fotelu, a nogi opadłam o szklaną ławę stojącą na przeciwko.
- Ja mam imię. - burknęła zaplatając ręce na klatce piersiowej. 
- Strzelamy fochy ? - pokiwała twierdząco głową.
- No to zobaczymy. - szybki ruchem wstałam z fotela i znalazłam się na kanapie. Zaczęłam ją łaskotać. Śmiała się ' w niebogłosy' jak to się mówi. Po kilku minutach dałam jej spokój, bo zagroziła, że zaraz 'popuści' czego oczywiście nikt nie chciał. W tym czasie Magda przygotowała śniadanie dla małej. Wygoniłam ją do pokoju, żeby ubrała się, a sama poczłapałam do kuchni. Jest ósma rano, a ja na nogach. NOWOŚĆ. Ale mniejsza..
- Jak tam relacje mama- tata-Klaudia ? - zaczęłam rozmowę przyjaciółka. 
- Szczerze mówiąc to nie miałam okazji poruszać ani z jednym, ani z drugim tego tematu. Zresztą tata nawet nie wie, że słyszałam wtedy jego rozmowę, a mama.. Mama miała to przemyśleć, ale nie mam zielonego pojęcia co z tego wyszło, ale nie drążmy tematu. Nie chcę mieć zrypanego humoru od samego rana.
- Ołkeej ołkej. - uśmiechnęła się. Nawet nie zauważyłam, że Hania zdążyła już zjeść śniadanie.
- Jak jesteś najedzona już to ubieraj buty, bierz plecak i kierunek szkoła. - podeszła do niej Lena i pstryknęła jej palce w nos. Mała jak na skrzydłach pobiegła do przedpokoju i założyła buty. Zaprowadziłyśmy ją co przedszkola. W sumie nie miałam nic konkretnego do roboty, dlatego też poszłam z nimi. Wróciłam do domu, przebrałam się w coś wygodniejszego i ruszyłam do parku. Naszła mnie ochota na rolki. Tak. Rolki. Niby nie lubię sportu. Znaczy przynajmniej do niedawna, gdyż wydaję mi się, że dzięki niejakiemu brunetowi z zielonymi oczami udało mi się odrzucić ten wstręt. Wiem, może wydawać się to dziwne, że znamy się jakieś 2 tygodnie, a ja już mu się wyżalam i chodzę z nim na halę, do czego przez ostatnie lata nikomu nie udało się mnie nakłonić, ale on już tak na mnie działa. Sama się sobie dziwie. Ale wracając.. Jeździłam po parku jakieś dwie godziny. Zmęczyłam się trochę więc usiadłam na ławce. 
- Taka ładna dziewczyna, a sama siedzi ? - spytał blondyn dosiadając się do mnie. Wyglądał na typowego skejta. 
- Daruj sobie to słodzenie.
- Oo jaka niedostępna. - zaśmiał się i położył rękę na oparciu za moimi plecami.
- Czy ja według ciebie wyglądam na taką, która na ciebie leci ? - prychnęłam i zrzuciłam jego łapę z oparcia.
- Proszę cię.. na mnie leci każda. Masz ochotę na coś więcej ? - położył rękę na moim kolanie. 
- Czy ty się człowieku dobrze czujesz ? Wiesz coo.. na sąsiedniej ulicy jest bardzo dobra poradnia psychiatryczna.. może skorzystasz ? - odpowiedziałam spokojnie i znów strąciłam jego dłoń. Wiedziałam, że szybko sobie nie odpuści. 
- Przepraszam bardzo, ale czy nie widzisz, że pani nie ma najmniejszej ochoty z tobą rozmawiać ? - podszedł do nas znany mi osobnik. Przywitał się ze mną buziakiem w policzek, co mnie jednak zdziwiło, a nawet bardzo zdziwiło, po czym zwrócił się do kolesia.- Zrozumiałeś czy mam ci to wytłumaczyć inaczej ? - uśmiechnął się miło.
- Jasne.. już mnie nie ma. - zniknął w mgnieniu oka.
- Dzięki ci o wybawco. - zaśmiałam się.
______________________________________________________________
Siemson ;D 
Sora za porę, ale odsypiałam imprezę. ;D 
Początkowo ten rozdział miał wyglądać całkiem inaczej, ale postanowiłam, że zostawię sobie tą sprawę na następne rozdziały ;p Błyskotliwa ja ^^ :D No i wyszedł taki krótki i o niczym.
Także miłego czytania.

Komentuuujcie proooszę, bo się chyba załamie. ;c tyle wyświetleń, a komentarzy parę. ;c 

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział jedenasty


-Wszystko zaczęło się od mojego brata…
- Ty masz brata ? – spytał  nieco zdziwiony.
- Miałam.. Mieszkałam kiedyś w Krakowie. Kamil trenował siatkówkę. Był dobry, nawet bardzo dobry, ale jedno głupie zaspanie na trening wszystko zniszczyło. – zacisnęłam dłonie w pięści i walnęłam podłogę. – Dzień wcześniej był na imprezie, bo oblewali sukcesy, a że rodziców nie było akurat w domu to wziął mnie ze sobą. Wróciliśmy nad ranem. Mówiłam mu, żeby zadzwonił do trenera i wziął wolne, ale on się uparł, że pojedzie, bo nie dostanie się do wyjściowej szóstki na najbliższy mecz. Położyliśmy się spać na piętnaście minut, a spaliśmy dwie godziny. Jak się obudziliśmy okazało się, że Kamil powinien od 10 minut być na hali. Wziął tylko torbę treningową, kluczyki i wybiegł z domu jak poparzony. Zostałam sama więc rozsiadłam się na kanapie i włączyłam TV. Tak mnie wciągnęło, nawet nie spostrzegłam, że od około dwóch godzin Kamil powinien być w domu.
Zlałam to, bo w końcu był dorosły i sam za siebie odpowiadał. Przeskakiwałam z kanału na kanał i jedna rzecz przyciągnęła moją uwagę, a mianowicie Polsat News. Mówili o śmiertelnym wypadku 19-letniego chłopaka, jadącego czarnym Audi A4. Reszty nie słyszałam, bo wybuchnęłam  płaczem i w pośpiechu pobiegłam w miejsce zdarzenia. Moje przeczucia się sprawdziły. No, ale oczywiście musiało by być święto, jeżeli powiedzieli by coś 13-letniej dziewczynie. Jak się okazało rodzice byli już powiadomieni o wypadku. Nie mogłam uwierzyć w to, że mój brat nie żyję. Przez około 3 miesiące chodziłam tam, gdzie musiałam czyli do szkoły i nigdzie więcej. Całymi dniami przesiadywałam w domu. Nawet dziewczyny z mojego klubu tenisa nie były w stanie mnie stamtąd wyciągnąć. Kiedy w końcu pogodziłam się z jego śmiercią zaczęłam z powrotem chodzić na treningi. To mnie nawet uspokajało, mogłam się wyżyć. Gdy w końcu wróciłam do formy, a tu powtórka z rozrywki, tyle, że teraz w moim wykonaniu.- zacięłam się. Otarłam łzy z policzków i kontynuowałam. – Ja i moje głupie szczęście prawię wpadliśmy pod tramwaj, kiedy byłam na joggingu. Sama nie wiem jak ja to zrobiłam. Od tamtego czasu zerwałam ze sportem na zawsze. To jakieś fatum. Dwoje rodzeństwa dobrze radzących sobie w sporcie, gdy zaczyna osiągać sukcesy, spotyka śmierć. Znaczy prawie śmierć, bo ja jakoś uszłam z życiem. Wtedy przeprowadziliśmy się do Rzeszowa, bo rodzice nie chcieli, żebym musiała przechodzić przez to jeszcze raz i tu poznałam Magdę. W sumie wie o tym zdarzeniu moja rodzina, Magda i znajomi z Krakowa. Dziewczyny, które zaczynały grę w tym samym czasie co ja, teraz są znane na całym świecie, a ja siedzę w Rzeszowie i nic poza tym nie robię.- skończyłam swój monolog  i odetchnęłam. Zrobiło mi się lepiej na sercu, że zna całą prawdę i nie będę musiała kolejny raz mu tego mówić. Zibi siedział w bezruchu obok mnie, a z jego twarzy nie dało się nic wyczytać. Po chwili ciszy przybliżył się do mnie i objął ramieniem.
-Najważniejsze, że tobie nic nie jest i jesteś tutaj teraz ze mną. – pocałował mnie w czoło i posłał szczery uśmiech. Siedzieliśmy chwilę w ciszy.
- Kto ostatni przy drzwiach stawia lody. – krzyknęłam i poderwałam się z podłogi. Co jak co, ale biegam to ja nawet szybko. No, ale jak tu wygrać ze sportowcem ? Niemożliwe. Gdy byłam jakieś 20 metrów od drzwi Zbychu mnie wyprzedził, ale błyskotliwa ja wpadłam na genialny pomysł.
- Aaałłł moja kostkaa. – krzyknęłam upadając na parkiet. Coś ostatnio dużo krzyczę… Ale mniejsza. Siatkarz się przestraszył i podbiegł do mnie.
- Co ci się stało ?! Daj, pokaż to. Masakra. Po co ja się z tobą w ogóle ścigałem. Ale ze mnie idiota. – zaczął panikować.
- Podaj mi rękę, bo sama nie wstanę. – złapałam jego dłoń i zanim zdążył zrobić jakikolwiek ruch, pociągnęłam go tak, że teraz on leżał na ziemi. Zaśmiałam się głośno i dobiegłam do 'mety'. W świetnych humorach wróciliśmy do swoich domów, oczywiście wcześniej zatrzymaliśmy się w kawiarni, by kupić obiecany deser. Wzięłam szybki prysznic, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam .  Obudziły mnie jak zwykle promienie słoneczne. Szlak! Znowu nie zasłoniłam okna.
Nawet nie zauważyłam, że rozładował mi się wczoraj telefon. Podłączyłam komórkę pod ładowarkę i od razu sprawdziłam nieodebrane połączenia. Jedno od mamy to standardowo. Zdziwiło mnie coś innego. 15 połączeń od Leny. Nie powiem, trochę się przestraszyłam. Wybrałam numer i oddzwoniłam. Odebrała po pierwszym sygnale, a jak na nią to bardzo szybko.
- W końcu ile można do ciebie dzwonić!? Szybko przyjeżdżaj do mnie.. Natychmiast ! Boże rodzice mnie zabiją…
______________________________________________________
CZYTA TO KTOŚ WGL ? ;D

Głupia Netia. Grrrr.... Dwa dni bez internetu ;c Także sorry za brak rozdziału. ;)
Najważniejsze, że już jest ;D 
Jak tam po świętach ? 
U mnie + 3 kg do wagi wyczuwam. ;c ale tak to jest jak ma się 4 braci, w dodatku starszych. Zjadą się wszyscy z rodzinami i jak tu masz człowieku się nie nawpierdalać ? xdddd :D 
+ chyba se otworze domowe przedszkole :D:D 
Dobra nie zanudzam już. Miłego czytania ;)
Pozdrawiam ;* ;)

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział dziesiąty

- O cześć Zbyszek..
- Dzień dobry. - uścisnęli sobie dłonie, a ja stałam jak zamurowana. 
- Tato skąd ty znasz Zbyszka ? 
- Aaa to dłuższa historia. - machnął dłonią. - Kiedyś na trasie, jak jeszcze busem jeździłem w zeszłym roku, zepsuło mi się auto i zadzwoniłem do Tomka, żeby mi kogoś podesłał. Padło na Zibiego. - wytłumaczył.
- I nic mi nie powiedziałeś ? - moje oczy wyglądały jak pięciozłotówki.
- I tak wtedy nie wiedziałaś kto to. - krzyknął z kuchni.
- No nie gadaj.. - teraz to oczy siatkarza wychodziły z orbit.
- No chyba nie myślałeś, że każda osoba w kraju wie kim jesteś? - zaśmiałam się.
- Szczerze mówiąc to miałem taką nadzieję. - udał zasmuconego.
- Nie wszyscy interesują się sportem. - poklepałam go po policzku i ruszyłam w kierunku kuchni, by po chwili wrócić z dwoma szklankami soku.
- Zaraz.. zaaaaraaaaz. Ja już trochę nie ogarniam. Nie lubisz sportu.., a na mecze chodzisz ? - był wyraźnie zaskoczony.
- Taki wyjątek. - uśmiechnęłam się.
- Dla mnie ?
- Pff.. chciałbyś. - prychnęłam. - Lena koniecznie chciała iść. Wiesz, ona to taki 'fan number one'. Ma pełno autografów sportowców, plakatów i kiedyś... - przypominając sobie tą sytuację wybuchnęłam śmiechem. - spała ze zdjęciem pod poduszką.. - wydukałam przez śmiech.
- Kogo ? - dopytywał.
- Zgaduj. - opanowałam się trochę.
- Młaaaa ?
- Dobrze, że za marzenia nie karają. - mruknęłam za co dostałam kuksańca. - Okej noo, żartowałam. Gramy dalej czy się poddajesz ?
- A jaka będzie nagroda ?
- To powiedzmy, że możesz wybrać ją sam. - na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek.
- Bartek.
- Co Bratek?
- No na zdjęciu.
- Eeejjj skąd wiedziałeś ? - zmrużyłam oczy.
- Połączyłem fakty. - wyszczerzył się. - No to teraz nagroda. - nadstawił policzek i wskazał palcem. - tutaj poproszę. - przysunęłam się bliżej i chciałam musnąć jego policzek. Szlak ! Znowu dałam się nabrać, bo ten w ostatniej chwili się obrócił. Powtórka z rozrywki ? Może. Tylko, że teraz jakoś nie protestowałam.
- Klau... o sory. Nie będę przeszkadzać. - tata z mega wielkim bananem przyklejony  do twarzy wycofał się z pokoju. Popatrzyliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
- A tak wracając do tematu.. to ruszaj dupsko i jedziesz ze mną na halę. Jeżeli nie lubisz sportu to trzeba to zmienić.
- Może mam do tego powody. - mruknęłam pod nosem i wyraźnie posmutniałam. Na samą myśl o przeszłości oczy mi się szklą.
- Hej mała co jest? - spytał gładząc mnie po policzku.
- Mała to jest twoja pała. Ja jestem niska. - zaśmiałam się. - nie chcę teraz o tym rozmawiać, ale na halę możemy pojechać... tylko się przebiorę. - dodałam jeszcze na końcu i pobiegłam na górę. Wyciągnęłam z szafy pierwsze-lepsze dresy, bokserkę, bejsbolówkę i w mgnieniu oka zmieniłam moje odzienie. Po paru minutach siedzieliśmy już w Zbyszkowym audi.  Korki, korki i tu was zaskoczę... KORKI.
- W końcu.. ile czasu można jechać 16 kilometrów ? - westchnęłam wysiadając na parking.
- A co miałem po chodnikach jechać ? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Weszliśmy do hali, Zbyszek poszedł do szatni przebrać się, a ja usiadłam na plastikowym krzesełku i zmieniłam buty.
- Pokaż na co cię stać.. - nucił pod nosem siatkarz ciągnąc za sobą wózek pełen piłek. Wzięłam jedną i zaczęłam odbijać o ziemie.
- No to teraz mistrzunio pokaże ci jak się gra. - wypiął dumnie pierś. Stanęliśmy na przeciwko siebie, po obu stronach siatki. Szło mi całkiem dobrze jak na tak długą przerwę od sportu. Nawet parę razy udało mi się zaatakować.
- Czy ty kiedyś grałaś w siatkówkę ? - spytał Zibi siadając koło mnie na parkiecie.
- Nie. - odparłam krótko.
- Nie ma co, wyczerpująca odpowiedź. Świetnie ci szło. Dlaczego nie trenujesz żadnego sportu ?
- To długa historia. - znów ta przeszłość.
- Powiesz mi o co chodzi ? Zawsze gdy poruszam ten temat robisz się mega smutna. - odgarnął mi kosmyk włosów, który niespodziewanie spadł mi na twarz, za ucho.
Westchnęłam głęboko.
- Wszystko zaczęło się od mojego brata..


__________________________________
Jeżeli jesteś, zostaw komentarz. Prooszę :-)  

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział dziewiąty

Z mojego błogiego snu wyrwała mnie Magda. Coś ostatnio często to robiła. Zaczynam się jej bać.
- Duśka możesz mi powiedzieć co u mnie na kanapie robi Bartek ? - powoli zaczęłam przetwarzać co do mnie mówi, bo z rana niezbyt szybko zaczynam kojarzyć. Otworzyłam jedno oko i na widok jej miny ledwo pohamowałam wybuch śmiechu. Oj biedna Lencia najwyraźniej wczoraj za dużo wypiła. Postanowiłam się z nią trochę podroczyć.
- Myślę, że śpi. - powiedziałam  z powagą w głosie.
- Och serio ? - spojrzała na mnie jak na idiotkę. - skąd on się tu wziął? Znaczy.. to pamiętam, ale dlaczego nocuje u mnie jakoś niezbyt.
- Wiesz po takiej nocy to nie chciał ci przeszkadzać i położył się na kanapie.
- A..ale czy my coś.. tego ? - na jej twarzy pojawiło się przerażenie.
- No nie mów, że nie pamiętasz ? - o taaak. Uwielbiam ją wkręcać, ale to kara. Mnie się tak wcześnie rano nie budzi.
- O matko... - ukryła twarz w dłoniach. - ostatnie co pamiętam to jak się całowaliśmy. -  Dłużej nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem.
- Żartowałam. - wydukałam przez śmiech. - Nie chciałaś go wypuścić więc zamknęłaś mu drzwi przed nosem i schowałaś klucze.
- Zabiję.. normalnie uduszę jak psa. - rzuciła się na mnie robiąc ' kanapkę' .
- Złaaaaaaź ze mnieeee.
- Hmmm.. zastanowię się - zaczęła oglądać swoje paznokcie.
- Bo powiem Bartkowi, że w wieku 14 lat trzymałaś jego zdjęcie pod poduszką i każdego dnia przed snem sobie z nim rozmawiałaś . - momentalnie sturlała się z moich pleców.
- Nie zrobisz tego.. - zmrużyła oczy. - dobra w co ja wierzę.. wiem, że to zrobisz. - zaśmiała się.
- Nie dacie człowiekowi pospać ? - do pokoju wparował Kurek.
- O Bartusiu, a wiesz, że - nie dokończyłam, bo zdążyła zasłonić mi usta.
- Nie słuchaj jej ona bredzi.- krzyknęła jak odrywałam jej rękę od twarzy.
-  Jesteście niemożliwe. - uśmiechnął się.
- Dobra noo. Już się zamknę, ale ty robisz śniadanie. - wskazałam palcem na przyjaciółkę.
- Ołkeeej. A odezwij się słowem to nie jesz. - krzyknęła wychodząc z pokoju.
- O to ja ci pomogę. - Kurek także zniknął za drzwiami pokoju. Podniosłam się do pozycji siedzącej i wzięłam do ręki telefon. 12;31. Wyszperałam w szafie Len ciuchy i zamknęłam się w łazience. Wzięłam długi prysznic, ubrałam się, a włosy związałam w wysokiego kucyka. Dumna z siebie wyszłam po 15 minutach i ruszyłam w stronę kuchni. Żyłam ze świadomością, że moje śniadanko już czeka, ale zastałam nieco inny widok. Tak, tak, dobrze myślicie. Magda siedziała na blacie i obejmowała rękoma szyję Bartka.
- Ojej przepraszam, że przerywam tak romantyczną scenę , niczym z jakiegoś filmu, ale mój żołądek niezwłocznie potrzebuje pokarmu. - uśmiechnęłam się krzywo. Wyjęłam z lodówki kabanosy, bułkę z chlebaka i udałam się do salonu.
- Zabiję... - syknęła cicho przyjaciółka.
- Słyszałam. - wydarłam się, co Bartek skomentował tylko śmiechem.
- Kiedy jedziemy po Hanie ? - spytała Lena siadając obok mnie i zabierając mi jednego kabanosika.
- Masz darmowego neta w telefonie ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, nie odrywając wzroku od telewizora.
- No mam, a po co ci ? - podała mi swojego smartfona.
- Bo nie chce mi się iść po twojego laptopa, a chce sprawdzić o której mamy autobus lub tramwaj. - odparłam wpisując adres w przeglądarkę.
- A po co wam autobus ? Macie mnie. - Kurek ukazał rząd swoich białych ząbków.
- A patrz.. zapomniałam, że mamy prywatnego szofera. - pacnęłam się w czoło. - To ruszać dupska i jedziemy. - w mgnieniu oka znaleźliśmy się w samochodzie siatkarza.
- To gdzie jedziemy ? - spytał ruszając.
- Kwiatowa 16.
- Ej a tam nie mieszka Swędrowski ?
- No, ależ ty błyskotliwy. To mój wujek, geniuszu.
- W sumie to samo nazwisko. - uśmiechnął się nie odrywając wzroku od drogi.
- Braaaawoo. - zaklaskałam mu nad uchem.
Po około 10 minutach jazdy znaleźliśmy się pod chatą stryjka. Jak to miałam w zwyczaju weszłam bez pukania. Antek jak tylko zobaczył Bartka rzucił mu się na szyję. Widać, że bardzo go lubi.
- Wujek chodź się ze mną pobawić autem, bo dziewcyny cały czas bawią się tylko jakimiś babskimi rzeczami. - złapał siatkarza za rękę i zniknęli za drzwiami pokoju malucha.
- O cześć dziewczyny. - z kuchni wyłonił się stryjek. - napijecie się czegoś ?
- To ja soku poproszę. - rozsiadłam się na kanapie.
- No chyba nie myślałaś, że ci go przyniosę ? - spytał siadając koło mnie. Nie ma co, żarty się mu trzymały.
- Ach jakoś mi się nagle odechciało pić. - westchnęłam i sięgnęłam do kieszeni, bo poczułam wibrację, co oznaczało nową wiadomość. Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Zbyszek.
Hej piękna masz dziś chwilę ? ;) 

Maybe.. :-)  zależy o co chodzi.

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

Miły wypad na lody ? :-) 

Ołkeeej. Gdzie i o której ? 

Wpadnę po ciebie tak za godzinkę ok ? 

Czekam. :-) 

- Jak tam Zbychu ? - wypalił nagle wujek.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Proszę cię. Przede mną nic się nie ukryję. Poza tym trąbią o was na każdym portalu plotkarskim. Swoją drogą Klaudia Bartman.. nieźle brzmi. - po wypowiedzeniu ostatnich słów dostał kuksańca w ramię. Mimo różnicy wieku nieźle się dogadywaliśmy. 
- Dobra spadamy. Mam sprawę do załatwienia. 
- A czy ta sprawa ma prawie dwa metry, ciemne włosy i gra w reprezentacji ? - spytała Magda ukazując rząd swoich białych zębów.
- Zbieraj lepiej swoją ferajnę. - wystawiłam w jej stronę język. Bez słowa ruszyła na górę.Chyba ją trochę przytkało. Po chwili stała z Hanią już na dole. Wyrwałyśmy Bartka z zabawy, który był jak w transie. Brakowało mu tego pewnie. Bo niby każdy ma w sobie trochę dziecka, prawda ? Odwieźli mnie do domu. Rodzice w pracy, niema co liczyć na obiad więc szybko przebrałam się w trochę cieplejsze ciuchy, bo na dworze zrobiło się nieco chłodniej. Makijażu nie robiłam. Jakoś nie lubię się tapetować. Wyznaję piękno naturalne. Ewentualnie tusz czy eyeliner. Gotowa usiadłam na kanapie ze szklanką pomarańczowego soku w ręce i włączyłam tv. Trudne sprawy to jest to co tygryski lubią najbardziej. A szczególnie z Dariuszem w roli głównej. Zapatrzona w serial nawet nie zauważyłam jak ktoś wszedł do domu.
- Buu ! - wydarł się, a ja aż podskoczyłam.
- Bartman idioto ! - zaśmiałam się.- chcesz, żebym zawału dostała ? Czy może chciałeś być tak romantyczny jak on ? - pokazałam palcem na ekran.
- O masz ci los.. nie wziąłem szampana. - pacnął się w czoło.
- A ja nie mam wanny. - zrobiłam 'smutną' minkę. - Z naszych lodów chyba też nici . - spojrzałam w stronę okna. Rozpadało się. - To może zostańmy tutaj ? - zaproponowałam.
-W sumie czemu niee . - uśmiechnął się uroczo. Uroczo ? Boże co się ze mną dzieję ?
- Wiesz co ci powiem ? Zgłodniałam.
- To usiądź sobie wygodnie, a mistrzunio kuchni Zbysio przygotuje coś specjalnego.
- wypiął dumnie pierś i popędził do kuchni.
- Tylko mi domu nie spal. - krzyknęłam i ponownie rozłożyłam się wygodnie na sofie. Skakałam po kanałach. Nic ciekawego, zresztą jak zawsze w wakacje. Podniosłam moje cztery litery i powędrowałam do kuchni. Nie powiem, pachniało nieziemsko.
- Co tam pichcisz ? - zagadnęłam siadając na parapecie.
- Naleśniki z bananem i nutellą. Mam nadzieję, że lubisz..
- Uwielbiam. - uśmiechnęłam się szeroko. Na samą myśl o tym daniu moje ślinianki się uruchomiły.
- Gdzie są talerze ? - spytał rozglądając się po szafkach.
- Do góry, pierwsza od lewej, ale ja zaniosę. Nie będę cię tak wykorzystywać. - wyciągnęłam dwa talerze, sztućce i zaniosłam na stół. Po chwili dołączył do mnie Zibi z stertą naleśników. Życzyliśmy sobie nawzajem smacznego i zaczęliśmy spożywać posiłek.
- Fuuuuj, ale niedobreee. - skrzywiłam się, a siatkarz się zasmucił. - Dobra żartowałam. Pyszne jest.
- Takie małe, a takie wredne. - zaśmiał się pod nosem biorąc kolejny kęs do buzi.
- No nie teraz to ja się obrażam. - zaplotłam ręce na klatce piersiowej i zrobiłam minę typu ' foch forever ' .
- Jesteś tego pewna ? - pokiwałam twierdząco głową. Wstał od stołu i podszedł do mnie. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a ten złapał mnie w talii i przerzucił sobie przez ramie. Oczywiście nie reagował na moje protesty. Zaniósł mnie do salonu i posadził na sofie.
- W końcu. Jeszcze trochę i nabawiła bym się lęku wysokości. - odetchnęłam z ulgą.
- Nadal masz na mnie focha ? - spytał spoglądając na mnie oczami kota ze Shreka.
- Nieeech pomyślę.. - zrobiłam minę myśliela. - jeszcze większego. - odwróciłam głowę w stronę okna. Nie długo dane mi było nacieszyć się spokojem, bo mądry pan Bartman zaczął mnie łaskotać. Normalnie dostałam dzikiej furii. Tarzałam się po całej kanapie jak głupia i śmiałam w niebo głosy. Zapewne dręczył by mnie dłużej gdyby ktoś nie przerwał nam naszej 'zabawy'.
- O cześć Zbyszek..

_______________________
Wiiiitam i na wstępie przepraszam, że nie dodałam rozdziału w weekend, tak jak obiecałam. Miał pojawić się wczoraj, ale od rana pracowałam jako wolontariusz okolicznej fundacji, a po powrocie do domu rozłożyła mnie gorączka. Nawet meczu bym prawie nie obejrzała do końca, bo dwa razy prawie zasnęłam, ale mamusia mnie rozbudzała. Trochę krótki i praktycznie o niczym. Bez ładu i składu, ale tak to jest jak piszę się go z gorączką.
Resovia w finaleeee, łiiii *.* nadal w to uwierzyć jakoś nie mogę. ;) a wy zadowoleni czy nie ? :-)
Pozdrawiam :-)


Jeżeli już tu jesteś, zostaw komentarz. Prooosze :-) 

środa, 20 marca 2013

UWAGA !!!

CHCIAŁAM WAM OZNAJMIĆ, ŻE NABRAŁAM JUŻ TROCHĘ WPRAWY W PISANIU ROZDZIAŁÓW ;) DLATEGO POJAWIAĆ BĘDĄ SIĘ ONE W ŚRODY I WEEKENDY ;) CO DO WEEKEND'ÓW TO NIE JEST POWIEDZIANE, ŻE BĘDZIE TO TYLKO JEDEN ROZDZIAŁ ;) 
ENJOY ;D

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział ósmy

Tomek ruszył w stronę chłopaków, aby się przywitać. Popatrzyłam na Magdę, a ona najwyraźniej była w siódmym niebie. No cóż nie codziennie wbija się na imprezę ze swoimi idolami. Przynajmniej ona będzie się dobrze bawić.
- Ooo Klaudiaa . Czeeść. - lekko już wstawiony, jak pamiętam z meczu, Ignaczak podleciał do nas i zaczął nas witać.
- Znamy się ? - spytałam ze zdziwieniem, co przerodziło się w szeroki uśmiech.
- no proszę cię, Bartman tyle o tobie nawijał, że nie da się ciebie zapomnieć. - wyszczerzył się. - Krzysiek jestem.
- Klaudia, ale to już wiesz. - również ukazałam rząd swoich zębów i uścisnęłam wyciągniętą w moją stronę dłoń.- a to jest Magda, moja przyjaciółka. - Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i ruszyliśmy w stronę balangowiczów. Krzysiek przedstawił nas reszcie towarzystwa, gdyż Tomek nawet nie raczył ruszyć swoich zacnych czterech liter. Usiadłyśmy koło Bartka Kurka, a na przeciwko nas siedział Marcin Możdżonek z dziewczyną. Przesiedzieliśmy tak jakieś pół godziny żartując czy opowiadając dziwne historie ze swojego życia. Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń.
- Zatańczymy ? - spytał gdy spojrzałam w jego stronę.
- O proszę cię. Twoja blondi cię wystawiła ? - parsknęłam śmiechem.
- Jaka blondi.. a chodzi  ci o Aśke ?
- A skąd ja mam niby wiedzieć jak ona się nazywa ?
- Aśka. Rozstaliśmy się niedawno.
- No jakoś nie wyglądaliście na dwoje obojętnych sobie ludzi kiedy mizialiście się w ogrodzie.
- To nie tak.. Byłem z nią pogadać, żeby w końcu dała mi spokój. Ona zrobiła mi awanturę, a gdy cię zobaczyła przykleiła się do mnie. Pobiegłem za tobą, ale nigdzie cię nie znalazłem. Zresztą sama słyszałaś naszą kłótnie. No raczej gdybyśmy byli razem nie wyzywalibyśmy się od najgorszych, nie ? - wywrócił oczami- uwierz mi proszę. - nie wiedziałam co mam w tym momencie odpowiedzieć. Te słowa mnie totalnie zamurowały.
- Wierze ci. - po dłuższym zastanowieniu powiedziałam prawie niesłyszalnie, ale tak, żeby Zbyszek usłyszał.
- Uuuuf.. nawet nie wiesz jak mi ulżyło. - chyba pierwszy raz tego wieczoru ukazał rząd swoich białych zębów.
- Szczerze ? To mi teeż. - odparłam z równie wielkim bananem na twarzy.
- No to teraz możemy zatańczyć? - kiwnęłam tylko głową na zgodę i po chwili byliśmy na parkiecie. Przetańczyliśmy razem parę kawałków. Mogę to śmiało stwierdzić, Zibi jest świetnym tancerzem. Wróciliśmy do stolika i o dziwo nie zastałam tam Magdy. Spojrzałam na zegarek .Dochodziła północ. Zaczęłam rozglądać się po klubie, ale po Magdzie ani śladu. Wróciłam do stolika cała spanikowana.
- Chłopaki szybko ruszać dupska i pomóc mi szukać Leny.
- Ale Klauduś spokojnie. To już duża dziewczynka, nic się jej nie stanie. - rzucił tylko Krzysiek polewając kolejna kolejkę tego polskiego specjału o nazwie wódka.
- O dziękuje, wiedziałam, że mogę na was liczyć. A w ogóle trener wie o imprezie ?
- Trenera nie ma. - ocknął się przysypiający już lekko Nowakowski. - wyjechał na parę dni do domu. Sprawy rodzinne. - wyszczerzył się, na co ja wywróciłam oczami.
- Ja ci pomogę. Oni nie są w stanie . - Zibi stanął za mną i szepnął mi do ucha. No tak. Tańcząc ze mną ominął pare kolejek i trzymał się najlepiej ze wszystkich.
- To może weź idź na górę poszukaj, a ja sprawdzę na zewnątrz. - pokiwał twierdząco głową i zniknął na klatce schodowej. Podeszłam do drzwi wyjściowych, uchylając je lekko. To, co zobaczyłam za nimi wmurowało mnie w ziemie.
- Do góry jej nie ma. - zbiegający po schodach siatkarz próbował przekrzyczeć muzykę. Obróciłam się w jego stronę i pomachałam dłonią dając mu znak, żeby przybliżył się do mnie. Jego reakcja na widok za drzwiami była podobna do mojej. Na schodach przed wyjściem siedziała moja przyjaciółka w bluzie niejakiego Kurka, który zresztą siedział obok.


Tymczasem Magda

- O zobacz spadająca gwiazda. - Bartek wskazał ręką na niebo.
- Pomyśl życzenie. - uniosłam kąciki ust do góry i opierając się na łokciach odruchowo zamknęłam oczy.
- Właśnie to zrobiłem. Ale teraz zależy czy pomożesz mi je spełnić.
- Jeżeli jestem w stanie. - zaśmiałam się cicho, nadal nie otwierając oczu. Po tych słowach nie usłyszałam odpowiedzi. Po chwili poczułam na swoim policzku jego oddech. Otworzyłam oczy i ujrzałam ten jego uśmiech. Szczery, przepełniony ciepłem. Odwzajemniłam go także unosząc kąciki ust w górę. Poczułam jego słodkie wargi na swoich. Nie protestowałam. Oddałam się chwili. W końcu się od siebie oderwaliśmy.
- Rozumiem, że to było to życzenie ? - zapytałam, a uśmiech wciąż nie schodził mi z twarzy.
- A jak myślisz ?
-Mylę, że tak . - popatrzyłam w jego oczy i znów zatopiliśmy się w pocałunku. Przerwało nam chrząknięcie kogoś za nami i ciche śmiechy. Momentalnie się od siebie odskoczyliśmy.

Wracając do Klaudii

Widząc jak się całują nie mogłam sobie odpuścić. Wiem wiem, w tym momencie powinno paść ciche ' chodźmy, nie przeszkadzajmy im ' , ale musiałabym nie być sobą, żeby nie przeszkodzić gołąbeczkom. Odchrząknęłam cicho. Odskoczyli od siebie jak poparzeni. Popatrzyliśmy na siebie ze Zbyszkiem i wybuchnęliśmy śmiechem. Gdyby wzrok mógł zabijać, z pewnością zginęłabym na miejscu, a sprawcą mej śmierci byłaby Magda. Bartek skwitował to tylko śmiechem. Wróciliśmy całą czwórką do środka, gdzie reszta ekipy ledwo trzymała się na nogach.
- Dobra ferajna, zbierać się. Ja dzwonie po taksówki i wracamy. - Zbyszek widząc zaistniałą sytuację wyciągnął telefon z kieszeni i zamówił 3 taksówki. Odnalazłam w tym tłumie Tomka i spytałam czy wraca z nami. Wybełkotał, że kumpel zaraz po niego wpadnie i żebyśmy się nim nie przejmowały.
- Dobra Len spadamy, nie ?
- Z kim wracacie ? - momentalnie koło nas znalazł się Kurek.
- Same. Do domu Len mamy nawet nie kilometr. - uśmiechnęłam się w stronę siatkarza.
- Nie ma mowy. Jeszcze się wam coś stanie o tej porze. Czekajcie wezmę od Pita kluczyki i was odwiozę. - w mgnieniu oka zniknął z mojego pola widzenia. W końcu mogłam zagadać do Magdy.
- No jak tam pani Kurek. - wyszczerzyłam się jak głupi do sera.
- Dawno twarz kapcia nie widziała ? - po jej minie nie dało się stwierdzić czy mówi to na serio czy 'dla jaj', ale po dłuższym czasie próbowania utrzymania powagi wybuchnęła śmiechem, co również zrobiłam ja.
- Dobra możemy jechać. - po chwili nieobecności dołączył do nas Bartek.
- Ok. Tylko czekaj pożegnam się ze Zibim.
- To czekamy w aucie. - krzyknął za mną Bartek i ruszyli w stronę drzwi.
- Zibi dasz sobie radę z tą bandą ? - spytałam, trochę mało ogarniającego w tym hałasie, Bartmana.
- Jasnee.. to nie pierwszy raz . - zaśmiał się.
- Ej nie rób z nas pijaków. - nawet nie wiem skąd obok nas znalazł się Krzysiu. No tak. Po dzisiejszym wieczorze mogę śmiało stwierdzić, że jego jest wszędzie pełno. Współczuje jego żonie. - Ja sportowiec jestem. Ja nie piję. - wypiął dumnie pierś przy czym lekko się zachwiał.
- Dobrze dobrze Igiełko, my wiemy, ale lepiej już usiądź, bo to może źle się skończyć.- Zbyszek trzymając siatkarza za ramię wskazał na krzesło. Ten tylko coś zamruczał pod nosem i spełnił prośbę kolegi.
- To ja spadam pa - wspięłam się na palce i pocałowałam siatkarza w policzek.
- No ty chyba nie masz zamiaru wracać teraz sama do domu? - popatrzył na mnie jak na idiotkę.
- A nawet jeśli to co ?
- To nigdzie cię nie puszczam. Przecież może ci się coś stać.
- Martwisz się o mnie ? - nie powiem, trochę się zdziwiłam.
- A nie można ? - zaśmiał się.
- Można moożna. Nie, nie wracam sama. Bartek nas odwiezie do domu Leny.
- Ołkeej. Ale wieesz.. jakoś byłbym spokojniejszy gdybym miał pewność, że dotarłaś do domu cała i zdrowa. Jakiś telefon czy cooooś.. - na jego twarzy pojawił się szarmancki uśmieszek.
- To tak się teraz wyrywa dziewczyny ? - zaplotłam ręce na klatce piersiowej.
- A co nie podoba ci się ?
- Wiesz jakoś za mało romantyczności w tym było. - udałam smutną.
- Och ma Klaudioo ukochana czy dasz mi swój numer, abym mógł dziś spokojnie zasnąć, wiedząc, że twojemu życiu nie zagraża niebezpieczeństwo ?
- Może daaam.. zaraz ukocha.. że co ?- moje oczy wyglądały w tym momencie jak pięciozłotówki.
- Wiesz.. czytałem ostatnio, że jesteśmy parą. Jakoś trzeba sobie okazywać tą wielką miłość, nieprawdaż ?
- Dobra dobra nie filozofuj, tylko daj telefon.  - zaśmiałam się słysząc tą jego jakże czułą wypowiedź. Podał mi swojego samsunga. Szybko wpisałam dziewięć cyfr i oddałam telefon właścicielowi. Pożegnałam się jeszcze raz i szybkim krokiem wyszłam z klubu. Równie szybko znalazłam się w samochodzie Kurka, a że noc równa się brak korków to po około 10 minutach byliśmy pod blokiem mojej przyjaciółki. Podziękowałam za transport i wyszłam z samochodu. Wpisałam kod, który znała na pamięć i weszłam na klatkę schodową. Rzadko korzystałam z windy, ale dzisiaj miałam takiego lenia, że nie dotarłabym o własnych siłach na górę. Wjechałam na piętro, na którym znajdowało się mieszkanie Leny, wyciągnęłam klucz spod wycieraczki i weszłam do środka. Wygrzebałam z szafy Magdy jakąś większą bluzkę, krótkie, materiałowe spodenki i wparowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zmyłam resztki makijażu, ubrałam moją dzisiejszą 'piżamkę' i jak nowo narodzona wyszłam z pomieszczenia. Widok jaki zastałam w salonie nieco mnie zdziwił. Nie wiem co robił o prawie pierwszej w nocy w mieszkaniu Leny Bartek, ale byłam zbyt zmęczona, żeby się nad tym zastanawiać.
- To ja spadam spać zakochańce. Tylko grzecznie mi tu. Dobranoc.- także życzyli mi dobrych snów. Weszłam do mojej dzisiejszej sypialni, ułożyłam się wygodnie na łóżku i wysyłając uprzednio sms'a Zibiemu, że jestem cała i zdrowa, odpłynęłam w krainę Morfeusza.
_______________________
Witam witam wiiitam ;D Taki supraaaj dla was ;)
Ogarnęłam w końcu tą godzinę ;) Trzeba było wejść w układ ;D MONDRA JA :D
Jeśli już tu jesteś, zostaw komentarz ;) Jakoś się cieplej na sercu robi, wiedząc, że ktoś to czyta ;) 
Pozdrawiam ;* ;)

piątek, 15 marca 2013

Rozdział siódmy

Dumne z siebie ruszyłyśmy w stronę przedszkola. Wiem wiem.. dziwnie to zabrzmiało, ale cóż. Dla uściślenia  dodam, że po Hanie. Po około półgodzinnym maratonie znalazłyśmy się pod budynkiem. Lena weszła do środka, a ja zostałam na dworze, gdyż błysnęłam moją inteligencją i stwierdziłam, że nie jestem tam potrzebna. Usiadłam na schodach i czekałam, aż dziewczyny raczą wyjść. Rozejrzałam się dookoła i mój wzrok przykuł piękny różany ogród. Podniosłam swoje szanowne cztery litery i ruszyłam w jego stronę. Muszę przyznać, widok zachwycający. Podeszłam do krzaczka i zaciągnęłam się zapachem czerwonej róży. Kątem oka zobaczyłam, że niedaleko mnie kłóci się jakaś para. Kłoci.. tak to najlepsze określenie. Ich wydzieranie się z pewnością było słychać w promieniu 5 km. Spojrzałam w ich kierunku i prawie zeszłam na zawał, gdy zobaczyłam kto to. Tak, dobrze myślicie. Nasz 'kochany' pan Bartman kłócił się z jakąś blondi. Gdy zauważyła, że na nich spoglądam szyderczo się uśmiechnęła i przykleiła się do jego ust. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, ale szybko ją otarłam i po prostu wybiegłam z ogrodu. Przed budynkiem czekała już na mnie Lena z Hanią.
- Duśka co się stało ? - spytała widząc wkur.. WKURZONĄ mnie.
- On tam był. Lizał się z jakąś blondi... - syknęłam przez zęby, odruchowo zaciskając dłoń w pięść.
- Kurna jaki on ?! Czy ty myślisz, że ja jasnowidz jestem ? - oburzyła się przyjaciółka i wskazała na ławkę. Usiadłam, a jej młodsza siositrzyczka wskoczyła mi na kolana.
- Zbyszek... - powiedziałam ściszając głos.
- Przecież ty go nawet nie lubisz.. - spojrzała na mnie znacząco, a ja wbiłam wzrok w ziemie. W sumie miała rację. Nie wiem co się ze mną działo. Coś się we mnie ruszyło po ostatnim spotkaniu.
- Uuu Klaudiaaa nam się zakooochaaaałaaaaa. - wyszczerzyła się.
- Głuupek . - dodałam z równie wielkim bananem po czym wstałam z ławki. - dobra laski ogar. Spadamy stąd.
- Kto ostatni na chodniku ten ciapa. - krzyknęła Hania i pognała w stronę uliczki. Jak to zawsze bywa musiała być pierwsza więc dałyśmy jej fory i ostateczne miano 'ciapy' otrzymała Magda. Cóż, nie wiem jak ona to przeżyje. To musi być na prawdę straszne. W dobrych humorach dotarłyśmy do domu dziewczyn i rozsiadłyśmy się w salonie, żeby pooglądać tv. Włączyłyśmy pierwszy-lepszy film i z zapartym tchem śledziłyśmy poczynania gangu. Nie no dobra, taki 'dżołk'. Włączyłyśmy Hani bajki, a same zajęłyśmy się opalaniem na przesuperowym balkonie.
- O patrz kogo to na dole nosi. - zaśmiała się Len wychylając głowę za barierkę. Przysunęłam się trochę bliżej poręczy i ujrzałam Tomka, kumpla z mojego roku. To chyba jeden z nielicznych trzymający się z dziewczynami.
- No siema lovelasie . - krzyknęłam spoglądając w dół. Długo nie mógł zaczaić kto go woła, co było bardzo dziwne, bo ona zawsze wszystko ogarniał. Co wakacje robią z ludźmi. - do góry matole.
- Aaa wiedziałem, że gdzieś was słyszę. - zaśmiał się robiąc nad oczami ' daszek' , aby zasłonić promienie słoneczne. - a wy to już nie macie co robić ?
- My w tym momencie wykonujemy bardzo ważną pracę o nazwie opierdaling. - wyszczerzyłam się w jego stronę - czekaj weź wejdź do góry albo my zejdziemy do ciebie. Nie będziemy drzeć się jak idioci.
- Chyba trochę za późno. Dobra to wybieram tą pierwszą wersję, bo mam do was sprawę. - dodał jeszcze na koniec i zniknął z mojego pola widzenia.
- Dalej otwierajcieee.
- Magiczne słowo? - zaśmiała się Lena przykładając do ucha słuchawkę domofonu.
- Rusz dupe. - no tak ta kulturka.
- Ej ej zaraz cię w ogóle nie wpuszczę.
- Też cię lubiee. - po chwili siedzieliśmy już całą czwórką w kuchni zajadając się toffiefee przyniesionym przez naszego kochanego kolegę.
- Dobra jak się tak nudzicie to zabieram was na imprezę.
- Taa.. jasne. Ciekawe co z Hanką zrobię . - no tak ta wieczna optymistka.
- Dobra to podrzucimy ją do Zuzki i Antka. Przynajmniej się pobawią, bo dawno się nie widzieli.
- Wooow Klaudia od pewnego czasu zaczęła mieć dobre pomysły . - oczywiście, bo nie ma to jak naśmiewać się z niczego winnej Klaudii.
- No to fooch i nigdzie nie ide. O ! - popatrzyli na mnie jak na debila. - i co łyso wam ? - wystawiłam w ich stronę język.
- Jeju no soooryy , ale i tak wiem, że imprezy byś nie przepuściła. - wyszczerzył się stojący już w drzwiach Tomek.
- Kurde wasza wiedza na mój temat mnie przeraża.
- To wpadnę po was o 19. Pasuje?
- Chyba nie mamy innej opcji - dodałam z równie wielkim bananem na twarzy co on. Magda zamknęła za nim drzwi i wróciłyśmy do salonu. Jeden szybki telefon do wujka i sprawa załatwiona.
- Dobra młoda ubieraj buty zawieziemy Cię do Antka i Zuzi.
- Ale fajnie, a mogę zostać na nooooc ? Prosze prosze prooooszee.
- Nawet byłoby wskazane, ale ani mru mru rodzicom jak wrócą z urlopu, ok ? - mała pokiwała tylko twierdząco głową i pobiegła do przedpokoju założyć sandałki, a Lena w tym czasie spakowała jej najpotrzebniejsze rzeczy i po chwili stałyśmy już na przystanku autobusowym. W ślimaczym tempie znaleźliśmy się w domciu Swędrowskich.
- Dobra to lecimy do mnie. Ogarnę się trochę, potem do ciebie i baaawimyy się . - wyszczerzyłam się jak głupi do sera i spojrzałam na rozkład autobusowy.
- Ruszaj cztery litery jeśli chcesz zdążyć. Następny autobus na klonową mamy o 18 więc nie mam zamiaru czekać godzinę. - bez większych problemów dotarłyśmy do mojego domu. Szybki prysznic, make-up, sukienka i możemy lecieć. Zadowolona z siebie po półgodziny siedziałam na Cieślakowej kanapie, a Magda latała w te i z powrotem w poszukiwaniu różnych rzeczy.
- Boże ile można się szykować.. za 10 minut ma tu być Tomek.
- Już jest 19 ? - popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Z księżyca spadłaś ? - spytałam nie odrywając wzroku od TV.
- Nie z marsa - o tak te riposty. W całym mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Spanikowana przyjaciółka kazała mi otworzyć, więc tak też zrobiłam.
- Gotowe ? - spytał ledwo przekraczający próg Tomek.
- Spytaj jej. - wskazałam na malującą w pośpiechu usta i w tym samym czasie zakładającą szpilki Magdę.
- Dobra po co pytałem. - zaśmiał się siadając na kanapie.
- Pięć minut masz. - krzyknęłam tej zawsze na czas przygotowanej dziewczynie i zajęłam miejsce obok chłopaka.
- A właściwie gdzie ta impreza? - spytałam przeskakując z kanału na kanał.
- Mam kumpla..
- O serio ? Masz kumpla.. nie wiedziałam - czujecie tą ironie?
- Mogłabyś mi nie przerywać ? Dziękuje.
- Spoko loko. - zaśmiałam się.
- A więc mam kumpla, który ma brata, który pracuje w Podpromiu jako ochroniarz i został zaproszony i mógł wziąć znajomych . - zaczął tłumaczyć.
- I mamy ten zaszczyt ?
- Tak  - wyszczerzył się jak głupi do sera. No w sumie głupi to by się zgadzało :P
- Dobra możemy jechać. - do salonu wkroczyła dumna z siebie Magda.
- W końcu - westchnęłam i skierowała  się w stronę wyjścia co uczynił także Tomek.
- W sumie to tak patrząc na was mogę stwierdzić, że wyrwiecie dzisiaj każdego faceta.
- O ile będzie kogo tam wyrywać. - skwitowała Len.
- Uwierz mi, że będzie. - dodał chłopak otwierając drzwi od swojego Audi. Zapakowaliśmy się do auta i po około 20 minutach drogi znaleźliśmy się pod klubem. No nie powiem zapowiadało się całkiem fajnie. Weszliśmy do środka, wcześniej pokazując swoje dowody panu ochroniarzowi. Rozejrzałam się po sali.
-To jest ta impreza ? - spytałam ze zdziwieniem w głosie. Tomek tylko pokiwał twierdząco głową i ruszył w kierunku już trochę dobrze mi znanych twarzy, aby się przywitać. A zapowiadało się tak fajnie.
____________________________________________
Godzina 21;53 15.03.2013r. :-)

No siema misiaaczkii ;D Zostawiam wam nowy rozdział. Taki trochę o niczym ale mam już ułożony w głowie następny więc myślę, że jakoś przebolejecie to co tam wyżej powstało :-) w sumie był już prawie gotowy wczoraj, ale byłam po turnieju i po prostu padałam na twarz. Także wrzucam go dopiero teraz ;) Jutro wybywam na mecz Lecha :D Więc rozdział na pewno się nie pojawi. MOŻE podkreślam MOŻE pojawi się w niedziele :-) ale nie chce nic obiecać ;)
Pozdrawiam :-)  ;*
PS. Jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, piszcie w komentarzach :-) ewentualnie możecie zostawiać numery gg ;p
PS.2 Nie patrzcie na godzinę dodania pod postem, ponieważ jest ona zła ;) Nie mam pojęcia dlaczego zawsze jest ta sama ;/ obojętnie cz dodam rozdział z telefonu, tabletu czy komputera. Więc teraz zawsze po dodaniu rozdziału będę pisała o której godzinie został dodany :)

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział szósty

Rankiem obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do mojego pokoju przez okno. Oczywiście ja jak to ja zapomniałam wieczorem spuścić żaluzje. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. 9:14. Naciągnęłam kołdrę na głowę i ponownie chciałam pogrążyć się we śnie lecz oczywiście ktoś musiał mi to przerwać.
Do pokoju wparowała Lena.
- No siemaaano mała. - usiadła na obrotowym krześle przy biurku i zaczęła się okręcać.
- Próbuję spaaaaać. - mruknęłam nie wynurzając się spod kołdry.
- Wstawaaaj śpiochu. - podjechała do mnie i jednym szybkim ruchem porwała mi kołdrę.
- Powaliło cię ? - westchnęłam i okryłam się prześcieradłem. Tym oto sprytnym sposobem zrobiłam jej na złość. A coo tam. Lubię ją denerwować. Takie moje hobby.
- Wstajesz czy mam ci pomóc ? 
- Oświeć mnie.- usłyszałam tylko dźwięk zamykanych drzwi i po chwili znów otwieranych. 
- Klaudia otwórz oczka. - obróciłam się na plecy i spojrzałam w sufit, a po chwili poczułam na twarzy zimną wodę. Magda stała.. nie nie. Ona wręcz turlała się koło łóżka ze śmiechu gdy zobaczyła jak szybko wyparowałam z niego.
- Dobrze się czujesz ? W domu wszyscy zdrowi ? - spytałam z sarkazmem w głosie i zgromiłam ją wzrokiem. Myślałam, że mnie tam zaraz sczyści. Stałam na środku pokoju w piżamie i do tego cała mokra, a ten głupek leżał 2 metry dalej i nie mógł przerwać swojego śmiechu.
- No wiesz ostatnio coś mnie kaszelek brał, ale trzymam się idealnie.
- Chyba ten kaszelek przeszedł ci na mózg w ogóle jak ty się tu dostałaś ? Przecież nikogo nie ma poza mną w domu. - stwierdziłam wyciągając puchaty, biały ręcznik z szafy i otulając się nim. 
- Myślisz, że przychodzę tu pierwszy raz i nadal nie wiem gdzie chowasz klucz w razie 'W' ? - ostatnie słowo , jeżeli można nazwać to słowem, ujęła w tak zwane 'króliczki'. 
- A no tak.. po co ja w ogóle pytam. - pacnęłam się w czoło, a po chwili zaczęłam je rozmasowywać, bo zrobiłam to trochę za mocno. No tak inteligencją nie grzeszę gdy jestem zaspana. Wyciągnęłam ciuchy i powędrowałam w stronę łazienki, aby je na siebie założyć. Zrobiłam też delikatny makijaż i po paru minutach wróciłam do przyjaciółki, robiąc jeszcze po drodze stos kanapek. Odstawiłam go na mały stolik stojący w rogu mego zacnego pokoju i biorąc jedną do ręki rzuciłam się na łóżko. 
- No to opowiadaj.  - zatarła ręce i podjechała bliżej łóżka na tym moim fotelu. Wiedziałam, że nie wytrzyma zbyt długo bez newsów.
- Aaa nic ciekawego.. wiesz trochę mnie dzisiaj muli, zgłodniałam , pocałowałam Bartmana, ładną pogodę dzisiaj mamy, nieprawdaż ? - mówiłam na jednym tchu. 
- No ciepło i w ogóle.. Zaraz że co ?! Co zrobiłaś ?!
- Noo.. zgłodniałam.. - udawałam zdezorientowana, a Magda spojrzała na mnie wzrokiem typu ' are you fucking kidding me ? ' .
- Głupiaa... Ale z drugiej strony musiało być fajnie, że piszą o was w największej plotkarskiej gazecie.. - wyciągnęła ją z torby i rzuciła w moją stronę. Przeczytałam temat na okładce i aż zakrztusiłam się kanapką, którą właśnie kończyłam przeżuwać. 'ZBIGNIEW BARTMAN I JEGO NOWA WYBRANKA. ZDJĘCIA Z RANDKI Z SIATKARZEM WYGRANEJ PRZEZ NASTOLATKĘ Z RZESZOWA.'
- No ale żeby mi się nie pochwalić - udawała obrażoną, a po chwili ukazała rząd swoich białych ząbków na których po chwili poczuła smak mojej poduszki.
- Weź sobie odpuść.. Jakoś nie obchodzą mnie te plotki.
- No w sumie racja. Nic się nie stało. Znienawidziło cię tylko milion fanek Bartmana. Co taam . - znów się zaśmiała. - pogadasz z nim o tym ?
- Nie.
- Nie pogadasz ze swoim menem ?
- Jeszcze raz i dostaniesz.- mruknęłam pod nosem.
- Dobra dobra. - podniosła ręce w geście poddania.
- Nie mam jak z nim o tym pogadać. Nie mam z nim kontaktu.
- Nie masz kontaktu ze swoim faceteeeem ? - zakryła usta ręką, że niby jest zdziwiona.
- Ej pokaż mi swoją dłoń.. coś tu masz chyba.. - podała mi rękę i po chwili leżała obok mnie, a ja ją łaskotałam.
- Zemsta jest słoodkaaa.
- Doobraa już nie będeeeee.. no sorryy - krzyczała przez śmiech.- Klaudiaaaaaa kurdeee.
- Ostatni raz ? - spytałam nie zaprzestając gilgania.
- Noooo, ale prooooszeeee staaaarczyyy.- Puściłam ją, a ta wstała i podeszła do drzwi. - ..dziewczyno Bartmana.- po tych słowach wybiegła z pokoju, a ja tuż za nią. Ganiałyśmy po całym domu jak pięcioletnie dzieci. W końcu zmęczona usiadłam na kanapie, a Magda na fotelu. W bezpiecznej odległości ode mnie.
- Ja cię kiedyś zabije. - zaśmiałam się spoglądając w jej stronę.
- Też cię kocham Duśka. - wyszczerzyła się w moją stronę i 'wysłała' mi buziaczka.
- Idziemy do parku ? - spytałam wychodząc na balkon.
- W sumie to możemy iść, ciepło jest.
- To ruszaj dupsko i lecimy. - ani się nie obejrzałam, a Lena stała już na dworze i mnie pospieszała. Jak to ona. Zamknęłam drzwi na klucz wcześniej zabierając telefon i po chwili szłyśmy już w stronę parku. Usiadłyśmy na ławce i jak miałyśmy w zwyczaju gadałyśmy o bzdurach i śmiałyśmy się z dziwnych zachowań przechodniów. Po około 15 minutach znudzone postanowiłyśmy skoczyć na lody, a że w pobliżu nie ma lodziarni pozostał tylko Mc Donalds. Usiadłyśmy przy jednym ze stolików zajadając się Mc flurry. To jest to co tygryski lubią najbardziej. Delektując się deserem wsłuchałam się w rozmowę dwóch nastolatek siedzących za mną.
- ej to jest ta laska Bartmana.
- nie no co ty.. taka młoda ?
- Pewnie leci na forsę.
- a pewnie na boku ma następnych. - popatrzyłam na Magdę, a ona od razu zrozumiała o co mi chodzi. Wstałyśmy i podeszłyśmy do ich stolika.
- Brak lepszych tematów widzę. Nie macie własnego życia ? - spytałam z niemałą złością.
- Ale o co chodzi ? - chciały udać, że nie wiedzą o co mi chodzi.
- Czy ja według was wyglądam na idiotkę ? Polecam na przyszłość plotkować ciszej. I dla waszej wiadomości nie jestem 'laską' Bartmana, ale to już nie wasza sprawa.
- Radziła bym się nauczyć szeptać niż czytać całymi dniami plotkarskie pisemka. - wtrąciła Len.
- A ja radziłabym się nauczyć kłamać. Od razu widać, że blefujesz mówiąc, że nic cię z nim nie łączy. Na kasę lecisz? - parsknęła śmiechem. Jak to się mówi raz kozie śmierć. Wzięłam do ręki stojącą na ich stoliku cole i wylałam jej na głowę.
- Może to ostudzi trochę twój zapał. - rzuciłam w ich stronę i przybijając z przyjaciółką głośną piątkę ruszyłyśmy w stronę wyjścia, a cała sala wybuchła śmiechem. Oczywiście małolata puściła buraka i bocznymi drzwiami opuściła lokal.
- Klaudia- mistrz ciętej riposty. - wydarli się jeszcze chłopacy z mojego roku siedzący w rogu restauracji, jeżeli można to miejsce tak nazwać, a ja zaśmiałam się tylko pod nosem.
______________________________________________________________
 Jak zwykle na wstępie przepraszam za dłuuuugą nieobecność. Ale za to od jutra zaczynam rekolekcje i rozdział powinien powstać koło środy :-)
Aaaaajaaaajaaaj Soviaaa. Smutnoo, że przegrali.. Ale walczyli do końca ;> Jak Skra w poniedziałek :-)  Cieszę się, że Resovia wygrała i jest w grze dalej, lecz mimo wszystko szkoda mi Skrzatów.
Pytanko na dziś :-)  Które drużyny widzicie w finale?
Pozdrawiam. ;* ;)

niedziela, 3 marca 2013

Rozdział piąty

- Co ty tu robisz ? - spytałam z niemałym zdziwieniem.
- Przyszedłem na randkę z pewną piękną dziewczyną . O zaraz to ty - pokazał rząd swoich białych zębów.
- O ile się nie mylę wybrałam kogoś innego .
- Niestety ten ktoś miał do załatwienia jakąś bardzo ważną sprawę.
- Taa.. przed 20 w piątek ? - spojrzałam podejrzliwie.
- Ojj no doobraa. Trochę mu  w tym pomogłem - uśmiechnął się szarmancko. Bez zastanowienia obróciłam się na pięcie, co było trudne w moich 12 cm szpilkach i wyszłam z restauracji. Co on sobie w ogóle myślał przychodząc zamiast, jak mu tam było.. BARTKA ? Że rzucę mu się na szyję, po paru drinkach wskoczę mu do łóżka w hotelowym pokoju ? Niedoczekanie.. Wieczór zrobił się dość chłodny więc usiadłam na murku obok restauracji, wyciągnęłam telefon i chciałam zamówić taxi, gdy poczułam, że ktoś położył rękę na moim ramieniu.
- Klaudia czekaj.. przepraszam. Nie chciałem Cię urazić.. Jestem wielkim idiotą - schował na chwilę twarz w dłoniach .
- Co ja słyszę ? Wielki pan Bartman przyznaję, że jest idiotą ? Przez grzeczność nie zaprzeczę - udawałam zdziwioną, choć w ogóle nie byłam. Ameryki nie odkrył.
- Chodź wrócimy do środka. Jeżeli teraz wyjdziesz, to jutro w każdej gazecie będą artykuły typu ' Bartman łamie serca nastolatką ' i nasze zdjęcia. - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
- No tak, bo reputacja najważniejsza. - dodałam z ironią w głosie. - szczerze ? to nie mam najmniejszej ochoty tam z tobą wracać.
- Choodź, bo użyję siły - znów ukazał rząd swoich białych zębów.
- Najpierw trzeba ją mieć. - prychnęłam z równie wielkim uśmiechem.
- Wątpisz ? - ani się nie obejrzałam, a już wisiałam głową w dół, przewieszona przez bark siatkarza.
- Bartman natychmiast odstaw mnie na ziemie, bo będę krzyczeć - mówiłam przez śmiech, bo ten dodatkowo zaczął mnie łaskotać.
- Nadal wątpisz w moją nadludzką siłę ? - spytał wchodząc do budynku.
- Tak - znowu wybuchłam śmiechem przez moje meega łaskotki. - Dobra, dobra poddaje się. Masz siłę. W końcu trzeba mieć jej dużo, żeby unieść coś tak ciężkiego jak ja.
- Jak ty ? Dziewczyno ! Sama skóra i kości .
- Ciekawe, w którym miejscu. - dodałam i znów czułam grunt pod nogami, gdyż postawił mnie na ziemi.
- Mam wymieniać? - zaśmiał się i odsunął mi krzesło.
- W sumie jak nie gwiazdorzysz to jesteś całkiem spoko. - wyszczerzyłam się w stronę siadającego na przeciwko mnie Zbyszka.
- Czy ja kiedykolwiek gwiazdorze ? - chciał udawać obrażonego lecz średnio mu to wychodziło.
- Niee coś ty. Co Ci przyszło do głowy ?
- Mocna jesteś - zaśmiał się ponownie.
- Uczę się od najlepszych.
Po chwili podszedł do nas kelner i podał menu.
- To co bierzemy ? - spytał patrząc w kartę dań siatkarz. - sponsorzy płacą - zatarł ręce.
- To bierzemy najdroższe rzeczy. - powtórzyłam jego czynność i także zaczęłam się śmiać. Złożyliśmy zamówienia i czekaliśmy na nasze jedzenie. W między czasie rozmawialiśmy na różne tematy. Pochłonęliśmy wszystko w rekordowym tempie i stwierdziliśmy, że nie ma sensu dłużej tam siedzieć. Wyszliśmy z restauracji, wcześniej dziękując za przepyszne jedzenie i ruszyliśmy w stronę mojego domu, gdyż Zibi uparł się, że mnie odprowadzi, bo jeszcze mi się coś stanie.
- To teraz możesz mi powiedzieć dlaczego przyszedłeś Ty, a nie Kurek? - zapytałam kiedy staliśmy już przy moim housie.
- To taka moja mała tajemnica - ukazał rząd swoich białych zębów, co zresztą robił bardzo często, za co dostał ode mnie kuksańca w ramie. - Ałaa.. - złapał się za ramie udając obrażonego.
- Gadaaj.
- Zmuś mnie..
- Ołkeeeej.. - zaczęłam Go łaskotać.
- Eeej mała dobraa - śmiał się jak głupi.
- Za małą nie odpuszczę. - krzyknęłam i znów zaczęłam to,  co chciałam przed chwilą skończyć.
- Przegięłaś - złapał mnie w pasie, przerzucił przez ramie i obracał się wokół własnej osi.
- Jeżeli nie chcesz mieć moje kolacji na swoich plecach to lepiej mnie odstaw.- Chyba podziało, bo po chwili stałam tam gdzie wcześniej.
- To doczekam się odpowiedzi ?
- Może bym ci powiedzaaaał. Ale coś za coś - uśmiechnął się szarmancko i nadstawił policzek.
- Najpierw odpowiedź potem zapłata. - wyszczerzyłam się, klepiąc dłonią jego policzek.
- No dooobraaa. Po prostu cholernie chciałem Cię zobaczyć. Taka wystarczy ?
- No moooże  może.
- Klaudia no !
- Okej okej wystarczy - zaśmiałam się i stanęłam na palcach by dać mu buziaka. Gdy zbliżyłam swoją twarz do jego policzka i chciałam go musnąć, Zibi odwrócił głowę i wyszło na to, że dostał całusa w usta. Szybko się od niego oderwałam i zrobiłam krok w tył.
 - Bartman ! Co to miało być ?! - wrzasnęłam tak głośno, że zapewne całe osiedle słyszało.
- Zapłata - uśmiechnął się.
- Inaczej miała wyglądać - popatrzyłam na niego z poważną miną.
- Oooooj taaaaam..
- Dobra dobra.
- No coo.
- A już cię zaczynałam lubić.
- O proszę jakie postępy. - Czując, że zaczynam się rumienić rzuciłam tylko krótkie 'muszę iść' i ruszyłam w stronę drzwi.
- Klaudia czekaj. - siatkarz dogonił mnie- przepraszam. Nie chciałem, żeby tak to wyszło.
- Nie no nic się nie stało - co ja gadam ?! Stało się. Pocałowałam człowieka, którego ledwo znałam i do którego w ogóle nic nie czułam. Przynajmniej do teraz.

_________________________________________________________

Wróciłaaaaam z małym suprajsem :D
Trochę krótki, ale za to następny postaram dodać jak najszybciej. :-)
KOCHANI DZIĘKUJĘ ZA PONAD 1000 WYŚWIETLEŃ ;oo :D w tak krótkim czasie ? Zadziwiacie mnie ;p
Jutro starcie najlepszych *_* :D Kogo obstawiacie ?
Pozdrawiam ;)

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział czwarty

- Wiesz może dlaczego tu stoisz ? - spytał patrząc w moją stronę. Pokiwałam przecząco głową.
-Właśnie wygrałaś randkę z jednym z siatkarzy - prawie wykrzyczał do tego cholernego mikrofonu.Po tych słowach mnie totalnie zatkało, a uśmiech zszedł mi z twarzy.

- Chłopacy, zapraszamy tu bliżej. - ustawili się przede mną w szeregu - Wybór, który to będzie, należy do ciebie.
- Dobra, może być ten ostatni - wskazałam na zawodnika z numerem 6.
- Bartoosz Kuureek - wykrzyczał. Zaraz mu zabiorę ten mikrofon - pomyślałam. - Szczegóły przekażemy ci później. - dopowiedział jeszcze z uśmiechem, a ja ruszyłam w stronę trybun.
- Jaaa ty to masz szczęściee.. - westchnęła Magda
-  Co w tym jest fajnego ? Idę do knajpy z jakimś dwumetrowcem, którego pierwszy raz widzę na oczy. - powiedziałam obojętnie.

Zbyszek

Poszedłem do szatni. Przez głowę przechodziły mi myśli. Dlaczego ona nie wybrała mnie. Dlaczego Kurka. A w ogóle muszę z nim pogadać. Wziąłem szybki prysznic, przebrałem się i popędziłem do hotelu, gdzie Kurek z chłopakami tymczasowo mieszkali. Wjechałem windą na 3 piętro i skierowałem się do pokoju Kurka. Bez pukania wszedłem do środka.
- Bartek jest sprawa - powiedziałem do leżącego na łóżku kumpla.
- Fajne przywitanie, nie ma coo - zaśmiał się, nie odrywając wzroku od TV . - to co chciałeś ?
- Idziesz na te randkę z Klaudią, nie ?
- No. W ogóle skąd ty ją znasz ? - zmarszczył brwi siatkarz.
- Długa historia, ale nie chodzi o to. Gościu, mogę iść za ciebie?
- Przypuszczam, że nie będzie zadowolona, ale spoko. Widzę, że ci się spodobała, a co z Aśką.
- Aśka to przeszłość. Przestaliśmy się dogadywać, ciągle się kłóciliśmy. To nie miało sensu. To co mogę ?
- Jasne stary, leć. Jutro o 19 w Da Vinci.
- Kureek brachu jesteś wielki - wyszczerzyłem się do niego.
- Nie da się ukryć - zaśmiał się .
- Dobra spadam. Nara stary. - przybiłem z nim 'męską' piątkę i opuściłem jego lokum.
Cieszyłem się jak małe dziecko z lizaka.

Klaudia

Wróciłam do domu. Mamy nadal nie było, a tata siedział w salonie na kanapie. Krzyknęłam tylko, że wróciłam i i poszłam do pokoju. Wzięłam piżamę i skierowałam się do łazienki. Długa, gorąca kąpiel to to, co tygryski lubią najbardziej. Tego mi było trzeba. Owinęłam się ręcznikiem, wysuszyłam włosy, ubrałam piżamę i wyszłam z łazienki. Poszłam do kuchni, żeby wziąć sobie coś do zjedzenia. W między czasie zrobiłam kakao. Zabrałam kolację i powędrowałam się na kanapę. Tata zasnął więc przykryłam go kocem i włączyłam na pierwszy-lepszy kanał.
- Wiadomości,  8 lipca zapraszam.  Jarosław Gugała. Blaa blaa blaaa.
Poszła na mecz i wygrała randkę z siatkarzem - w tym momencie aż zakrztusiłam się kakaem. - 19 latka z Rzeszowa pójdzie jutro na randkę z Bartoszem Kurkiem. - kiedy to usłyszałam wyłączyłam telewizor i zdenerwowana poszłam do pokoju.
Kurde. Dlaczego ja ? Nie mają innych tematów? - przez głowę przechodziły mi różne myśli. Włączyłam laptopa i weszłam na Facebooka. Pełno wiadomości od znajomych. Oczywiście jaki temat? Randka. Postanowiłam nie odpisywać na żadną z nich. Przejrzałam jeszcze stronę główną. Jak zwykle pełno postów z przeróżnych, beznadziejnych fan page'ów i obrazków z bestów czy innych stronek powstawianych przez znajomych. Weszłam jeszcze na wp, by sprawdzić e-maila, bo tam mieli przysłać mi konkrety co do jutrzejszej randki. 19 w Da Vinci. Jeszcze tam nie byłam. W sumie zapowiada się całkiem fajnie. Wykończona tym całym dniem wyłączyłam laptopa i położyłam się do łóżka.
Następnego dnia obudziły mnie promienie słoneczne. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. 9³⁴ .
Wyturlałam się z łóżka i poczłapałam do łazienki. Umyłam zęby, ubrałam się , lekki makijaż. Zrobiłam sobie śniadanie i poszłam do salonu. Na stole znalazłam karteczkę.

' Jadę z towarem do Bełchatowa. Wrócę około 16 .
 Liczę na obiad ;D Tata ' 

- No to mnie wkopałeś, tatuś - zaśmiałam się pod nosem. Obok kartki znalazłam 50 zł. Przypuszczam, że na zakupy. Wsunęłam na stopy buty i wyszłam z domu. Niedaleko było nowo otwarte Tesco. W końcu się postarali, bo tak to do sklepu musiałam chodzić jakiś 1 km. Niby mieszkam w centrum, ale jakiegoś większego sklepu w pobliżu brak. Znaczy teraz już nie. Po 10 minutach wróciłam do mego housa z reklamówkami pełnymi smakołyków. Postanowiłam zrobić spaghetti. Miałam dzisiaj totalnego lenia. Sos z paczki, trochę mięsa mielonego, makaron, żółty ser i danie gotowe. Teraz miałam całe popołudnie dla siebie. Rzuciłam się na kanapę i postanowiłam pooglądać 'Sędzia Anna Maria Wesołowska ' . Nagle w całym mieszkaniu rozległ się dźwięk mojego telefonu. Oczywiście znowu nie wiedziałam gdzie go zostawiłam, a kiedy nie mogę go znaleźć zamieniam się w ninje. Okazało się, że był w kuchni. 
- Hej Lena - przywitałam przyjaciółkę odbierając telefon.
- Heej.. jak tam przed randką z siatkarzem - odpowiedziała mi cała w skowronkach Magda.
- O meeeen. Na śmierć zapomniałam. Dobrze, że mi przypomniałaś - zaśmiałam się.
- Co byś beze mnie zrobiła. To co ubierasz ? Musisz wyglądać świetnie. - spytała z ciekawością w głosie.
- A wiesz, że o tym nie myślałam ? Chyba tą sukienkę, co kupiłam ostatnio w galerii. 
- NIE NIE NIEEE - prawie wykrzyczała do słuchawki - ona nie pasuję. To musi być coś bardziej olśniewającego - powiedziała stanowczo.
- Lena znasz moją szafę jak nikt inny i wiesz, że nie mam wielkiego wyboru w sukienkach.
- Wiem wieeem . Czekaj jestem w pobliżu twojego domu, zaraz wpadnę i coś wykombinujemy. 
- Dobra czeekam. - powiedziałam jeszcze na koniec i rozłączyłam się. 
Po paru minuta usłyszałam dzwonek do drzwi. Pobiegłam i bez zastanowienia otworzyłam. 
- Niezłe masz tęp.. o sorry myślałam, że to Magda - w drzwiach stał tata uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Zapomniałem kluczy zabrać.. - wszedł do środka i rozebrał buty. Ja w tym czasie zaczęłam odgrzewać obiad.
- A wiesz co. W tirze słuchałem radia i mówili coś o jakiejś 19-letniej Klaudii co wygrała randkę z siatkarzem. Wiesz coś o tym ? - spytał tata z powagą w głosie. Przynajmniej próbował, ale po chwili wybuchnął śmiechem, a ja posłałam mu piorunujące spojrzenie. - ty to masz ostatnio wielkiego pecha córcia - wydukał przez śmiech i zabrał się za jedzenie posiłku.
Znowu dzwonek do drzwi. Ledwo je uchyliłam, a do mieszkania wparowała przyjaciółka.
- Ty jeszcze nie gotowa ? Zakładaj buty, bluzę, bo jak zachodzi słońce to się chłodno robi, bierz kasę i lecimy. - powiedziała na jednym oddechu.
- Dobra już się ubieram - zaśmiałam się widząc zdyszaną Magdę - z buta cz autem ?
- Z buta- krzyknęła wychodząc przed dom. Wsunęłam na nogi trampki, uświadomiłam tacie, że wychodzę i żeby pozmywał po obiedzie, w rękę wzięłam bluzę i wyszłam z domu. Uszłyśmy parę metrów i mnie oświeciło.
- Zabij mnie - pacnęłam się w czoło.
- What ? - zatrzymała się.
- Zapomniałam forsy zabrać - zaczęłam się śmiać. - Czekaj szybko podskoczę do domu i zaraz jestem. - obróciłam się na pięcie i pobiegłam w stronę domu. Weszłam tak cicho, że tata musiał mnie nie usłyszeć. Rozmawiał z kimś przez telefon.
-...
- Przecież nie powiem im teraz tego. Załamią się.. nie mogę im tego zrobić, rozumiesz ? Musimy to zakończyć.
-...
- nie byłaś zabawką.. to był jakiś impuls. Brakowało mi bliskości. To wszystko..
-...
- dobra jak tak ma wyglądać ta rozmowa to pa.. - po tych słowach rozłączył się, a ja głośno walnęłam drzwiami, że niby dopiero weszłam.
- A wy jeszcze nie na zakupach ? - zdziwił się tata na mój widok.
- Genialna ja zapomniałam zabrać pieniędzy. - zaśmiałam się , żeby nie domyślił się, że coś słyszałam. Weszłam do pokoju, wzięłam to, po co się wróciłam i wyszłam z domu. Nadal nie wierzyłam w to, co usłyszałam. Oszołomiona tą całą sytuacją dogoniłam Lenę i wpatrując się w ziemie ruszyłyśmy w stronę Millenium Hall.
- Ej mała co jeest ?- spytała przypatrując się mi uważnie.
- Niic - uśmiechnęłam się sztucznie. - zamyśliłam się .
- Mnie nie oszukasz. Siadaj i gadaj o co chodzi. - powiedziała stanowczo i wskazała ręką na ławkę. Usiadłam i opowiedziałam jej o całej sytuacji.
- No ładniee... Czyli nie tylko twoja mama jest..hmm.. szczerze mówiąc nie wiem jakich słów mam użyć..
- Ale tata chce to zakończyć.. tylko kwestia tego czy się przyzna.
- Dobra laska. Dosyć tego rozpaczania - wstała, stanęła za mną, a ręce położyła na moje ramiona. - Za 2 godziny idziesz na randkę z siatkarzem. Zazdroszczą ci wszystkie nastolatki w całej Polsce, a ty siedzisz na ławce i zastanawiasz się nad sensem życia. Twoi rodzice są dorośli i wiedzą co robią. Mają świadomość tego co zrobili. Tata postanowił to już zakończyć. Teraz czas na mamę. Sama sobie z tym nie poradzi, więc musisz ją wspierać, a nie wmawiać jaka to jest zła, a teraz podnoś dupsko i lecimy po kieckę.
- Ty zawsze wiesz jak dodać mi otuchy. - uśmiechnęłam się i wstałam z ławki - nie wiem jakby wyglądało moje życie bez ciebie. Wiesz co ?
- No coo znoowuu - spytała ruszając w dalszą drogę. Ruszyłam za nią i wskoczyłam 'na barana'
- Jesteś dla mnie jak siostra, którą sama mogłam sobie wybrać - przytuliłam ją.
- Super. Ciesze się bardzo, ale czy mogłabyś już ze mnie zejść ? powiedziała ledwo łapiąc.Z uśmiechem zeskoczyłam z pleców przyjaciółki. Po paru minutach znalazłyśmy się już pod centrum handlowym. Weszłyśmy do naszego ulubionego sklepu (czyt. H&M) i od razu w oczy rzuciła mi się łososiowa sukienka . Szybka przymiarka i sukienkę miałyśmy już z głowy. CCC i buty także już nasze. Jak na nas to uwinęłyśmy się bardzo szybko, więc po 30 minutach byłyśmy już w drodze domu.
- Lenaaa ja już nie mam siły. Wracamy autobusem. - jęczałam . Chyba nie mogła już tego słuchać, bo szybko się zgodziła. Poszłyśmy na przystanek i po chwili przyjechał nasz autobus. Skasowałyśmy bilety i czekałyśmy, aż ruszy. Nagle kierowca wyłonił się zza kierownicy.
- Przepraszam państwa bardzo, ale mamy awarie. Zastępczy autobus przyjedzie za około 20 minut. - popatrzyłyśmy po sobie i w szybki tempie wysiadłyśmy z pojazdu.
- No to sobie pojechałyśmy autobusem. - zaśmiałam się.
- Proszę cię.. szybciej będziemy na pieszo niż tym zastępczym.
- Dobra dobra chodź już.
W mgnieniu oka znalazłyśmy się w domu. Zostało mi tylko półtorej godziny, więc szybko wskoczyłam pod prysznic, a Magda poszła do mojego pokoju. Wzięłam szybką kąpiel, wysuszyłam włosy, wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone. Dziś postawiłam na trochę mocniejszy makijaż. Zrobiłam kreskę eyeliner'em i wytuszowałam mocniej rzęsy. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do pokoju.
- No nooo - Lena aż zagwizdała z wrażenia.
- Dobra to teraz się odwróć - powiedziałam śmiejąc się, a ona tylko kiwnęła głową i odwróciła się.
- Czekaaj czekaaj nie odwracaj się. Zobaczysz dopiero efekt końcowy - mówiłam dumnie. - Okeeeej możesz. - odwróciła się i zaniemówiła.
- Eeeej... halo tu ziemia ! - śmiałam się.
- Booże właśnie złamałaś serca tysiącom nastolatek - powiedziała z szeroko otwartymi ustami.
- Booo ? - spytałam zdziwiona.
- Bo właśnie wyrwałaś ich największego idola - zaczęła się śmiać, a ja rzuciłam w nią poduszką.
- O fuckkk Klaudia 18 ⁴³ . Dzwoń po taksówkę. - panikowała Lena.
- Spokojnie, dziewczyno. Przyślą po mnie taksówkę za około 10 minut.
- To ruchy ruchy.. ubieraj żakiet i jazda na dwór.
- 'ruchy ruchy' - zaczęłam ją przedrzeźniać za co dostałam kuksańca w ramie. Po chwili pod dom podjechała taksówka.
- Lena popchnij mnie, bo sama tam nie wejdę.
- Liczę do trzech i jesteś w środku - pogroziła palcem jak małemu dziecku, gdy było niegrzeczne. Dała mi kopa na szczęście i otworzyła drzwi od auta. Przytuliłam ją i weszłam do pojazdu. Podziwiałam widoki, które mijaliśmy podczas jazdy, chociaż znałam je już na pamięć. Po 15 minutach stałam już przed kawiarnią. Dookoła pełno paparazzi. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Restauracja wydawała się bardzo przytulna. Kremowe ściany , gdzieniegdzie namalowane duże, beżowe kwiaty. Długie, śnieżnobiałe firanki i czerwone zasłony sięgające do ziemi. W końcu sali kominek. Rozglądałam się po dość dużym pomieszczeniu, ale nigdzie nie zauważyłam osobnika o nazwisku Kurek. Nagle ktoś stanął za mną i zasłonił mi oczy dłonią.
- Zgadnij kto to - zaśmiał się cicho.
- Szczerze ? Nie mam zielonego pojęcia.. - także zachichotałam pod nosem.
-Piękne kwiaty dla pięknej pani - tajemniczy mężczyzna odsłonił moje oczy i przed twarzą ukazał mi się wielki bukiet czerwonych róż. Odwróciłam się i uśmiech zszedł mi z twarzy.
- Co ty tutaj robisz ? - spytałam z niemałym zdziwieniem.

___________________________________

Heeeej misiakiiiiii ;D Na początku chciałam przeprosić Was, że tak długo musieliście czekać na nowy rozdział. Następnym razem postaram się dodawać szybciej ;)
A tak btw. Kogo chcielibyście zobaczyć w składzie reprezentacji ? ;)


Dobra koniec tego dobrego ;D zostawiam wam rozdział i dobranoc :-) 

wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział trzeci

- Boże czy ty sobie ze mnie żartujesz ? - mruknęłam pod nosem, spoglądając w niebo.
- Oo patrz - widać było, że ucieszył się na mój widok - Jeszcze raz i kawa -  zaśmiał się.
- Niestety...
- A w ogóle to Zbyszek jestem - wyciągtnął rękę w moja stronę.
- A w ogóle to mnie to nie obchodzi - bąknęłam, otrzepałam spodnie od piasku i weszłam do galerii.
- Kurcze no ! Co ja ci zrobiłem, że mnie tak unikasz ? - spytał brunet doganiając mnie.
- Odpuść sobie, ok ?
- Nie, do puki mi nie odpowiesz - stanął przede mną.
- Boże człowieku odczep się! Po pierwsze widzę cię drugi raz w całym życiu, a po drugie nawet nie wiem kim jesteś.
- Hah.. da się zauważyć, bo nie skaczesz z zachwytu, że spotkałaś wielkiego Bartmana. - po tych słowach artystycznie wypiął pierś do przodu i przeczesał włosy ręką, a ja strzeliłam sobie tak zwanego 'facepalma' . No nie powiem, wyglądało to śmiesznie.
- Oo spóóójrz - wskazałam ręką w lewą stronę - chyba twoje fanki cię zauważyły - powiedziałam słodziutkim głosem.
- Tylko nie too... - wywrócił oczami i ukrył twarz w dłoniach.
- Możemy autograf ? - i nagle dookoła znalazło się wiele osób.
- Powodzenia - krzyknęłam z uśmiechem odchodząc.
Zbyszek spojrzał na mnie z miną 'are you fucking kidding me ? ' - Dzięki. - po chwili sam się  roześmiał.
Weszłam do H&M, wybrałam parę rzeczy i weszłam do przebieralni. Ostatecznie kupiłam kurtkę, bluzkęszorty i sukienkę. Zostało mi jeszcze pół godziny więc zdążyłam tylko wejść jeszcze na małą latte do starbuks'a. Siedziałam na ławce przed galerią, gdy naglę zauważyłam mamę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby była sama. Ale ona była z jakimś facetem. W tym momencie łzy stanęły mi w oczach.
- Mama ?! - krzyknęłam z niedowierzaniem.
- O matko... Klaudia, ale to nie tak jak myś.. - nie zdążyła dokończyć, bo jej przerwałam.
- Co nie tak jak myślę ?! Wymienialiście się swoim DNA na środku parkingu! - poczułam jak pojedyncze łzy spływają mi po policzkach .
- Jak możesz to robić ? Jak możesz tak krzywdzić mnie i tatę? - w tym momencie nie wytrzymałam i uciekłam. Biegłam przed siebie nie zwracając uwagi na wołanie mamy. Po paru minutach dotarłam do parku. Była 20:46. Nie chciałam wracać do domu. Nie mogłam spojrzeć tacie w oczy. Czułam się jakby to była moja wina. Jak bym to ja odpowiadała za zachowanie mamy. W końcu byłam w domu częściej niż tata. Zastanawiało mnie jedno, jak długo to się już ciągło. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Magda.
- No hej kochana.
-Hej Lencia - uśmiechnęłam się sama do siebie gdy usłyszałam jej głos.
- To jutro basenik?
- Kurczę chyba nie dam rady.. jakoś nie mam nastroju..
- Eej mała, co jest ? - spytała z troską. Przynajmniej na nią mogłam liczyć.
- Ehh..- westchnęłam głęboko. - to nie rozmowa na telefon. Masz czas ?
- Dla ciebie zawsze - zaśmiał się do słuchawki - Gdzie jesteś ?
- W parku, ale może będzie lepiej jak wpadnę do ciebie. Zaraz jestem.
- To czekam. - po tych słowach się rozłączyła, a ja wzięłam swoje zakupy, których nawet nie zdążyłam schować do auta mamy i ruszyłam w stronę domu Magdy. Po 5 minutach byłam już pod blokiem. Zadzwoniłam domofonem i weszłam do środka. Lena mieszka na 4 piętrze więc nie powiem, że się nie zmęczyłam tym 'maratonem' . Przyjaciółka czekała na mnie na klatce schodowej, żebym nie musiała dzwonić dzwonkiem, bo obudziła bym jej młodszą siostrę Hanie, która ma 5 lat. Weszłyśmy do jej pokoju.
- No to opowiadaj.
- Bo.. bo.. - tym momencie się totalnie rozkleiłam - byłam z mamą w galerii. Wiem, nic w tym dziwnego. Czekałam na nią przed budynkiem, bo umówiłyśmy się, że spotkamy się za 2 godziny koło auta. Siedziałam sobie na ławce, wiesz tej pod drzewem tam gdzie zawsze i .. - zacięłam się.
- Klaudia. Dalej mów!
- I wtedy zobaczyłam ją z jakimś kolesiem. Całowali się. Boże jak ona mogła nam to zrobić! - schowałam twarz w dłoniach, a Magda mnie przytuliła. Pogadałyśmy jeszcze trochę i stwierdziłam, że będę się już zbierać, bo trochę się zasiedziałam. Było już po 23.
Idąc zahaczyłam jeszcze o KFC. Kupiłam ostre skrzydełka i dużą coca-cole. Postanowiłam jeszcze nie wracać do domu więc jedyne miejsce, gdzie mogłam pójść to park. Usiadłam na świeżo podlanym trawniku i jedząc skrzydełka wpatrywałam się w gwiazdy. Nagle koło mnie usiadł.. TAK! Nie kto inny jak Zbyszek. Ten to wie kiedy się zjawić -,- .
- A ty jeszcze nie w domu? - zaczął rozmowę.
- Nie twój interes..
-Coś się stało ? - spojrzał w moją stronę.
- Nie twój interes. - powiedziałam z coraz większymi nerwami.
- Spokojnie..eeem.. w ogóle jak masz na imię, bo widzimy się już któryś raz, a ja nadal nie wiem jak mam do ciebie mówić - uśmiechnął się.
- Ja pierdziele człowieku weź spadaj ! Całe życie mi się wali. Rodzina, dom, a ty przychodzisz i tak po prostu się do mnie przystawiasz! - nie wytrzymałam. Musiałam mu to w końcu wygadać. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Wstałam i poszłam do domu. Taty nie było. Najwyraźniej był w trasie. Mama siedziała w kuchni z kubkiem kawy w ręku.
- Klaudia nareszcie wróciłaś. Zaczynałam się o ciebie martwić.. - odezwała się gdy mnie zobaczyła.
- Teraz się o mnie martwisz ? Dlaczego nie zrobiłaś tego wcześniej ?! - wykrzyczałam i wchodząc do pokoju trzasnęłam drzwiami. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam szlochać w poduszkę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk telefonu.
- Siemano kocie - tak mówiła do mnie tylko Lena.
- Pogięło cię ? O tej godzinie ludzie jeszcze śpią.. - odparłam na przywitanie lekko zaspanym tonem.
- No wybacz.. nie wiedziałam, że każdy normalny polak śpi do 13 - zaśmiała się do słuchawki, a ja odruchowo spojrzałam na zegarek.
- O sorryyy.. no to eemm.. hej ?
- To co dzisiaj porabiasz ? - zapytała z wielkim entuzjazmem w głosie.
- Jak na razie planów brak.
- Nooo wieeeesz - w tym momencie byłam pewna, że coś chcę. Zawsze gdy coś chciała przeciągała samogłoski.
- Dobra. Gadaj co chciałaś. - zaśmiałam się pod nosem.
- No, bo ty masz te bilety na ten mecz nie ?
- No maam i co ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- To już mamy plany. Dzisiaj grają na Podpromiu. Idziemy? Pliiiiiis...- chwilę się zastanowiłam.
- No ok. Jakoś to przeżyjee..- westchnęłam- o której ten mecz?
- Jeeej. Jesteś wielka. O 16 - ucieszyła się Magda - To wpadnę po ciebie przed meczem, ok ?
- Nie musisz. Zobaczymy się pod halą. Pa - cmoknęłam do słuchawki i rozłączyłam się. Poszłam do kuchni i na stole zobaczyłam karteczkę.

'Hej Klaudia.
Z samego rana wyjechałam do babci. Muszę sobie to wszystko 
w spokoju przemyśleć.
Kocham Cię, mama. '

Może nawet lepiej. Nie będzie niepotrzebnych kłótni itp. A co więcej nie będzie widywać się z tym kolesiem. Ciekawe kto to w ogóle był. 
Nalałam sobie soku do szklanki i powędrowałam do salonu. Włączyłam tv i zaczęłam 'skakać' po kanałach. Nic ciekawego. Same denne telenowele. Dopiłam sok i ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel i owinęłam się ręcznikiem. Wysuszyłam włosy i ruszyłam do pokoju, by zabrać ciuchy. Ubrałam się , zrobiłam lekki makijaż i uczesałam włosy w kucyka. O 15 byłam już gotowa więc wsunęłam na nogi buty, wzięłam bilety i wyszłam z domu. Miałam jeszcze godzinę więc wstąpiłam do Mc Donalds'a na lody. Nie było kolejki więc po 5 minutach byłam już na dworze. Przy hali też znalazłam się w błyskotliwym tempie. Dookoła było pełno ludzi. W tłumie zauważyłam Magdę. Napisałam jej sms'a , żeby wydostała się jakoś z tego tłumu. Po chwili znalazła się tuż obok mnie. Miała na sobie koszulkę Reprezentacji Polski z numerem 6 i napisem Kurek. Stanęłyśmy w cieniu, bo było dziś wyjątkowo gorąco. W pewnym momencie Magda zaczęła szaleć z zachwytu. Obróciłam się, a za mną stał Zbyszek.
- Oo znowu się widzimy - wyszczerzył się, a Lena stała jak wryta.
- Powiedzmy, że się z tego cieszę - wywróciłam oczami.
- Kla..Klaudia ? To ty znasz Zbyszka Bartmana ? - przyjaciółka ledwo wydała z siebie te słowa.
- Tak jakby.. - odparłam obojętnie.
- Ha! I nareszcie wiem jak masz na imię - zaśmiał się - Fanka ? - spojrzał na Magdę.
- Wieeelka - dziewczyna nie mogła wyjść z podziwu.
- Miło - uśmiechnął się słodko- a ty tak bez koszulki reprezentacji ? - oburzył się.
- Jakoś mnie do kibicowania nie ciągnie - uśmiechnęłam się z sarkazmem.
- To chwilaa - zrobił minę myśliciela i zajrzał do swojej torby - o jest - wyciągnął ze swojej torby dużą bluzkę. - proszę - uśmiechnął się miło.
- Nie dzięki. Nie potrzebuję jałmużnej. - obróciłam się na pięcie i poszłam w kierunku wejścia do hali.
- Przepraszam za nią - słyszałam głos przyjaciółki.
- Nie no rozumiem. Zawsze tak się zachowuję kiedy chcę z nią porozmawiać. - zaśmiał się.
Po chwili Magda dołączyła do mnie. Weszłyśmy do środka i zajęłyśmy miejsca w strefie VIP.
Magda cały czas nawijała o różnych rzeczach związanych ze sportem, a ja tylko udawałam, że ją słucham. Mecz się zaczął. Według mnie obydwie drużyny grały bardzo dobrze . Ostatecznie wygrali nasi. 3:2.
W pewnym momencie zgasły światła, a reflektor został skierowany na mnie.
Nie wiedziałam o co chodzi. Zresztą Magda też.
- I mamy już zwycięzce konkursu ! - komentatorzy krzyknęli do mikrofonu. - zapraszamy na parkiet. - z uśmiechem wyszłam z sektora i ruszyłam w stronę mężczyzny z mikrofonem.
- Wiesz może dlaczego tu stoisz ? - spytał patrząc w moją stronę.
______________________________________________________________________________

Tadaaaaam :-) powróciłam z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że się spodoba :D
I przepraszam, że tak długo musieliście czekać ;)
Następny rozdział najprawdopodobniej w weekend ;)
 
A teraz pytanko do was :-)  jakie wrażenia po meczu ? ;) byliście za Skrzatami cz Resoviakami ? Ja osobiście Resovia forever <3 :D
Pozdrawiam ;*
~Klaudyysia~